- Samobójstwo generała Petelickiego, jak każde, niepokoi i przygnębia, ale statystyka wskazuje, że samobójstw jest coraz więcej, głównie wśród mężczyzn. W służbach specjalnych samobójstwa też się zdarzają. Zawód oficera wywiadu to praca pod presją - tłumaczy gość RMF FM. Konrad Piasecki: Panie ministrze, pan zna tę listę, które za dużo mówią, jak to naprawdę było przez ostatnie 20 lat? Jacek Cichocki: - Nie. To jest lista, o której mówi prezes Prawa i Sprawiedliwości. Prezes mówi, że jest taka grupa i na tej liście, czy w tej grupie był generał Petelicki. - Nie, nie znam tej listy. Nie wiem, o kim mówił prezes Kaczyński. Może warto by się tym zainteresować, choćby spotkać z prezesem, zapytać o jakie to osoby chodzi? - Ja myślę, że jeżeli uzna, że to jest ważne, to przekaże to organom państwa w formie chociażby listu czy interpelacji poselskiej. A powinien przekazać? - Zależy od tego, co miał na myśli. Naprawdę ja już się pogubiłem w domysłach, w ogóle jak chodzi o jakąś tam egzegezę wypowiedzi prezesa. Czy służby intryguje śmierć człowieka, który był generałem, twórcą GROM-u i oficerem wywiadu? - Zawsze, zawsze, zawsze zadawane są takie pytania, zwłaszcza, jeśli to był oficer wywiadu. Mieliście jakieś sygnały, że on jest zagrożony, że wokół niego dzieje się coś dziwnego? - Ja bym powiedział tak: do mnie takie sygnały nie docierały. Jeżeli takie informacje pojawiałyby się, nawet w przypadku byłego oficera wywiadu, no to służba musi o taką osobę dbać. W tym przypadku się nie pojawiały? - Ja nie mam takiej wiedzy. Żadnych sygnałów o zagrożeniach, o tym, że generał Petelicki był w coś takiego zamieszany albo zaangażował się w coś takiego, co mogłoby skłonić kogoś do próby jego zabójstwa, nie było? - Do mnie takie informacje nie dotarły. Rozumiem, że dzisiaj służby, a pan za nimi, uważacie, że to było najprawdopodobniej samobójstwo? - Nie ma podstaw, żeby sądzić, że było coś innego. A nie niepokoi pana, że to kolejna dziwna śmierć albo kolejne samobójstwo z takiej sfery publicznej? - Niepokoi mnie oczywiście, bo mnie zawsze niepokoją samobójstwa. Jak słyszę, że ludzie są w stanie dobrowolnie odbierać sobie życie, to mnie to po prostu bardzo przygnębia. Natomiast widzę, co się dzieje we współczesnym świecie. To nie tylko w Polsce, ale właściwie we wszystkich krajach europejskich, bo takie statystyki widziałem, wzrasta ilość samobójstw, zwłaszcza u mężczyzn. Uważa pan, że może coś te śmierci łączyć? - Nie mam żadnych podstaw, żeby łączyć te śmierci, o których pan wspomina, Andrzeja Leppera wcześniej... ...dyrektora w kancelarii premiera, wiceministra transportu, byłego szefa Sztabu Generalnego, bo niegdysiejszy zastępca dzisiejszego prezydenta, czyli Romuald Szeremietiew mówi: wszystkie te przypadki łączy fakt posiadania przez te osoby unikalnej wiedzy, która mogła grozić jakimś osobom... - To jest zawsze pokusa, żeby szukać jakichś bardziej sensacyjnych wątków, ale nie mam żadnej wiedzy, która by mi pozwalała na łączenie tych śmierci w takim wymiarze. Proszę pamiętać, że zajmuję się także tym obszarem służb specjalnych od czterech lat. Tam też mieliśmy głośne samobójstwo w służbie wywiadu wojskowego. Zdarzają się też samobójstwa w innych służbach teraz podległych MSW. Ja widzę, że statystycznie - przepraszam, że tak powiem - te samobójstwa pojawiają się także w tym obszarze służb, służb podległych, i dotyczą niestety zazwyczaj mężczyzn, co jest smutne może. Ale uważa pan, że dlatego, że ta praca w tych służbach wiąże się z jakimiś szczególnymi napięciami? - Myślę, że na pewno jest tak, że wielu z tych ludzi poddawanych jest różnego rodzaju presji, nawet nie takiej presji niedozwolonej, jakiemuś mobbingowi, nie o tym myślę, tylko zawód jest szczególny. A zawód oficera wywiadu jest trudnym zawodem. W każdym razie te tajemnicze hipotezy pan