Kłopoty ma też Kazimierz Ujazdowski: Tak samo jak Zalewski, powinien powiedzieć, czy bliżej mu do PO, czy do PiS-u - dodał Brudziński i obiecał: dziś nie rządzimy, ale kiedyś wrócimy. Konrad Piasecki: Sekretarz Generalny Prawa i Sprawiedliwości Joachim Brudziński w studiu Kontrwywiadu, dzień dobry. Czuje się pan człowiekiem pokroju adiutanta? Joachim Brudziński: Ja z dużym zdumieniem przyjmuję te wszystkie dyrdymały wypisywane przez niektórych dziennikarzy. Szczególnie przoduje tu pan Jacek Żakowski, który z lojalności wobec swojego lidera, czyni zarzut i próbuje dezawuować. Ten dyrdymał panie pośle jest autorstwa Ludwika Dorna, który twierdzi, że Jarosławowi Kaczyńskiemu dobrze pracuje się tylko z ludźmi pokroju adiutanta. Mogę tylko życzyć panu Dornowi, żeby osiągnął taką pozycję polityczną, żeby u jego boku zechcieli pojawić się jacyś adiutanci, póki co ich nie widać. Nie mówię tego złośliwie, ale chcę podkreślić, że sięgając do historii przypominam sobie wybitne postacie, które bywały adiutantami. A potem się okazywało, że buławę marszałka nosiły w tornistrze. Ale czy uważa pan, że to jest obraźliwe wyrażenie? Nie, absolutnie. Ja z pewnym zażenowaniem odbieram tylko zdumienie publicystów, czy polityków, którzy z faktu lojalności, a czasami zafascynowania liderem, czynią politykom zarzut. Nowy szef klubu parlamentarnego to jest taki właśnie lojalny i zafascynowany Jarosławem Kaczyńskim człowiek o pokroju adiutanta? Nowy szef klubu parlamentarnego to przede wszystkim bardzo pracowity polityk, który całą swoją dotychczasową aktywnością polityczną udowadnia, na każdym kroku, że stanowiska, które obejmuje, go nie przerastają i na pewno nie przerosło go stanowisko wicepremiera w rządzie i proszę mi wierzyć, na pewno nie przerośnie go stanowisko szefa klubu i będzie skutecznie dla lidera i dla partii pracować. Proszę zatem na samym starcie nie dezawuować tej osoby. Ja nie dezawuuje, tylko pytam - jedyny kandydat zgłoszony przez samego prezesa, a ile głosów przeciwko? 18 głosów. 18 głosów?! To ponad 10 proc. w klubie. Panie redaktorze, proszę nie żartować. W PiS-ie nic już nie jest takie jak dawniej, jeśli 18 głosów pada przeciw Przemysławowi Gosiewskiemu. Podejrzewam, że podobna liczba głosów padła przeciw jego kandydaturze dwa lata temu, kiedy zostawał szefem klubu. Prawo i Sprawiedliwość jest formacją, w przeciwieństwie do tego, co się nam przypisuje, gdzie jest dużo miejsca na dyskusję. Są ludzie, którzy bardzo cenią Przemka Gosiewskiego, ale są też tacy, którzy uważają, że jego żelazna ręka w kierowaniu klubem może powodować pewnego rodzaju perturbacje dla tych, którzy chcieliby się trochę posnuć po korytarzach sejmowych. Ja będę się upierał, że nic w PiS-ie nie jest takie, jak dawniej, mógłby być ten sam szef komisji spraw zagranicznych, ale jego z kolei nie chcecie. Dlaczego Paweł Zalewski jako szef komisji spraw zagranicznych budzi taką wściekłość jego rodzimej partii? Ale u kogo pan widzi tę wściekłość? Choćby u pana? U mnie? Czy ja się wściekam? Choćby u premiera, który mówi, że Paweł Zalewski powinien się opamiętać. W partii, jak w każdej instytucji, firmie, musi być porządek. Nie może być tak, że Platforma Obywatelska będzie nam wybierała przewodniczących komisji. Jeżeli Paweł Zalewski chce z rekomendacji Platformy objąć przewodnictwo komisji, krzyż na drogę, niech idzie do Platformy Obywatelskiej. A pan będzie wnioskował o usunięcie go z partii? Dzisiaj będą zapadały decyzje, jakie komisje przypadną Prawu i Sprawiedliwości i kto z rekomendacji klubu obejmie szefostwo tych komisji. Jeżeli zgodzi się wbrew decyzji kierownictwa, to oczywiście będę wnioskował o to, aby się z Pawłem Zalewskim pożegnać. Pożegnać jako politykiem partyjnym, czy również jako członkiem klubu Prawa i Sprawiedliwości? Jeżeli przestanie być członkiem partii, to w sposób naturalny przestanie być członkiem klubu. W takim razie powinien też stracić mandat. Poselski? Tak mówi prezes Jarosław Kaczyński. Nie. Kto się nie zgadza z linią partii, ten rezygnuje z mandatu. Prezes Jarosław Kaczyński przypomina tylko pewien fakt, który wszyscy zaakceptowaliśmy podczas spotkania komitetu politycznego przed rejestracją list, że wszyscy, każdy z nas - ja również - jeżeli w swoim sumieniu uznam, że nie po drodze mi z partią, dzięki której uzyskałem mandat, to pożegnam się z tym mandatem.