Przypomnijmy, kandydatów jest 9, a wielu z nich ma znacznie wyższe kwalifikacje zawodowe niż były premier. Konrad Piasecki: Skąd weźmiecie kandydata na prezydenta Warszawy? Adam Bielan: Jak tylko wybory zostaną ogłoszone, będziemy się nad tym poważnie zastanawiać. A będą ogłoszone? To jest pytanie do urzędników wojewody i ewentualnie do sądu, jeśli to on miały decydować. A pan uważa, że wybory są nieuniknione? Z analiz prawnych, którymi dysponuje rząd, wynika, że tak. To dziwne, że rząd dysponuje zupełnie innymi analizami niż analizują to autorytety prawne; wszyscy profesorowie prawa. Pan Zoll, Regulski, Kulesza, Izdebski mówią, że wyborów być nie powinno, a prawnicy rządowi - że powinno. Po pierwsze, nie wszyscy prawnicy. Poza tym, jak wszyscy wiemy, interpretacje prawne są różne. Wiele z tych osób jest zaangażowanych politycznie i dlatego ich ekspertyzy są na korzyść Hanny Gronkiewicz-Waltz. A prawnicy rządowi nie są? Bardzo często słyszymy ekspertów, którzy mówią, że w tej sprawie nie należy przestrzegać prawa do końca; należy zmienić ustawę, aby działała wstecz. Należy tak naprawdę stworzyć ustawę ad personam, ponieważ gdy wcześniej ta sytuacja dotyczyła setek innych samorządowców, a nie Hanny Gronkiewicz-Waltz ci sami eksperci raczej się w mediach nie wypowiadali. Czy premier bez zgody i decyzji sądu wprowadzi komisarza do Warszawy. Czy powinien to zrobić? To jest pytanie do pana premiera. Jak rozumiem, decyzję będzie podejmował nie premier, ale wojewoda. Pańskim zdaniem, powinien to zrobić czy nie? Jak sądzę, będziemy w tej sprawie czekać na decyzję sądu. Ale to jest tylko moja opinia. Czyli nie będzie takiego rozwiązania siłowego? W ogóle nie sądzę, aby doszło do jakiegokolwiek rozwiązania siłowego, bo wierzę w zdrowy rozsądek zarówno wojewody, jak i pani Hanny Gronkiewicz-Waltz. Porzucając decyzje prawne, wojewody, gdyby jednak wybory były, to kto przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz z PiS-u? PiS nie ma w tej chwili kandydata. Ta sytuacja jest dla nas zaskoczeniem - jak podkreślał premier - ponieważ nikt nie mógł się spodziewać, że pani prezydent Gronkiewicz-Waltz po kilku tygodniach urzędowania doprowadzi do takiego chaosu. To może nie wystawiajcie kandydata? Rozważamy różne możliwości. Również taką. Wydaje mi się mało możliwe, aby jedna z większych partii w Polsce nie wystawiła kandydata. To wyborcy będą wybierać, ale to partia musi wystawić. Sondaże mówią, że ani Ziobro, ani Gilowska, ani Ujazdowski, ani Romaszewski nie mają szans z Hanną Gronkiewicz-Waltz. Jeśliby ktoś miał szanse minimalne, to kto? Jak rozumiem Kazimierz Marcinkiewicz. Takie są sondaże. To jest pytanie do premiera Marcinkiewicza, czy chciałby jeszcze raz startować w Warszawie. A pan mu je zadał? Natomiast ja do końca nie wierzę sondażom. Sondaże pokazywały, że wygra Platforma Obywatelska wybory parlamentarne rok temu, że wygra Donald Tusk wybory prezydenckie. Ale tak się nie stało. A co z tym Marcinkiewiczem. Ściska pan kciuki, żeby został prezesem PKO BP czy nieszczególnie? Uważam, że pan premier Marcinkiewicz powinien zostać w polityce; że jego odejście z polityki byłoby większą stratą. Natomiast to jest jego decyzja i nie chce na nią wpływać. Kilka dni temu odbywał się komitet polityczny PiS, na którym zadano pytanie panu premierowi, czy byłby gotowy startować - on wówczas odmówił. Do czego byłyby gotowy Marcinkiewicz, gdyby przegrał wybory na prezesa PKO BP? Podobno ma coraz mniejsze szanse. Dowcip krążący w polityce mówi, że premier zadzwonił do ministra skarbu i powiedział mu: Wojtku, niech wygra lepszy. Co ostatecznie pogrzebało szanse byłego premiera. Nic nie wiem, żeby konkurs był już rozstrzygnięty i żeby pan premier go przegrał. Gdyby tak się stało, będziemy się martwić. Ale na dzisiaj sądzę, że pan Marcinkiewicz jest faworytem. Dzisiaj patrząc na gazety, można doznać dysonansu poznawczego. "Gazeta Wyborcza" pisze, że Marcinkiewicz już przegrał, "Dziennik" pisze, że już