Posłuchaj Kontrwywiadu: Konrad Piasecki: Postawiłby pan dziś choć złotówkę na to, że wejdziemy do euro w tym obiecywanym przez rząd roku 2013? Ryszard Bugaj: Nie postawiłbym, chociaż nie jestem specjalnie oszczędny. Czyli na to nie ma żadnych szans? 2012, 2013 - to już są perspektywy nie do zrobienia? Wie pan, jak ktoś niedawno mówił, że można zrobić taki scenariusz, który jest ekonomicznie możliwy, żeby to było możliwe, ale jest jeszcze taka dyscyplina, która się nazywa ekonomia polityczna. Ja nie widzę takiej możliwości, żeby deficyt np. o trzy punkty procentowe zredukować w dwa, trzy lata. Dzisiaj realny termin wejścia do euro to rok? Ja się upieram, że jeżeli, to tylko 2015. Realny, tzn. także taki, który jest jakoś rozsądny, żeby interes zrobić dobry. 2015 to nie jest najgorzej, bo już słyszę - 2017, 2018, a nawet 2020? Nie jestem pewien, czy dzisiaj warto termin określać. Trzeba zobaczyć, co się z tym kryzysem będzie się działo. Trzeba też zobaczyć, co z samą strefą euro będzie się działo. Obejrzyj Kontrwywiad: Pan mówi - 2015, a w nadal obowiązującym planie rządu jest tak, że właściwie w ciągu najbliższego miesiąca i 10 dni powinniśmy wejść do korytarza. Trudno mi się oprzeć wrażeniu, że rząd specjalizuje się w planach, które pozbawione są realizmu w różnych dziedzinach, niestety. Czyli będzie pan mówił to samo co PiS, że minister jest specjalistą od pisania literatury science-fiction? Może to samo, ale niezależnie od PiS-u. Ale tak jest rzeczywiście? Rostowski to jest taki Lem? Chyba tak. Wie pan, poniósł tyle porażek, jeżeli chodzi o prognozy... Ja rozumiem, że jest dużo niepewności, więcej niż przeciętnie. Tym niemniej ilość nietrafionych prognoz ministra jest porażająca. Na miejscu Donalda Tuska szukałby pan już następcy dla Jacka Rostowskiego? Od dawna. Tak? Tak. Dlaczego? Dlatego że to jest przede wszystkim czas, kiedy człowiek powinien być bardzo pragmatyczny, natomiast on ma niesłychanie mocne ideologiczne fundamenty i się ich trzyma. Ale uważa pan, że ktoś inny w tej mętnej, kryzysowej wodzie pływałby lepiej? Mam takie wrażenie. A kto na przykład? Nie wiem. Wie pan, ale najłatwiej powiedzieć, że ktoś inny, ale nie wiem kto. No nie wiem, ale ja mogę powiedzieć inaczej - tzn. że w przeszłości znam ministrów, którzy wydaje mi się, że byli dużo sprawniejsi - Broniecki, Osiatyński. Ale to są ministrowie z zupełnie innej bajki politycznej, więc patrząc na tę bajkę polityczną, która rządzi dzisiaj... Ale wie pan, to jest za duże ograniczenie. Pan chce kandydata i jednocześnie pan mówi, jaki ma być. Ja chcę kandydata? Pan zadaje pytanie i pan odpowiada. Ja chcę kandydata możliwego. Wie pan, ten kryzys - on jest wyzwaniem także dla polityki, jeżeli są pewne sztywności polityczne. Platforma nie była zbyt sztywna. Kto jeszcze pamięta, że podatek miał być 3 razy 15. Kiedy to było! No widzi pan. Ja pamiętam, pan też. Ja pamiętam i będę im to wypominał od czasu do czasu, ale jednak w innych sprawach ta sztywność jest. Czyli pan - doradca prezydenta - mówi: "Rostowski musi odejść"? O jej. To jest takie brutalne, proszę pana. Moim zdaniem minister powinien być dostosowany do realiów. Jest taki minister, który byłby dzisiaj dostosowany do realiów? Trzeba szukać. Czy nie jest tak, że minister finansów w gruncie rzeczy powinien być dzisiaj hurraoptymistą, bo musi nas wszystkich zarażać optymizmem? Żaden minister nie powinien być nigdy hurraoptymistą. Powinien być trochę optymistą. Tu jest taki punkt równowagi, którego musimy szukać, między tym, żeby ludzi i rynków nie straszyć, ale też nie mówić jawnie nieprawdy, bo dlatego że jeżeli ludzie się przekonają, że ktoś mówi jawnie nieprawdę, to nie będą go w ogóle słuchać. Rząd nas oszukuje? Myślę sobie, że jeżeli chodzi o budżet, to nas oszukiwał.