Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy polskie służby wiedzą już, jak doszło do katastrofy pod Smoleńskiem? Jacek Cichocki: - To nie jest zadaniem polskich służb, żeby dokonać wszystkich istotnych ustaleń, bo to i prokuratura, i odpowiednie komisje się tym zajmują. Ale wy też jesteście skazani na prokuraturę, komisje i Rosjan? Nie prowadzicie żadnych własnych badań tego, co się tam wydarzyło? - Nie ma w ogóle żadnej procedury, w której polskie służby specjalne - także w ramach swoich zadań ustawowych - powinny prowadzić procedurę wyjaśniającą przyczyny katastrofy itd. One muszą służyć tą wiedzą, którą posiadają, tym organom, które zajmują się wyjaśnianiem katastrofy. Ale to jest nadzwyczajna katastrofa - prezydent, szefowie sił zbrojnych, mnóstwo polityków, osób kluczowych dla państwa. Naprawdę służby nie starają się dowiedzieć, co tam się wydarzyło? - Mogę powiedzieć tak: nie ma dodatkowego, trzeciego, niejawnego dochodzenia prowadzonego przez służby - czy badania prowadzonego przez służby - bo właśnie dlatego, że jest to nadzwyczajne wydarzenie, trzeba być tutaj szalenie precyzyjnym. Nie może być tak, że prokuratura, która jest gospodarzem śledztwa, nagle orientuje się, że służby prowadzą własne, niezależne działania. Pod tym względem łamałyby prawo. I służby nie mają nawet jakiejś najbardziej prawdopodobnej hipotezy? Kiwnął pan głową, dlatego zawiesiłem głos. - Służby zbierają tę wiedzę, która jest potrzebna, zarówno w ramach pracy prokuratury, czy też, jeżeli komisja zwróci się do służb, to przekażą tę wiedzę, natomiast to nie są organy, które w obecnej sytuacji - czy jakiejkolwiek podobnej - w ramach swoich zadań mogą prowadzić tego typu działania. Amerykańskie zdjęcia satelitarne - na ile one są w stanie pomóc w odtworzeniu tego, co wydarzyło się 10 kwietnia o godzinie 8.40 pod Smoleńskiem? - Są - zresztą, jak widzę, część amerykańskich zdjęć jest już dostępna publicznie i można je zobaczyć także w mediach - są oczywiście istotnym elementem pokazującym, jak to wyglądało. Ale tak, jak każde zdjęcia satelitarne, wymagają bardzo profesjonalnej analizy. Ale nie jest tak, że one są nieczytelne, bo chmury, bo mgła i nic na nich nie widać? - Ja nie widziałem tych zdjęć. Natomiast z tego, co wiem, jako laik, zdjęcia satelitarne mogą być dosyć precyzyjne nawet w trudnych warunkach pogodowych. Ale te zdjęcia klatka po klatce, ułamek sekundy po ułamku sekundy, odtwarzają te ostatnie sekundy lotu tupolewa? - Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat, bo nie widziałem tych zdjęć, nie zajmuję się ich analizą. Natomiast te, które były potrzebne, zostały przekazane stronie polskiej, są w dyspozycji. A czy służby dysponują nagraniami rozmów między wieżą i tupolewem albo między prezydentem i bratem prezydenta z telefonu satelitarnego? - Ja bym chciał w tym miejscu powiedzieć, że nie istnieje w Polsce prawo, które pozwoliłoby polskim służbom nagrywać jakiekolwiek rozmowy - zarówno wysokich urzędników, głowy państwa, jak i polskich obywateli - profilaktycznie, tak, żeby je nagrywać. Nie mówię o profilaktycznym nagrywaniu, mówię o czymś, co byłoby normalną ochroną kontrwywiadowczą takiego lotu, narażonego wszak - jak widzimy - na różne zagrożenia, nie mówię o spiskowych teoriach. - Tak, tylko proszę pamiętać, że po pierwsze nie ma sytuacji takiej, że służby zakładają podsłuchy, żeby te podsłuchy gdzieś były i a nuż coś nagrają ważnego dla bezpieczeństwa, na przykład w samolocie, jak prezydent rozmawia z bratem. Tutaj akurat zagrożenia kontrwywiadowczego na pewno nie ma. Czyli nagrania tej rozmowy nie ma. - Ja bym powiedział w ten sposób: służba systemowo nie ma prawa stosować tego typu prewencyjnych podsłuchów. Czyli nagrania tej rozmowy nie ma. - Ja może nie będę mówił o szczegółach pracy służb, zabezpieczeniach konkretnego statku powietrznego, jak to tutaj się mówi, ale nie istnieje takie prawo, które pozwalałoby na nagrywanie, na podsłuchiwanie właściwie, stosowanie kontroli