Konrad Piasecki: Europoseł wciąż bezpartyjny? Adam Bielan: - Wciąż bezpartyjny. Bo uznał pan, że pokutny worek to mało twarzowe odzienie? - Nie, bo od mojego odejścia z PJN minęło w sumie niewiele czasu - kilka tygodni. I koledzy z PiS-u mówią, że jak pan worek założy i głowę popiołem posypie, to się zastanowią czy pana przyjąć? Co ze zbieraniem popiołu i co z workiem pokutnym? - Nie mam takiego worka. Nie ma pan też zamiaru prowadzić rozmów odnośnie powrotu do PiS-u? - Panie redaktorze, od mojego dojścia z PJN minęło mało czasu, więc zobaczymy. Jeszcze się pan nie zdążył zastanowić nad swoją przyszłością? - Zastanawiam się na tym intensywnie, ale nie chcę podejmować szybkich i pochopnych decyzji. A jak pan patrzy na ten PiS, to nie jest taki PiS, jaki pan sobie wymarzył? - Nie ma idealnych partii. Myślę, że wiedzą o tym wszyscy liderzy partyjni. Będąc w PiS-ie też nie byłem zadowolony ze wszystkiego, co PiS robił. To dotyczy chyba wszystkich członków PiS, włącznie z jej liderem. Oczywiście są partie mniej złe i takie, do których wstąpienia sobie nie wyobrażam. Pytam o ten PiS, bo ten PiS jest czasami taki, jakby pan nadal był tam rzecznikiem - prezes pójdzie do sklepu, napisze raport o stanie państwa, stanie w obronie kibiców. Teraz snuje plany wielkiego projektu. Coś przebija "Bielanowskiego" z tego Jarosława Kaczyńskiego. - Jestem bardzo zbudowany kongresem, który się wczoraj zakończył, kongresem o nazwie "Polska - Wielki projekt". Było kilkadziesiąt paneli, mnóstwo ciekawych gości, kilkaset osób z całej Polski. To jest rzeczywiście taki PiS, który jakbym chciał współtworzyć, który przypomina PiS z kongresu w Krakowie. I do takiego PiS-u chętnie by pan wrócił? - Do takiego PiS-u jest mi oczywiście najbliżej. Czyli to nie jest taka partia, którą pan wyklucza ze swojego spektrum politycznego? - Ja byłem w PiS-ie 10 lat, więc gdybym powiedział, że wykluczam PiS ze swojego spektrum politycznego, to byłbym nieuczciwy. A potrafi pan powiedzieć i przejrzeć, kto stoi za takimi zmianami prezesa i takimi zmianami oblicza PiS-u? - Trudno powiedzieć. Z całą pewnością Jarosław Kaczyński w tym, co robi, jest autentyczny, bo takie próby podejmował już wcześniej. Czasem jest tak, że emocje polityczne idą w innym kierunku i PiS daje się ponieść. PiS musi zrozumieć, że jest mu mniej wolno w mediach. Każda ostrzejsza wypowiedź jest bardzo mocno przez media wykorzystywana przeciwko niemu. Są tacy, którzy mówią, że te przemiany w PiS-ie są dowodem na to, że politycy związani z PJN zbyt wcześnie podjęli decyzję o wyjściu z PiS-u, zbyt wcześnie zaczęli knuć, bo PiS potrafi się zmienić, potrafi być inny niż tylko smoleński. - Być może. Można też powiedzieć, że fakt utworzenia PJN-u sprawił, że PiS musiał konkurować o tych wyborców trochę bardziej. W tym sensie PJN być może był pozytywnym katalizatorem przemian w PiS-ie. A gdyby udało się cofnąć czas, po raz drugi wyszedłby pan z Joanną Kluzik-Rostkowską z PiS-u? - Nie. Nie wyszedłby pan? Pozostałby pan w PiS-ie? - Wie pan, trzeba wyciągać wnioski również z błędów, które się popełniało. I to był błąd? - Historia pokazała, że tak. Bo Joanna Kluzik-Rostkowska nie okazała się polską Margaret Thatcher ani polską Angelą Merkel? - Ja nie chcę personalnie atakować Joanny Kluzik-Rostkowskiej i jakoś jej rozliczać. Chcę tylko powiedzieć, że PJN miał być opozycją, miał być zupełnie innym projektem politycznym niż jest w tej chwili. Miał być lepszą opozycją wobec rządów Donalda Tuska, a dzisiaj stał się przystawką części Platformy. Ale co to znaczy, że stał się przystawką części Platformy? - To znaczy, że realizuje jakieś taktyczne założenia pewnej frakcji w Platformie, tej frakcji "marszałkowskiej" Grzegorza