Konrad Piasecki: Uśmiechnięty, uradowany i dumny z prezydenta. Adam Bielan: Jestem uśmiechnięty, bo dobrze rozpoczynam dzień - od spotkania z panem. Warto było prowadzić tę tygodniową awanturę, warto było walczyć z premierem, warto było czarterować samolot dla tych dwudziestu kilku godzin w Brukseli? Nie warto było i nie wiem, dlaczego Kancelaria Premiera posuwała się do takich kroków, jak niewydanie samolotu, jak niewydanie instrukcji negocjacyjnych. Czy było warto dla zabrania parę razy głosu w Brukseli tak strasznie walczyć i tak strasznie postawić sprawę na ostrzu noża? Prezydent Lech Kaczyński był na większości szczytów Unii Europejskiej w czasie swej kadencji, pierwszy raz zdarzyło się, żeby premier sięgał po tego typu środki. To jest hańbiące, kompromitujące. Chcę powiedzieć, że dwa miesiące temu, kiedy razem wybierali się na szczyt ws. Gruzji, premier powiedział wyraźnie, że jeżeli pan prezydent życzy sobie uczestniczyć w szczycie, to nie ma sprawy - lecą razem jednym samolotem, a prezydent jest szefem. Ale teraz sytuacja się zmieniła i premier nie potrzebuje prezydenta - tak mówi. Sytuacja zmieniła się wyraźnie, panu premierowi od kilku tygodni puszczają nerwy, staje się niezwykle agresywny i posuwa się do rzeczy - powtarzam - hańbiących. Warto było kłamać, fałszywie oskarżać, panie pośle? Na przykład? Ministrowie prezydenccy skarżyli się: "na polecenie szefa MSZ odebrano nam przepustki", a urzędnicy brukselscy mówią: "nikt nie rozważał możliwości wpuszczenia tych panów do gmachu". Każda delegacja dostaje mniej więcej 15 przepustek dla współpracowników. Skoro na sali obrad był pan prezydent to po to, by uniknąć takich sytuacji, jakie miały wczoraj miejsce, kiedy prezydent musiał opuszczać budynek, żeby naradzić się ze swoimi dwoma czy trzema pracownikami. Ale to była decyzja Brukseli, decyzja sekretariatu, a nie decyzja ministra spraw zagranicznych. Panie redaktorze, minister spraw zagranicznych podjął decyzję, żeby po prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie przyjechał w środę przedstawiciel Polski przy Unii Europejskiej tylko ambasador w Belgii. To jakiś straszny afront jest? Minister spraw zagranicznych uznał, że pan prezydent jest z prywatną wizytą w Belgii. Rozumiem, że szedł tutaj tokiem myślenia Tomasza Arabskiego - szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Minister spraw zagranicznych w ciągu ostatnich dwóch, trzech dni popełnił niezwykle dużo złośliwości pod adresem prezydenta i jego współpracowników. Złośliwości były - to prawda, ale z obu stron. Premier przeprosił za samolot, czy prezydent i jego ministrowie nie przeproszą za to wszystko, co się działo? Czy pan słyszał, że pan premier przeprosił pana prezydenta za samolot? Słyszałem, że powiedział "przepraszam za to wszystko, co się stało". Pan nie słyszał tego? Powiedział, że jeśli ktoś poczuł się urażony, zniesmaczony tym, co oglądał - jak rozumiem, myślał tutaj bardziej o wyborcach czy widzach - to przeprasza. Nie słyszałem, żeby przeprosił prezydenta. Wręcz przeciwnie jeszcze w środę - wszyscy pamiętamy tę odzywkę "chcieć to sobie możesz" - był niezwykle agresywny wobec pana prezydenta. Ale tu nie chodzi tylko o przeprosiny. Ktoś powinien ponieść odpowiedzialność osobistą za taką decyzję jak na przykład niewydanie panu prezydentowi samolotu. Osobistą czy finansową? Podobno Kancelaria Prezydenta zamierza domagać się od kogoś tych 150 tysięcy. Po pierwsze - osobistą i tutaj myślę, że szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów powinien zachować się jak człowiek honoru i odejść ze stanowiska. Poza tym finansową - ten czarter kosztował 150 tys. złotych. Nie ma żadnego powodu, żeby polscy podatnicy za to płacili. Ale kto to powinien zapłacić? Tomasz Arabski z własnej kieszeni? Myślę, że powinien za to zapłacić Tomasz Arabski i ewentualnie Donald Tusk, jeśli on kazał mu podjąć taką decyzję. 150 tys. dla Tomasza Arabskiego to roczna pensja. Przepraszam pana bardzo, Donald Tusk to jest polityk, który zaczynał swoją kadencję w funkcji premiera, latając samolotami rejsowymi do Brukseli, bo tak podobno było oszczędniej. Jeżeli pan premier oszczędzał podczas takiego wyjazdy 2-3 tysiące, a teraz naraził Skarb Państwa na tego rodzaju koszt, to powinien ponieść konsekwencje. Czy PiS-owskiego spindoktora stać na chwilę szczerości? Oczywiście, stać mnie nie tylko na chwilę, ale na całe godziny szczerości. No to niech pan powie, ile w tej całej historii było polskiej polityki, ile było emocji, ile było działania na użytek krajowy i wyborczy? Było z całą pewnością bardzo dużo emocji i z całą pewnością premier Tusk kierował się w swoich decyzjach również względami kampanii prezydenckiej. Pan wie oczywiście, że ja pytam o prezydenta. A pan wie oczywiście, że Donald Tusk jest kandydatem PO w wyborach prezydenckich w 2010 roku i chce zrobić wszystko, żeby upokorzyć Lecha Kaczyńskiego przed tą kampanią. Ja pana namawiam na szczerość, a pan odbiega ku premierowi. Jestem szczery, wszyscy wiedzą, że Donald Tusk będzie startował w tych wyborach, i że to zatruwa życie, zatruwa relacje między premierem i prezydentem. Moja teza też jest taka, że mamy do czynienia z prawdziwym początkiem kampanii wyborczej w 2010 roku. No, ale dlaczego nie można było tego zorganizować tak jak dwa miesiące temu? Czym się różnił ten szczyt od tego sprzed dwóch miesięcy? Tamten był poświęcony wyłącznie Gruzji, a tutaj były sprawy klimatyczne, finansowe, czyli sprawy naszego rządu. Ten również był poświęcony m.in. Gruzji, ten również oceniał bardzo ważne negocjacje Unia Europejska-Rosja, w których premier Donald Tusk popełnił wiele błędów. Przypominam tylko wycieczkę do Moskwy na początku kadencji. Pan prezydent miał prawo nie mieć do końca zaufania. Powiedzmy sobie szczerze, prezydent mógł sobie odpuścić ten szczyt. Nic by się nie stało, gdyby prezydent się tam nie pojawił. Rozumując w tych kategoriach, prezydent w ogóle mógł sobie odpuścić wiele rzeczy w tym kraju, ponieważ Platforma Obywatelska wygrała wybory parlamentarne w tym kraju. Jeśli nie rządzi Prawo i Sprawiedliwość, to należy oddać konstytucyjne uprawnienia rządowi. Myślę, że zdecydowana większość usłużnych publicystów byłaby zadowolona, gdyby prezydent ustąpił ze stanowiska i przyspieszył wybory prezydenckie. Niestety dla tych ludzi, w 2005 roku to Lech Kaczyński wygrał wybory prezydenckie, a nie Donald Tusk. Czy w obliczu tego, co się wydarzyło, premier otrzyma od prezydenta zaproszenia na wielki Bal Niepodległości? To nie ja decyduję w tej sprawie, ale myślę, że tak. Pan prezydent wyraźnie mówił, że nie bierze do siebie nawet takich aroganckich i niegrzecznych wypowiedzi pana premiera. Czyli razem tańczyć można, można też razem zmieniać konstytucję? Wyobraża pan sobie porozumienie PO i PiS-u w sprawie zmiany konstytucji przed następnymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi? Wyobrażam sobie porozumienie Platformy i PiS-u dotyczące zmiany konstytucji, chociaż nie wiem czy kampania wyborcza to najlepszy moment do pisania ustawy zasadniczej. Jeśli Platforma zaproponuje: siądźmy do stołu negocjacji, to PiS nie odmówi? PiS właśnie złożył swój projekt zmian w konstytucji i dla nas jest bardzo ważna reakcja Platformy w tej sprawie. Ale on nie dotyczy uprawnień premiera i prezydenta. My w naszych propozycjach zawieramy de facto propozycje, które Platforma zgłaszała w kampanii wyborczej. Otwarcie archiwów IPN, deubekizacja, kastracja pedofilów. Pytam o dyskusję na temat ustroju. Siądziecie do takich rozmów? Takie rozmowy będą się odbywać w komisji konstytucyjnej już wkrótce. Nasze propozycje leżą na stole. Czy ostrze gilotyny zsuwa się już na szyję Ludwika Dorna? Nikt nie będzie ucinać głowy Ludwikowi Dornowi. Ale jego usunięcie z partii jest przesądzone? Nie wiem, będzie decydować zarząd główny. Tak Jarosław Kaczyński powiedział. Chyba nie jest pan tak daleko od niego, żeby o tym nie wiedzieć. Prezes Kaczyński zapowiedział wniosek o usunięcie Ludwika Dorna, ale to jest decyzja zarządu głównego. Ale zarząd ją podejmie? Zobaczymy. Pan będzie głosował "za"? Nie jestem członkiem zarządu. Aż tak źle z Adamem Bielanem? Dziękuję bardzo. Dziękuję bardzo.