- My w tej wojnie udziału brać nie będziemy. Teraz jest pora siewów i PSL do okopów nie wejdzie. Raz pogoniliśmy bolszewika i wystarczy - deklaruje przewodniczący klubu PSL. - Rozgrzane głowy mówią dużo rzeczy głupich - mówi Bury o kolegach z PO zgłaszających pomysł, by prokuratura zajęła się wypowiedziami polityków PiS na temat katastrofy Tu-154. Konrad Piasecki: Gdy koalicjant idzie na wojnę, wy z nim duszą i sercem? Jan Bury: - Nie, my do okopów nie wchodzimy, my kos nie ostrzymy. My w tej chwili siejemy. Jak pan wie, były zimowe przymrozki, w niektórych regionach bardzo mocne, więc chłopi pracują ciężko, bo ktoś musi ten dochód narodowy wypracować. Żywią, tak, ale i bronią. A Bartosz Głowacki, a kosy na sztorc - ta tradycja zobowiązuje. - Ale w czasach pokoju "Żywią i bronią" to brzmi właściwie: jeszcze gospodarują przy okazji też. Ktoś musi przecież te spichlerze napełnić, ktoś sprawić, żeby w Polsce ceny żywności były przyzwoite. Chłopi muszą pracować, a rozgrzane głowy... A niech tam się politycy biją. - Czasem zbyt mocno rozgrzane i głupio dyskutują z sobą o wojnie. Premier mówi tak: "Żarty się kończą, powstaje zimny front wojny wewnętrznej". Wy się na te wojnę nie zapisujecie? - Nie, my się nie zabieramy na wojnę, my jesteśmy partią rozsądku. Czyli pacyfiści, stoicie z boku, krzyczycie: "Nie strzelać, a w każdym razie nie do nas". - Kilkadziesiąt lat temu Witos już wezwał chłopów na wojnę bolszewicką i chłopi poszli, i bolszewika pogonili, i wystarczy. Ale jak oni się biją, to wy macie sympatię po którejś ze stron? - Nie, my nie mamy sympatii do tej głupiej, niepotrzebnej bijatyki. Polska skłócona jest w interesie wszystkich. Cieszą się Rosjanie, kiedy Polacy się żrą między sobą, cieszy się Unia Europejska, cieszą się Niemcy, nasi sąsiedzi z zachodu, że Polska się żre między sobą. A my dzisiaj uważamy, że ta wojna do niczego nie prowadzi. Mówi pan: "Głupia i niepotrzebna". To znaczy, że premiera i Platformę też ponosi w tej wojnie? - Ja uważam, że emocję po obu stronach są zbyt wysokie, ale w moim przekonaniu... Czyli Platforma też głupio i niepotrzebnie działa? - Myślę, że te emocje po stronie Platformy też są niepotrzebne. Przy wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej potrzebny jest spokój, potrzebne jest zrozumienie i cierpliwość. Takie tragedie wyjaśnia się często kilkanaście lat. I tak, i tak u nas komisja Millera pracowała. Jak pracowała długo, to były wrzaski, że za długo, jak zrobiła, bo już pod presją opinii, to było, że za szybko pracowała. Panie pośle, ale to jest tak, że jak premier mówi o froncie wojny wewnętrznej, to PSL, koalicjant, mówi: "To nie jest nasza wojna. To jest wasza wojna"? - Jeszcze raz panu powtarzam: my w tej wojnie udziału brać nie będziemy. Mówimy do naszych kolegów z Platformy i z PiS-u, nawiasem mówiąc, kolegów z jednego pnia - solidarnościowego. Ci panowie, po jednej i drugiej stronie kiedyś byli w jednej partii AWS, kiedyś tworzyli wolną, niepodległą Polskę, demokratyczne struktury budowali państwa. Jedni dzisiaj te struktury szanują, a inni je negują. Nie może być tak, że instytucje państwa wolnego, prokuratura generalna wyjaśnia tą tragedię, a wszyscy z PiS-u negują te wyjaśnienia. Czyli wy im mówicie: "opamiętajcie się"? - Tak, to jest właściwe słowo. Opamiętajcie się, Polska potrzebuje dzisiaj współpracy, zgody, potrzebuje rozsądku i rozsądnego myślenia o przyszłości młodego pokolenia. Czyli solidarni też nie jesteście do tego stopnia, żeby apelować do prokuratury i wszystkich służb, żeby zajęły się tymi strasznymi PiS-wcami, jak apelują politycy Platformy? - W polityce czasami rozgrzane głowy dużo rzeczy mówią złych i głupich i nie będzie każdą sprawą zajmowała się prokuratura generalna. Ja bym chciał, że prokuratura zajęła się wyjaśnianiem przyczyn tragedii smoleńskiej. I dzisiaj wywiad prokuratora Seremeta w "Gazecie Wyborczej" jest bardzo ciekawy, bo przynajmniej mówi o jednym: nie ma znamion, że tam był jakikolwiek wybuch, że