Schetyny. Wierzy pan, że za powstaniem PiS-u i za dzisiejszymi postępkami PJN-u stoi palec Grzegorza Schetyny? - Ja nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych. Nie sądzę, żeby to Grzegorz Schetyna wymyślał PJN, daleki jestem od snucia takich wizji. Natomiast z całą pewnością bardzo dobre osobiste relacje liderki PJN-u i Grzegorza Schetyny przekładają się również na działalność polityczną. I w tym sensie PJN jest innym ugrupowaniem niż miał być od samego początku, niż my się umawialiśmy na to, jako członkowie-założyciele. Ale powie pan dzisiaj, że Joanna Kluzik-Rostkowska jest marionetką w rękach marszałka Sejmu? - Myślę, że dzisiaj PJN bierze udział w jakimś przetargu na koalicjanta Platformy Obywatelskiej. Przetargu o tyle kuriozalnym, że wszyscy dzisiaj wiedzą, że PJN nie ma dzisiaj szansy na wejście do parlamentu, więc żadnej koalicji po wyborach nie będzie. Wszyscy jak wszyscy, bo liderzy PJN-u cały czas wierzą, że się jakoś uda. - Co innego mają mówić publicznie? Ale jeżeli ma się jednoprocentowe albo dwuprocentowe notowania, a lider ma dzisiaj najgorsze notowania ze wszystkich liderów partyjnych, to trudno o jakiś optymizm. I co stanie się z politykami PJN-u w tej sytuacji? - Nie wiem, trzeba ich o to pytać. Pewnie część znajdzie się w szeroko rozumianym obozie Platformy, część być może będzie chciała wrócić do PiS-u, a część zakończy karierę polityczną. A kiedy Joanna Kluzik-Rostkowska mówi: "Przepraszam tych, których przekonałam do głosowania na Kaczyńskiego", to pan - jako były rzecznik PiS-u - też będzie przepraszał? - Nie, ja nie będę przekreślał swojej 10-letniej działalności w PiS-ie. Jeżeli ktoś się do tego posuwa, to robi to na swoją odpowiedzialność. Posuwa się m.in. Michał Kamiński. On stoi na czele takiej "antykaczyńskiej" krucjaty. - Muszę powiedzieć, że od kilku miesięcy nie rozumiem tego, co robi i mówi publicznie Michał Kamiński. Bardzo się w tej sprawie różnimy. Choć cały czas Michał Kamiński mówi: "Adam Bielan to mój przyjaciel". - Nie chcę mówić o kwestiach prywatnych, natomiast politycznie bardzo się różnimy, A kiedy politycznie spotykacie się na gruncie prywatnym, to pan mu mówi: "Michał, przestań" czy raczej "Michał, atakuj śmielej i ostrzej"? - O polityce nie rozmawialiśmy już od kilku ładnych miesięcy. To po co to Michałowi Kamińskiemu? To prawda, że on zamierza być ambasadorem Unii Europejskiej w Uzbekistanie? Bo gdzieś takie informacje wyczytałem i też słyszałem, niezależnie od tego co czytałem. - Trzeba by o to zapytać Michała Kamińskiego. Bardzo bym się zdziwił, gdyby te informacje były prawdziwe. Ale nie jestem rzecznikiem Michała, nie chcę się w jego imieniu wypowiadać. Ale uważa pan, że to niewykluczony scenariusz? - Czytam o tym i - jak widzę - te informacje nie są do końca dementowane. Ale ponieważ to są tylko jednak plotki, to nie chcę ich komentować. I jeszcze chciałem zapytać, czy w Prawie i Sprawiedliwości była taka umowa, że europosłowie mają kandydować do Sejmu, jeśli prezes ich o to poprosi? - Po wyborach część osób deklarowała chęć powrotu do polskiej polityki. Ale czy przed wyborami była taka umowa, że prezes Kaczyński powiedział: "Puszczę was do europarlamentu, ale pod warunkiem, że wrócicie na wybory sejmowe, jeśli tego zażądam"? - Nie wiem, ja takiej umowy nie zawierałem z prezesem Kaczyńskim. Nie wiem, jak to było w przypadku innych posłów. Pamiętam spotkania, na których część posłów deklarowała, że chce wrócić. Ale które to były osoby? - To nie było publiczne spotkanie, więc nie będę wymieniał nazwisk. Zbigniew Ziobro wróci do Sejmu w październiku? - Nie wiem, trzeba pytać o to pana posła Ziobrę. A pan wróci do PiS-u? - Zobaczymy, co przyszłość przyniesie.