Robert Mazurek: Sąd zmienił statut SLD, poinformował o tym Włodzimierz Czarzasty, teraz może powstać Nowa Lewica i to oznacza de facto koniec. Adrian Zandberg: - Nic nowego. Informacja o tym, że Sojusz i Wiosna będą się łączyć i tworzyć wspólną formację, nie jest tajemnicą. Nie żal panu SLD? Taka piękna historia. Kawał historii. - Wszystko się zmienia. Jak pan będzie wspominał tę partię? - Ja myślę sobie, że to była partia o zróżnicowanej historii. Miała w tej historii swoje dni chwały, jak wtedy, gdy wprowadziła Polskę do Unii Europejskiej, miała też rzeczy, których jej członkowie potem przez lata się wstydzili. Kilka lat temu w 2015 roku mówił pan: "Nie mieliśmy wielkiego pożytku z postkomunistycznego kadłubka, którym było SLD". Rok później mówił pan w "Dzienniku Bałtyckim", że "przez lata pod słowem Lewica funkcjonowała partia skorumpowanych aparatczyków, wdzięcząca się do biznesu i mająca w nosie pracowników". Podobnych cytatów z pana mam mnóstwo. Teraz, rozumiem, pan się do tych "aparatczyków, wdzięczących się do biznesu" przyłączył i nie wypada już mówić o nich źle? - Wie pan, ja nigdy nie ukrywałem tego, że moja ocena rządu Leszka Millera była oceną krytyczną. I to, że koalicja mogła powstać, że udało się zbudować lewicową listę, jest wynikiem jednej, bardzo prostej rzeczy - tego że ci, którzy w tym momencie kierują Sojuszem Lewicy Demokratycznej, potrafili krytycznie spojrzeć na własną przeszłość. Nie, to jest wynikiem tego, że Grzegorz Schetyna nie wziął SLD na pokład... - Wie pan, jest wynikiem kilku rzeczy, ale bez tej zmiany, bez tego spojrzenia krytycznego, nie byłoby możliwe pójście do przodu, nie byłoby zbudowania listy, która poszła do tych wyborów z programem lewicowym, co... Adrian Zandberg gryzie się proszę państwa we własny język, to piękny widok. Ale porozmawiajmy teraz o czymś, co się stanie dopiero, bo dzisiaj marszałek Sejmu Elżbieta Witek ma ogłosić termin wyborów prezydenckich, to też nie będzie niespodzianka, bo zapewne te wybory będą jakoś za cztery miesiące, 10 maja mniej więcej. Czy panu nie żal, że to nie pan kandyduje? - Dlaczego miałbym mieć żal? Panie redaktorze, ja czekam z utęsknieniem na to, aż zostanie ogłoszony początek kampanii wyborczej. Jak ta kampania wyborcza ruszy, bo wtedy dopiero zacznie być ciekawie. Tak naprawdę podejrzewam, że ma pan to samo odczucie, że było coś przedziwnego w tym, kiedy Małgorzata Kidawa-Błońska ogłosiła początek swojej kampanii wyborczej, po czym minął miesiąc, minęły dwa miesiące, minęły trzy miesiące i nic się nie stało. Pan zatęsknił za tym, co ma panu do powiedzenia Małgorzata Kidawa-Błońska? - Ja bardzo chętnie usłyszę w tej kampanii, jakie ma poglądy pani marszałek na różne istotne kwestie, o których dotąd nie mówiła. Pan będzie działał w sztabie Roberta Biedronia, tak? - Będziemy wspierali Roberta Biedronia, wszystkie trzy partie... Ale czy pan będzie w sztabie? - Panie redaktorze, dzisiaj o godzinie 14 w Łodzi zostanie przedstawiony skład sztabu... Nie wytrzymam do 14. - Byłoby z mojej stronie nierozsądne, gdybym... No w Łodzi, dlatego że Hanna Gil-Piątek nie będzie musiała daleko jeździć. Ma być szefową sztabu Roberta Biedronia, to wszyscy już słyszeliśmy. Pan ma tam odpowiadać za sprawy programowe. Ale czy udało się panu przekonać Roberta Biedronia do czegokolwiek? - Panie redaktorze, jeżeli pan spojrzy na program wyborczy, z którym lewicowa koalicja wystartowała jesienią zeszłego roku, to myślę, że trudno nie odnaleźć tam dosyć istotnego wpływu pomysłów programowych Razem. Myślę, że to jest też jeden z powodów, dla którego ten konsekwentnie prospołeczny program, w którym wystąpiliśmy w tych wyborach, zyskał