był zamach. A czy zimną wodą na te rozgrzane głowy byłaby komisja autorytetów do spraw katastrofy smoleńskiej? - Jeszcze jeden z pomysłów. Pan premier Waldemar Pawlak, jak pan nawet sam wie dobrze, zasugerował taki pomysł. Ale czy to jest pomysł, który jest dzisiaj jeszcze aktualny, czy to jest pomysł, który Pawlak rzucił i machacie dzisiaj ręką? - To jest propozycja i pomysł. Ja mam tylko inny problem, bo w moim przekonaniu panowie z PiS-u, działacze komisji tej śledczej PiS-wskiej, oni oczekują jednego werdyktu - że to był zamach. A jak komisja autorytetów powie, że nie było zamachu, to będzie następna komisja potrzebna. Więc w moim przekonaniu poczekajmy na efekt pracy prokuratury generalnej, będą efekty tej pracy i wtedy myślę, że musimy zrozumieć, że ktoś ma obowiązek w imieniu państwa wyjaśniać tego typu problemy. Czyli co, nie widzi pan takiego autorytetu, który by przekonał i jednych i drugich? - Ja myślę, że przekonywać kolegów z Platformy nie potrzeba. Tu jest problem, że żaden autorytet nie przekona kolegów z PiS-u, że to nie był zamach. Czy PSL-wscy ministrowie będą dziś za specsystemem emerytalnym dla mundurówek? - Tak, będziemy za tą propozycją. Minister finansów chciałby włączyć mundurówki do normalnego, powszechnego systemu. - Minister finansów ma różne takie pomysły i wciąż to jego chciejstwo nie odpowiada do końca zawsze ani PSL, ani Platformie. Jak pan wie, to nie jest minister ulubiony z naszych bajek. Nie? Myślałem, że kochacie Rostowskiego. - Nigdy nie był i nie jest. Mimo że nosi imię Wincenty, to niestety nie przekonuje nas do siebie. Natomiast powiem panu tak: jeśli dyskutowano przez ostatnie miesiące z mundurówkami, że ta propozycja będzie taka, że będzie to wydłużenie wieku o 10 lat i generalnie zyskało to aprobatę związków zawodowych, to już teraz nie wygłupiajmy się, tylko idźmy konsekwentnie do tego. To i tak dla budżetu są duże oszczędności. Czyli rozumiem, że imię Wincenty, ale nie widzicie w nim wiele z Witosa, tak? - Niestety nie widzimy. Poza tym Wincenty Witos to był jednak chłop, trzykrotny premier, wielki autorytet, ten, który wezwał chłopów na wojnę bolszewicką. I to był chłop, który chodził bez krawata, a Rostowski to jest dżentelmen z Londynu. No ale i pan dzisiaj w krawacie. - Wie pan, zmieniły się czasy trochę. Gdzie się podziali tamci chłopi bez krawatów, w butach z cholewami? - Zmieniły się czasy. Dojrzeliście do likwidacji Funduszu Kościelnego i odpisu podatkowego na Kościół? - Ten pomysł jest bardzo interesujący. Nie jest tak, że PSL mu się przeciwstawia? Bo pierwsze reakcje PSL-u były takie mocno z rezerwą. - Myślę, że jest to kwestia indywidualna tak naprawdę wielu polityków. Ja do tego mam stosunek dość taki powiedziałbym przyjazny. Uważam, że to nie jest zła propozycja. Jest tylko kwestia, czy ma być to 0,3 czy 0,5 (proc.). A panu się wydaje, że ile powinno być? - Ja uważam, że 0,5 (proc.) jest to przyzwoita wielkość, dlatego między innymi, że duża część ludzi nie płaci podatku dochodowego. Na przykład rolnicy nie płacą, a kościoły przecież na wsiach też istnieją i pytanie będzie: to co, będą kościoły w miastach mieć więcej odpisane, a na wsi mniej? Więc to jest trudny problem, ale dla Kościoła katolickiego, którego ja też jestem członkiem, to jest uważam bardziej transparentna formuła. Czyli pomysł PSL-u 0,5 proc. i nie będziecie walczyć? - Myślę, że to byłoby rozsądne. Czy farmaceuta będzie mógł, czy powinien móc powiedzieć "nie" komuś, kto przychodzi do apteki kupić środki antykoncepcyjne? - Nie jestem aż tak rewolucyjny. Mam wrażenie jednak, że ustawa w Polsce reguluje w sposób wyraźny, jakie są oczekiwania. Ustawa na przykład związana z aborcją mówi też, kiedy można zgodzić się na aborcję. Ja nie jestem zwolennikiem aborcji, ale są przypadki, gdzie jest to nieodzowne. Czyli rozumiem, że konserwatyzm PSL-u nie sięga tak daleko, by poprzeć pomysły konserwatywnej części Platformy. - Jesteśmy partią konserwatywną, ale nie aż tak daleko.