Tomasz Skory, RMF: Na początek o szczycie Rady Europy. Drugi i ostatni dzień szczytu zapowiada się spokojniej. Oprócz najazdu zagranicznych gości Warszawa przeżywa także najazd policjantów, stoją na każdym rogu. Czy są jakiekolwiek powody, żeby się aż tak zabezpieczać? Ryszard Kalisz: To zagwarantowanie bezpieczeństwa jest bardzo racjonalne. Że stoją na każdym rogu, to obywatele się z tego cieszą. Natomiast za to, że są korki w Warszawie mogę tylko warszawiaków przeprosić, z tego ja też się nie cieszę. Jechałem tu do pana dużo dłużej niż normalnie. Ale to jest wynik tego, że jednak trzeba zapewnić głowom 22 państw bezpieczeństwo; przyjechało 46 delegacji. Ale bezpośredniego niebezpieczeństwa chyba nie było? Bezpośredniego niebezpieczeństwa nie było, znaleziono w niedzielę jedną atrapę, która wydawała się bombą, jeden samochód potrącił policjanta, który regulował ruchem i w nocy z niedzieli na poniedziałek został rozwalony przez autobus parkan ambasady szwajcarskiej w Warszawie. Ale chcę powiedzieć, że ten szczyt Rady Europy dużo mniej ogranicza poruszanie się mieszkańców Warszawy niż ubiegłoroczne Forum Ekonomiczne. Ale znacznie większy niepokój niż wydarzenia wokół szczytu budzi to, co się wydarzyło w piątek. Jak to jest możliwe, że komendant śląskiej policji bierze od mafii paliwowej kilkaset tysięcy złotych, sprzedaje jej dokumenty dotyczące jej zwalczania z nazwiskami, czym powoduje niebezpieczeństwo dla funkcjonariuszy, spokojnie odchodzi z policji i zostaje zatrzymany po dwóch latach? To się w głowie nie mieści. Dlatego ja zarządziłem kwerendę, przegląd wszystkich dokumentów i czynności policji, zarówno w Komendzie Głównej Policji jak i w Komendzie Śląskiej w roku 2001 i 2002. Tam już się okazuje, że było prowadzone postępowanie przez Biuro Spraw Wewnętrznych - taką policję w policji, że w grudniu 2001 przeprowadzono rozmowę dyscyplinującą z generałem Mieczysławem Klukiem. Rozmowę dyscyplinującą?! Wtedy ja nie byłem ministrem. Ówczesne władze policji i kierownictwo Biura Spraw Wewnętrznych podjęło taką decyzję. Ja dzisiaj z perspektywy czasu mogę to ocenić i wydaje mi się tutaj, że należy bardzo głęboko się temu przyjrzeć. Bardzo ważna jest jedna rzecz, że Kluk odszedł w październiku 2002 roku, powołał go minister Biernacki w 1999 roku, to są sprawy sprzed kilku lat i my dzisiaj te sprawy, wtedy się dziejące, musimy wyjaśnić. Ale jeden z pańskich poprzedników - Krzysztof Janik - nie odwołał generała Kluka, tylko czekał, aż ten łaskawie odejdzie. Ale w końcu generał Kluk odszedł. W znalezionych w domu generała notatkach kreuje on się na policjanta, który pełnił misję rozpracowania mafii paliwowej na polecenie nieżyjącego od 6 lat komendanta głównego generała Marka Papały. Pan daje wiarę podobnym wyjaśnieniom? W tej sprawie nie mogę się wypowiadać, dlatego, że trwa postępowanie prowadzone przez prokuraturę i ABW. Co innego prowadzić dziennik, kiedy się każdego dnia spisuje jakieś czynności, a co innego jest po kilku latach, już będąc w określonej sytuacji, pisać wspomnienia. Niech to będzie mój komentarz. Podobnie wyjaśniali swoje związki z mafijną firmą Victoria wysocy oficerowie ABW, na przykład Paweł Pruszyński, zastępca szefa ABW. To dość znamienne. Nie liczy się Pan z tym, że na przykład generała Kluka ktoś wkręca? Wszystko musi być wyjaśnione. W tej chwili prokuratura prowadzi śledztwo, czynności wykonuje również ABW i wszystkie okoliczności i również ta okoliczność "wkręcenia" musi być brana pod uwagę, ale przede wszystkim, z tego co ja wiem, są mocne dowody. Pan pytał szefa ABW, ministra Barcikowskiego czy to aby nie jest tak, że jego firma wrabia człowieka pańskiej firmy? Kiedy mam do czynienia z czynnościami operacyjnymi tę sprawę zostawiam ABW. Jeśli się Pan o to pyta: nie pytam się, co do czynności operacyjnych szefa ABW, jakie czynności podejmuje ABW. Jeszcze jedna zastanawiająca rzecz. O interwencję w sprawie jednej z firm prosił wiceministra wiceminister spraw wewnętrznych Zbigniew Sobotka. Tak twierdzi generał Kluk, zacytuję: "widziałem, że mu bardzo na tym zależy, bo na kampanię wyborczą potrzebują pieniędzy, a ta firma jest im akurat bardzo przychylna". Wszystkie okoliczności, które są podawane w dzisiejszej "Gazecie Wyborczej", ten fragment wspomnień generała Kluka, muszą być dogłębnie wyjaśnione, ta również. A taka: "Nie informowałem Komendy Głównej, bo znałem tą instytucję i nie widziałem sensu". Również trzeba wyjaśnić jakie mechanizmy panowały wtedy w Komendzie Głównej w 2001 roku, w 2000. Wczoraj wieczorem był u mnie komendant główny policji, informował mnie o wstępnych ustaleniach. Ja chcę do głębi wyjaśnić sytuację, która była w policji w latach 2000, 2001, 2002. Te wszystkie okoliczności, o które Pan pyta, bo one są zastanawiające i opinia publiczna musi znać odpowiedź na nie. Posłuchaj: