Konrad Piasecki: Moim gościem jest posłanka, kandydatka na przewodniczącą Sojuszu, Jolanta Banach. Jolanta Banach: Kandydatka na kandydatkę. Konrad Piasecki: Kandydatka na kandydatkę namaszczona przez Leszka Millera, tak się pani czuje? Jolanta Banach: Nie, tak się nie czuję. Premier nie zgłaszał kandydatów na posiedzeniu zarządu, robili to koledzy, koleżanki. Konrad Piasecki: Ale wielce panią wczoraj zachwalał, mówił, że dałaby pani lewicy twarz społecznej wrażliwości. Jolanta Banach: Ja bardzo sobie cenię te komplementy, ale one nie są formalnym namaszczeniem i myślę, że do takiego nie dojdzie. Konrad Piasecki: A te komplementy, ten entuzjazm Leszka Millera traktuje pani poważnie i serio? Jolanta Banach: Poważnie i serio traktuję rezygnację premiera z funkcji przewodniczącego partii, a w konsekwencji trzeba poważnie traktować rekomendacje, które się pojawiają tu i ówdzie, ale najbardziej poważnie trzeba będzie wysłuchać opinii członków partii i to w najszerszym możliwym zakresie. Konrad Piasecki: A czy te ciepłe słowa, to nie są takie ciepłe słowa na otarcie łez, bo <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-leszek-miller,gsbi,1493" title="Leszek Miller" target="_blank">Leszek Miller</a> wie, że pani przewodniczącą i tak nie zostanie? Jolanta Banach: Co daj Boże - mówię teraz o swoich preferencjach. Nie sądzę, żeby premier wiedział już, że nie zostanę, dlatego, że moment, w którym znalazł się Sojusz prowokuje scenariusze trudno przewidywalne, że tak powiem, a w związku z tym, nie sądzę, żeby premier pisał tego rodzaju scenariusze i żeby były to scenariusze cyniczne. Konrad Piasecki: Pani poseł, a czy wsparcie premiera nie jest dziś "pocałunkiem śmierci" w SLD? Jolanta Banach: Tego nie wiem, to się dopiero okaże. Konrad Piasecki: A jak pani czuje? Jolanta Banach: Ale proszę pamiętać, że premier wypowiadał się o czterech kandydatach... Konrad Piasecki: Ale o pani najcieplej. Jolanta Banach: ...i nie wykluczał, że będą również inni. A to, że cieplej, to tylko należy się z tego cieszyć. Konrad Piasecki: Ale czy uważa pani, że dzisiaj wsparcie Leszka Millera to nie jest "pocałunek śmierci? Że jeszcze ten człowiek się dla partii liczy? Jolanta Banach: Myślę, że tak. Ostatnia Rada Krajowa SLD, która zrealizowała zamierzenia, czy scenariusze pana premiera dowodzi tego, że to jest człowiek, przewodniczący, który cieszy się ciągle poparciem i autorytetem w partii. Konrad Piasecki: Czy osoba, która - jak mówią politycy Sojuszu - różniła się charakterologicznie i nie mogła porozumieć się z Jerzym Hausnerem i odeszła z ministerstwa gospodarki może teraz wesprzeć jego program? Jolanta Banach: Nie, nie. Wykluczam różnice charakterologiczne. Tak naprawdę, to nie wiadomo, co to jest. Wszyscy się różnimy charakterologicznie i bardzo dobrze, bo gdybyśmy się nie różnili charakterologicznie, to należelibyśmy do grona analityków bankowych, którzy w ogóle się nie różnią między sobą. A różnice dotyczyły jednej, konkretnej sprawy i nie były to różnice między mną a premierem Hausnerem. Były to różnice dotyczące poglądu na to, czy można w biegu zmieniać ustawę, która jeszcze nie weszła w życie i która została uzgodniona z partnerami społecznymi. Konrad Piasecki: A swoje stosunki z Jerzym Hausnerem określiłaby pani jako ciepłe i miłe? Jolanta Banach: Bardzo ciepłe i bardzo miłe. Myśmy się spierali, myśmy się nawet kłócili, ale pan premier Hausner należy do ludzki, którzy mają niebagatelny warsztat naukowy, intelektualny i umie słuchać. Konrad Piasecki: A czy te ciepłe i miłe stosunki przekładają się też na pani stosunek ciepły i miły do planu Hausnera? Jolanta Banach: To nie jest już plan Hausnera. To jest już plan całego rządu. To już jest plan Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Taki plan nie spotyka się z ciepłym i życzliwym poparciem prawie całości członków SLD. To jest raczej stosunek, który wynika z konieczności w sensie Kirke-Gordowskim. My chyba nie mamy wyjścia. Stoimy trochę pod ścianą. Konrad Piasecki: Gdyby Jolanta Banach została szefową SLD to plan Hausnera miałby większe czy mniejsze szanse na przyjęcie? Jolanta Banach: Jeżeli będzie taka decyzja partii, aby weryfikować jeszcze dalej sposób racjonalizacji i oszczędności to oczywiście jest to wola partii a nie wola przewodniczącego. Tu nie ma partii wodzowskiej. Konrad Piasecki: Ale ma na pani na temat planu Hausnera jakieś zdanie? Jolanta Banach: Jeśli będzie zakładał jasny i prosty scenariusz obrony poziomu dochodów, w tych które uznajemy za najbiedniejszych i o których wiemy, że są najbiedniejsi - np. emerytów i rencistów otrzymujących najniższe świadczenia - to ja się pod taka zmianą czy pod takim skorygowanie planu oczywiście podpiszę. Konrad Piasecki: Kto pani zdaniem ma największe szanse na schedę po Leszku Millerze? Krzysztof Janik, Jerzy Szmajdziński, Andrzej Celiński? Jolanta Banach: Tego nie wiem i nie jestem w stanie ocenić tych szans. Trzy tygodnie, które nam zostały do konwencji pozwolą zorientować się, kto tak naprawdę cieszy się największym poparciem czy preferencją. Konrad Piasecki: A gdyby pani dzisiaj miała postawić w ruletce na któreś nazwisko? Jolanta Banach: Nie. Nie będę stawiała, dlatego, że wszyscy koledzy są znakomici, znani opinii publicznej, znani Sojuszowi bardziej niż ja. Konrad Piasecki: Ale na siebie by pani nie postawiła? Jolanta Banach: Na siebie stawiam w najmniejszym stopniu. Nie z powodu fałszywej skromności, tylko dlatego, że ja się zajmowałam dotychczas raczej pracą organiczną i bardziej profesjonalną w SLD. Mówię o polityce społecznej a nie funkcjami i liderowaniem w sensie politycznym. Konrad Piasecki: Dziękuję za rozmowę.