całkiem sporą popularność, spore poparcie. Czy podziękował pan już Jarosławowi Kaczyńskiemu? - Za co? Podniósł panu pensje. Zobowiązaliście się do tego, że pobieracie pensje tylko w wysokości trzykrotności pensji minimalnej. - To prawda. Pensja minimalna wzrosła. Teraz pańska pensja, jeśli pan nadal będzie wierny swojemu zobowiązaniu, będzie wynosiła 7800 zł. - Bodajże, tak. Brutto. - Zgadza się. My zresztą trzymamy się zasady, że tę nadwyżkę przekazujemy na cele społeczne. Ta nadwyżka to jest 2100 zł niecałe. - W tym momencie ona jest drobna, więc i to się oczywiście zgadza. Drobna? 2100 zł. - Nie, mniej. Zdecydowanie mniej. Pensja, uposażenie poselskie to jest 9892 zł brutto. - Nie, ależ oczywiście, że nie. Opuściło pana, obawiam się, to, kiedy prezes Kaczyński obniżał uposażenie poselskie. Dieta poselska wynosi 2500 zł i ona nie jest opodatkowana. - Ale pan mówi o diecie, czyli o środkach na działalność publiczną, a nie... Nie, dieta to jest coś innego. Dieta to jest wynagrodzenie panu np. kosztów tego, że sprawuje pan mandat posła... - No więc właśnie, mówi pan o kosztach sprawowania mandatu posła. ...jeśli nie jest pan posłem zawodowym. Na przykład można być posłem niezawodowym, prowadzić firmę, być lekarzem, nieważne, kimkolwiek, i nie pobierać uposażenia. Ale ja chcę pana spytać o jedno. Czy pan przekonał do tego, by pobierać wyłącznie trzykrotność pensji minimalnej, Roberta Biedronia? - Panie redaktorze, nie jest dla pana zaskoczeniem, że jesteśmy różnorodni... Pytam, czy pan go do tego przekonał. - Nie, szczerze mówiąc Robert Biedroń nie jest parlamentarzystą polskim, tak swoją drogą... To nie ma żadnego znaczenia, może przyjmować tylko trzykrotność pensji minimalnej. I resztę przesyłać na cele charytatywne. - To pana być może zaskoczę, że rozmawialiśmy i rozmawiamy o tym rozwiązaniu w ramach Koalicyjnego Klubu Lewicy. I powiem, dlaczego o tym mówię. Bo jest coraz więcej posłanek i posłów, którzy uważają, że to rozwiązanie, o którym my mówimy, czyli powiązanie płac parlamentarzystów z wielokrotnością wynagrodzenia minimalnego, jest sensowne systemowo. Żeby była jasność - nam tutaj nie chodzi o to, żeby komuś zrobić krzywdę. Nam chodzi o to, żeby było systemowe rozwiązanie, które te poziomy wiąże. To ja mam pytanie o sprawiedliwość. Przeczytałem wasz program podatkowy i nie tylko podatkowy. Czy Olga Tokarczuk powinna zapłacić podatek od Nobla? To jest 3,6 mln w przeliczeniu na złotówki. Taka nagroda. - Odpowiedź bardzo prosta: tak. A rząd PiS zwolnił ją z tego podatku. - Moim zdaniem, rozsądniejsze byłoby to, żeby wszyscy w systemie podatkowym byli traktowani równo. Ale to pana nie zaskoczę, bo ja od lat mówię też o tym, jeśli chodzi o różne rodzaje dochodów. To znaczy, żeby nie było takiej sytuacji, że jedni płacą podatek według stawek progresywnych, a inni są zwolnieni od tego de facto. Rozmawiał pan o tym z Włodzimierzem Czarzastym? - Tak, oczywiście. I co on na to? Bo on, jakby mu zsumować wszystkie dochody, ociera się o najwyższą stawkę, stawkę prezesów. Czyli 75 proc. Jak zareagował Włodzimierz Czarzasty na taką oto wieść - Włodek, jak wygramy, 3/4 twoich pieniędzy będziesz musiał oddać w formie podatku. - Oj, chyba nie zna pan do końca zasady funkcjonowania podatku progresywnego. Podatki progresywne włączają się od konkretnych stawek. Znam tę zasadę. Płacę podatki dłużej niż pan, dłużej żyję. - To bardzo dobrze, panie redaktorze. To znaczy, że chwalebnie różni się pan od wielu innych gwiazd mediów, którzy omijają system progresji podatkowej. Robert MazurekOpracowanie: Jonasz Jasnorzewski, Karol Pawłowicki, Malwina Zaborowska, Magdalena Partyła, Joanna Potocka Zobacz na RMF24.pl