Konrad Piasecki: Panie prezesie to koniec recesji, początek gospodarczego boomu, czy tylko chwilowa gospodarcza gorączka? Jan Krzysztof Bielecki: To zdecydowanie ożywienie gospodarcze, silny wzrost gospodarczy, bardzo dużo dobrych wiadomości i również - co bardzo cieszy po miesiącach gospodarki, która rosła głównie dzięki wzrostowi eksportu - widać, że ruszyła się również produkcja i w tym sektorze naszym trudnym budowlano-montażowym. Widać również wzrost popytu konsumpcyjnego. Konrad Piasecki: Ale czy te wzrosty to nie jest efekt takich gorączkowych zakupów przed wejściem do Unii Europejskiej w obawie przed podwyżkami VAT-u? Jan Krzysztof Bielecki: Zdecydowanie nie. Uważam, że tak silny wzrost to nie jest już jednorazowa przyczyna. Jeśli chodzi o taki mały znak zapytania to można go postawić przy przyczynach tego wzrostu sprzedaży detalicznej. Sprzedaż, która wzrosła 20 procent bardzo cieszy, ale dobrze byłoby wiedzieć na ile to w małym biznesie jest związane ze wzrostem np. zapotrzebowania na niektóre materiały. Konrad Piasecki: Panie prezesie, a czy ten nasz wzrost gospodarczy dzisiejszy jest bardzo wrażliwy i bardzo nieodporny na zakusy polityków? Jan Krzysztof Bielecki: W tym momencie ja bym polityków jeszcze zostawił z boku i zostawił z boku tę kwestię słynną - dotyczącą równowagi w polskich finansach publicznych i zagrożeń z tym związanych i wskazał na coś bardziej realnego, co wisi już niestety jako sygnał ostrzegawczy, albo takie zagrożenie dla naszej gospodarki i dla tego trwałego, zrównoważonego wzrostu - jakim jest wzrost napięcia inflacyjnego. Konrad Piasecki: Ale wysoką inflację można próbować dławić podwyżkami stóp procentowych. Jan Krzysztof Bielecki: Tak, ale tu zaczynamy już mówić o leczeniu niebezpiecznego zjawiska i dotychczas spodziewano się, że stopy procentowe będą szły dalej w dół, a tu nagle jak sam pan powiedział trzeba myśleć o podnoszeniu. Konrad Piasecki: Rozumiem, że bankowców to nie cieszy? Jan Krzysztof Bielecki: Bankowców żadna wahliwość nie cieszy, natomiast ma pan niewątpliwie rację, że dla polityków to na pewno nie jest dobre, nie jest przyjemne i stąd tyle się mówi, że trzeba być ostrożnym, żeby nie zabić tego rodzącego się wzrostu gospodarczego. Konrad Piasecki: Ale jednocześnie jest tak, że ludzie nie czują owoców tego wzrostu gospodarczego. Co piąty Polak jest bezrobotny, ludziom żyje się źle i biednie. Kiedy wreszcie będzie ten moment, kiedy będziemy mogli zacząć się nim cieszyć, a nie tylko obserwować? Jan Krzysztof Bielecki: Wydaje mi się, że w tej chwili popyt konsumpcyjny rośnie już na poziomie około 5 procent, więc to musi się przekładać na odczucia ludzi, na poziom życia obywateli. Natomiast najbardziej będzie się przekładał wtedy, kiedy ruszą inwestycje. Konrad Piasecki: A co zrobić w takim razie, żebyśmy za rok na pytanie "Kiedy będzie lepiej?" nie musieli odpowiadać "Już było"? Jan Krzysztof Bielecki: Dlatego właśnie mówimy o tym nie tylko w kategoriach zachwytu, ale w tym, że skoro ten wskaźnik temperatury pokazuje, że trochę już u pacjenta się podwyższa, to trzeba naprawdę popatrzeć na tę decyzję o stopach procentowych. Zwłaszcza, że w najbliższych miesiącach mogą być dalsze przesłanki do wzrostu presji na podwyższanie cen. Potem pomarzyć byłoby dobrze o tym, żeby w finansach publicznych też było więcej równowagi, bo równowaga to jest po prostu to, co jest podstawą do stabilnego wzrostu. Dopiero jak jest stabilnie, to każdy może z tego korzystać. Konrad Piasecki: A pan uważa, że działania polityków, o których słyszymy - takich rozdawniczych powiedziałbym - mogą zagrozić temu wzrostowi? Jan Krzysztof Bielecki: To jest taka typowa choroba we wszystkich właściwie krajach demokratycznych, że jak się zbliżają wybory to wszyscy chcą dawać, a nikt nie chce zabierać, ale ja sądzę, że tutaj jest zbyt dużo słów, natomiast za słowami czy pójdą czyny, czy pójdą konkretne decyzje - miejmy nadzieję, że nie, bo to nie tędy droga. Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę