Konrad Piasecki: Szykuje pan u siebie miejsce dla Ludwika Dorna? Zbigniew Chlebowski: Nie. Nie ma takiej potrzeby. Nie wierzy pan w jego nawrócenie na platformizm obywatelski? Czy nawet gdyby się nawrócił, to i tak go nie przyjmiecie? Ja się nie zgadzam z wieloma poglądami głoszonymi przez pana posła Dorna. Chociaż jestem pełen uznania dla jego często ciekawych wypowiedzi, trafnych ripost, ale nie przewiduję zaproszenia go do klubu parlamentarnego. Czyli zaproszenia dla Dorna do Platformy nie będzie? Nie wchodzi to w grę? Nie. Nie ma takiej opcji. A uważa pan, że PiS bez Dorna będzie groźniejszym niż dotąd przeciwnikiem? Nie. Będzie zdecydowanie słabszym. Dorn - co by nie mówić - był jednak postacią nie tyle, że barwną, ale postacią, która wiele wnosiła do publicznej debaty. Często kontrowersyjny, ale ciekawy. Ale jednocześnie bruździł, narzekał, atakował prezesa, sypał piasek w tryby. Może bez niego opozycja PiS-owska zewrze szeregi? Ja takich ludzi w swoim klubie cenię, którzy mają często odmienne zdanie, którzy mają odwagę powiedzieć: "Nie zgadzam się z tobą - z twoimi poglądami i działaniami". Ja w swoim klubie parlamentarnym mam wielu takich polityków. Naprawdę cenię takich ludzi. Czyli na Dorna miałby pan ochotę, gdyby miał trochę inne poglądy. Jeśli chodzi o osobowość - tak; jeśli chodzi o poglądy - nie. To nie ta bajka, ale gdybyśmy się w jednej bajce znaleźli, na pewno byśmy się rozumieli. "Hańba! Hańba! Hańba!" - w takiej atmosferze przyjmowano wczoraj ustawy zdrowotne. Pan wie, że to jest pyrrusowe zwycięstwo, bo one i tak nie wejdą w życie? Przede wszystkim się cieszę, że koalicja Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego wczoraj w rocznicę... Coś wreszcie zrobiła. Tak to prawda. Nie. Możemy rozmawiać o tym, co jeszcze się udało. Rzeczywiście zakończyliśmy prawie roczną pracę nad ustawami zdrowotnymi. To są dobre ustawy dla polskich pacjentów, dla polskich szpitali. Zakończyliście pracę i te ustawy trafią do kosza, i pan sobie z tego zdaje sprawę. Nie. Uważam, że jeszcze jest cień szansy. Gdzie jest cień szansy? Dogadanie się z SLD? Mam nadzieję, że Lewica, której to poprawki zaakceptowaliśmy w wielu miejscach i wielu ustawach, jednak znajdzie czas na pewne przemyślenia i zadumę. Do tej zadumy zachęcam samego Napieralskiego. I gdzieś na końcu dojdzie do wniosku, że to są naprawdę świetne rozwiązania dla służby zdrowia. Po pierwsze, mam poczucie, że Lewicy nie opłaca iść razem z Platformą Obywatelską w sensie politycznym. To wy im odbieracie wyborców, wobec czego dogadywanie się z wami powoduje, że oni będą niknąć. Ja się zgadzam, panie redaktorze, że wczoraj przy podejmowaniu tej decyzji względy merytoryczne nie miały nic wspólnego. My zaakceptowaliśmy wiele ciekawych propozycji Lewicy. To nie chodzi o to, że dogadał się Chlebowski z Olejniczakiem. Uznaliśmy, że ten głos Lewicy warto uwzględnić w kilku miejscach w wielu projektach. Ale Sojusz dzisiaj stawia jeden, podstawowy warunek - przekształcenie szpitali w spółki nie może być obowiązkowe. Zgodzicie się na to? To jest warunek nie do zaakceptowania. Natomiast ja podkreślam i zachęcam przewodniczącego Napieralskiego do dogłębnej lektury, co udało się wprowadzić z tych wielu poprawek. Ale jeśli nie przyjmiecie tego warunku, to po wecie prezydenta Lewica was nie poprze. Chyba że zdecydujecie się na referendum? Dwa dni temu miałem zapewnienie nie tylko przewodniczącego Olejniczaka, ale jego wielu koleżanek i kolegów z klubu, że poprą te ustawy. Olejniczak Olejniczakiem, a Napieralski Napieralskim. Wszedł Napieralski, zrobił głosowanie i większość klubu nie chciała. Być może dzisiaj jest tan czas, kiedy Lewica mówi "nie" dla tych rozwiązań. Mam nadzieję, że wtedy, kiedy przyjdzie do głosowania ewentualnego weta pana prezydenta, Lewica naprawdę przemyśli to jeszcze. A zgoda na prezydenckie referendum nie wchodzi w grę? Nie wchodzi w grę. Przyznam się szczerze, że jak obserwuję działania pana prezydenta, to mam wrażenie, że to już nie jest hamulcowy, a jest to wkładanie poważnego, dużego kija, właściwie pałki w szprychy. To zgódźcie się na referendum! Prezydent wyjmie pałkę ze szprych. Referendum jest niemożliwe, bo pytanie jest fałszywe, nieprawdziwe. To zróbcie referendum z dobrymi pytaniami i zapytajcie ludzi o współpłatność, prywatne ubezpieczenia, nierówne traktowanie pacjentów tych, którzy płacą, i tych, którzy nie płacą. Zróbcie realne referendum. My nie potrzebujemy referendum w tej sprawie. Otóż tej koalicji zaufali Polacy rok temu w wyborach parlamentarnych, ta koalicja ma determinację do naprawy sytuacji w ochronie zdrowia - jak się okazuje, robimy to skutecznie. Mam nadzieję, że te argumenty, które we wczorajszej debacie się pojawiły, spowodują zadumę na lewicy.