wkłada między bajki i spiskowe teorie? - To znaczy zawsze trzeba zostawić margines otwarty na różnego rodzaju wyjaśnienia, natomiast dzisiaj nie mam żadnej wiedzy, która pozwalałaby mi jakoś tak odpowiedzialnie podważać hipotezę o samobójstwie. Z pana punktu widzenia, najgorsze i najtrudniejsze chwile Euro już za nami? - Dopóki nie zakończy się finał w Kijowie, to ja nie będą spokojnie spał ani oddychał. Ale najwięcej trosk powodowali rosyjscy kibice, Rosja odpadła, Rosjanie wyjechali. - Rosyjscy i polscy, którzy postanowili także im uprzykrzyć życie. Styk powiedziałbym rosyjskich i polskich kiboli. - Tak, ten styk. Chociaż po doświadczeniach również... mogą się zdarzyć rzeczy, które w analizach ryzyka przewidywaliśmy, a które nie muszą dotyczyć tylko kibiców, proszę pamiętać. Mówię o zjawiskach pogodowych czy wypadkach komunikacyjnych. Nie daj Boże jakichś zagrożeniach terrorystycznych. A były jakiekolwiek sygnały o tych zagrożeniach podczas Euro, bo sporo się o nich mówiło przed, a w trakcie? - Nie, nie było. Na razie na szczęście żadnych takich wiarygodnych sygnałów nie ma. Poza oczywiście głupimi telefonami o podłożeniu bomby, ale wszystkie zostały zweryfikowane negatywnie. Dzisiaj patrząc z pewnej perspektywy uważa pan, że błędem było dopuszczenie do tego przemarszu Rosjan, niesprzeciwienie się temu przemarszowi Rosjan przed meczem Polska-Rosja? - Wydaje mi się, że my trochę dyskutujemy o takim abstrakcyjnym problemie, bo wydaje mi się, że po prostu kibice rosyjscy przeszliby w sposób bardziej zorganizowany na stadion. Proszę natomiast pamiętać, że to nie był przemarsz o charakterze imprezy masowej, na które osoby organizujące muszą uzyskać zezwolenie ratusza. Tylko widać było, że ten przemarsz był zarazem swoistym katalizatorem. Czymś, co przyciągnęło uwagę kiboli, mediów i co sprawiło, że w tym miejscu było wiadomo, że będzie gorąco. I było. - Zgoda, aczkolwiek to, co chcę powiedzieć - gdyby nie było pozytywnej opinii ratusza, to pewnie ten przemarsz też by się odbył i nie można byłoby podważyć jego legalności, ponieważ to nie było zgromadzenie. Uważa pan, że ta pozytywna opinia nie była błędem? - Ja nie mam tutaj zastrzeżeń do pracy ratusza. A do pracy policji tego dnia? - Po fakcie można wyciągać różnego rodzaju wnioski i takie wnioski zostały także przez policję wyciągnięte w ramach zapewnienia bezpieczeństwa w Warszawie kilka dni później w czasie meczu Rosja-Grecja, gdzie przecież kibiców rosyjskich było dużo więcej. Czyli jakieś błędy dostrzegliście. - Ale uważam, że policja 12 czerwca dobrze wykonała swoje zadania. Czy pan jest pewien, że w Biurze Ochrony Rządu dzieje się wszystko tak, jak się dziać powinno? - Mamy program, można nazwać, modernizacji... Chodzi mi o te różne ostatnie doniesienia na temat różnych dziwnych przypadków, a ostatnio na temat wypadku samochodowego z udziałem dwóch pijanych funkcjonariuszy koło Budy Ruskiej. - Uważam, że o tym, że nie ma problemów w Biurze Ochrony Rządu, świadczy reakcja władz biura. Bardzo bezwzględna wtedy, kiedy pojawia się alkohol w ogóle - czy to jest w kraju na służbie, tak jak pan teraz wspomina w okolicach Budy Ruskiej, czy za granicą. Funkcjonariusze odchodzą i nie ma tolerancji dla tego typu zachowań. A co ci funkcjonariusze tam robili? Ci pijani, którzy rozbili samochód? - To są wyjaśnienia, które teraz trwają w Biurze Ochrony Rządu. Ja już tu nie będę wchodził w szczegóły, ale z potwierdzonych informacji rzeczywiście pili alkohol na służbie, w związku z tym nie ma dla nich miejsca w biurze. Zostali usunięci ze służby? - Tak jest. A ich przełożonych spotkają jakieś konsekwencje? - Przełożeni nie pili. Tylko podjęli tę decyzję. Ale wcześniej dopuścili do tego, że oni pili. - Chyba że zaniedbali jakiś typ szkolenia albo coś takiego, ale na razie takiej informacji nie ma.