operacyjnej wobec - zwłaszcza - tak ważnych osób, jak prezydent. I nie istnieje też możliwość nagrywania rozmów między samolotem a wieżą smoleńską? - Zapewne technicznie taka możliwość istnieje. Ale służby też się tym nie zajmowały. - Oprócz tego, że istnieją pewne możliwości techniczne, trzeba je realizować w ramach obowiązującego prawa. Przynajmniej odkąd ja mam przyjemność pracować w miejscu, w którym pracuję, to prawo jest przestrzegane - jeżeli chodzi o kontrolę operacyjną. Panie ministrze, kończąc ten wątek - czy służby dysponują, poza tym, co dostarczą nam Rosjanie, jakimiś danymi dotyczącymi lotu - nagraniami, obrazami, czymkolwiek innym, co pomogłoby wyjaśnić zagadkę tej katastrofy? - Jeżeli były to jakiekolwiek materiały czy informacje przydatne w tym badaniu, to już zostały przekazane do odpowiednich służb. A były takie rzeczy? - Zawsze służba ma jakiś materiał. Czasem ciężko jej samej ocenić czy on jest istotny, ze względu na to, że patrząc całościowo można te puzzle gdzieś dopasować. W ile godzin po katastrofie na smoleńskim lotnisku pojawili się pierwsi oficerowie ABW? - W pierwszej grupie, która tam przyleciała Jakiem, czyli to było 4-5 godzin później. Mamy pewność, że tego czasu rosyjskie służby nie wykorzystały na skopiowanie danych z laptopów, komórek, dokumentów, którymi dysponowali pasażerowie? - Nigdy nie mamy pewności, natomiast nie mamy teraz żadnych przesłanek, które by na to wskazywały. A były tam jakieś dane, które były cenne dla obcych służb? - Według wiedzy, którą dzisiaj posiadamy, nie było takich danych w terminalach BlackBerry. W prywatnych telefonach - trudno powiedzieć. Jak już mówiłem publicznie, te telefony są dzisiaj w ABW i na wniosek prokuratury są poddawane analizie pod kątem informacji dotyczących katastrofy. Czy coś ciekawego z tych analiz już wynikło? - Te analizy trwają i objęte są tajemnicą śledztwa. Może pan dziś powiedzieć czy jest jakieś nagranie z minut, chwil lotu? - Nic nie mogę powiedzieć na ten temat. A może pan powiedzieć, gdzie jest słynny zaginiony laptop Aleksandra Szczygły? - Nie mam też takiej wiedzy. Nawet nie wiem, czy jeden z kilku zabezpieczonych laptopów to jest akurat ten laptop. Taki laptop mógłby być wart zabezpieczenia, prawda? Laptopem szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego służby nie dysponują - nie wiedzą gdzie jest? - Wszystkie laptopy, które zostały przekazane, są dzisiaj w dyspozycji służby i na wniosek prokuratury są poddawane analizie. Panie ministrze, czy pan ma do siebie albo do podległych sobie służb jakieś pretensje, zarzuty - poczucie, że coś zrobiliście nie tak przed tą katastrofą i po niej? - Sam do siebie nie mam zarzutów - jeżeli chodzi o działania przed katastrofą. Jeżeli chodzi o działania po katastrofie, uważam, że ja, moi koledzy, ludzie w służbach - mogliśmy pewne rzeczy podejmować działając pod mniejszą presją emocji, które się wtedy pojawiły. Korzystając z pytania, powiem, że dwa miejsca, do których pojechałem godzinę po katastrofie i które działały już pełną parą to były RCB i Centrum Antyterrorystyczne w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdzie pracowali już funkcjonariusze wszystkich innych służb. A nie ma pan pretensji do służb o zabezpieczenie tego lotu? O to, że na przykład, na wieży kontrolnej nie było nikogo ze służb? To wydaje się czymś, co powinno się dziać w takich sytuacjach. - Nie istnieje ani procedura ani żadna ze służb polskich nie ma takich zadań ustawowych, żeby w ten sposób zabezpieczać lot samolotu specjalnego. Ostatnie pytanie: chorąży Zielonka. Zwłoki znalezione nad Wisłą to jego zwłoki? - Wszystko wskazuje, że tak. Ale wiecie to już z całą pewnością? - Ze względu na to, że toczy się śledztwo, trzeba poczekać na oficjalny komunikat prokuratury, bo to ona ma prawo potwierdzić i podać informacje. Ale służby mają tę pewność? - Ja mam tę pewność. Co się z nim stało? Popełnił samobójstwo? - Wiele wskazuje na to, że to była jego osobista tragedia.