wygrał. A co wie na ten temat rzecznik PiS-u? Nic na ten temat nie wiem, bo o tym decyduje rada nadzorcza PKO BP, a nie PiS. To przedstawicieli rady nadzorczej trzeba pytać, jakie są wyniki konkursu. Mam nadzieję, że on dzisiaj zostanie rozstrzygnięty. A te informacje w mediach to są czyste spekulacje. Rozumiem, że jeśli Marcinkiewicz wygra, to PiS nie będzie miał z tym nic wspólnego? Oczywiście, że będziemy mieć z tym coś wspólnego ponieważ PKO jest bankiem państwowym. Przedstawicieli Rady Nadzorczej nominował tam minister skarbu. Natomiast to nie jest tak, że premier czy jakikolwiek inny polityk dzwoni w tej chwili do członków Radu Nadzorczej i mówi jak ma wyglądać konkurs. To oni ponoszą odpowiedzialność za wyniki tego konkursu i dlatego oni mają głos decydujący w tej sprawie. A mówiąc już tak zupełnie poważnie, to uważa pan, że fizyk z dwutygodniowym doświadczeniem w bankowości, może przedrzeć się przez wymogi Nadzoru Bankowego? Ten fizyk był przez rok premierem i to bardzo dobrym, skutecznym premierem o czym świadczą choćby notowania?. Ale Komisja Nadzoru Bankowego wymaga doświadczenia w bankowości. Zarządzał przez ponad 3 miesiące wielkim przedsiębiorstwem jakim jest Warszawa. Myślę, że Kazimierz Marcinkiewicz ma odpowiednie doświadczenie, ale ostateczną decyzję podejmują członkowie Rady Nadzorczej. A dlaczego Zyta Gilowska mówi, że ma co do tego wątpliwości? Ne słyszałem takiej wypowiedzi pani premier. Mówiła to trzy tygodnie temu w radiu RMF. Ma prawo mieć wątpliwości. Powtarzam, decyzje będą podejmować członkowie Rady Nadzorczej. Oni wezmą za tą decyzję odpowiedzialność. Myślę, że politycy powinni być w tej sprawie bardziej powściągliwi. Jak Marcinkiewicz sobie nie poradzi w PKO BP to co, Lotos następny w kolejce? Panie redaktorze nie chcę się bawić w tego rodzaju spekulacje. Myślę, że one nie są do końca poważne i ubliżają panu premierowi Marcinkiewiczowi. Przyzna pan, że to w ogóle jest dosyć żenująca historia. Ja uważam, że pan Kazimierz Marcinkiewicz powinien pozostać w polityce. Ale szanuję jego decyzje i myślę, że ma duże szanse w konkursie na prezesa banku. Bo polityką się cały czas interesuje. Cytat z jego bloga: "Wreszcie udało mi się spotkać Jana, mojego przyjaciela z zaprzyjaźnionej partii. Gadaliśmy aż 4 godziny i to niewiarygodne, ale zgadzaliśmy się w 99 procentach". Pan się domyśla o jakiego Jana może chodzić? Chodzi oczywiście o Jana Marię Rokitę. Myślę, że wielu polityków PiS w ostatnich tygodniach zgadza się w wielu sprawach z panem posłem. Myśli pan, że także w tym, że rząd Kaczyńskiego, który jak żaden marnuje szanse, jest słaby i zacięty a PiS ma liderów z marnymi kwalifikacjami? W tym oczywiście nie? A może Marcinkiewicz z tym się akurat zgadza? O to trzeba pytać pana premiera Marcinkiewicza. Ja przypomnę, że pan premier jest cały czas członkiem władz PiS. Widziałem go na kilku ostatnich posiedzeniach zarządu komitetu politycznego PiS i nie był przesadnie krytyczny. Uważa pan, że ten romans Marcinkiewicza z Rokitą może do czegoś doprowadzić? Nie sądzę. Pan premier Marcinkiewicz wielokrotnie powtarzał, że jest lojalnym członkiem PiS. Udowadniał to wiele razy wbrew rozmaitym zarzutom kierowanym pod jego adresem, a w tej chwili publicznie powtarza, również w tym blogu, że chce odejść z polityki. Kłopoty Rokity mogą wyprowadzić go z Platformy. Pan poseł Rokita jeszcze kilka dni temu oświadczył, że jest lojalnym członkiem PO. Aczkolwiek trudno w tę deklaracje wierzyć. Oferta wejścia do rządu Kaczyńskiego jest wobec Rokity cały czas aktualna? Sądzę, że drogi pana Rokity i PO powoli się rozchodzą. A oferta wejścia do rządu jest aktualna? My wielokrotnie powtarzaliśmy, że pan poseł Rokita jest niezwykle zdolnym politykiem i byłby dobrym ministrem. A ministrem czego? Tę kwestię zostawiam już do ewentualnej rozmowy pana premiera z posłem Rokitą. On w tej chwili jest politykiem PO, nie sądzę, żeby premier składał jakiekolwiek oferty politykom PO. Dziękuję za rozmowę.