Krzysztof Ziemiec: Czy polska polityka nadal pana wciąga, czy już umościł się pan w Brukseli i wszystko jest dalekie? Adam Bielan, europoseł PiS: Oczywiście, że mnie wciąga. Jestem polskim obywatelem i jestem jednym z polityków Zjednoczonej Prawicy, jestem szefem konwencji krajowej Porozumienia, partii Porozumienie, która tworzy Zjednoczoną Prawicę. A trzyma pan rękę na pulsie, wszystko wie co tylko się dzieje, pod stołem także? Tak, ja przecież mniej więcej połowę czasu spędzam w Polsce. Pomiędzy posiedzeniami w Brukseli i Strasburgu jestem w kontakcie z moimi przyjaciółmi. Nawet wczoraj mieliśmy szereg spotkań politycznych, bo wiadomo, że teraz zaczął się czas negocjacji wewnątrz naszego obozu przy okazji tworzenia rządu. O tym dziś porozmawiamy, ale zacznę naszą rozmowę od budżetu, bo to jedna z tych obietnic, które miały być spełnione - ten przyszłoroczny budżet taki dobry, bez deficytu. Wszystko wskazuje jednak, że ten deficyt będzie. Trochę tak, jakby po wyborach ta obietnica już była nieaktualna. Zobaczymy. Rzeczywiście jest spór, czy był spór, była różnica zdań w ramach Zjednoczonej Prawicy o zniesienie limitu tzw. 30-krotności. Dla tych słuchaczy, którzy nie wiedzą o co chodzi: chodzi o to, że dzisiaj płaci się składkę ZUS-u tylko do 30-krotności najniższej pensji, później już ta składka ZUS-owska się nie zwiększa. Była propozycja, żeby ten limit znieść, w związku z tym podwyższyć ZUS tym osobom, które zarabiają - mniej więcej - powyżej 8 tys. złotych. Porozumienie, czyli pana partia powiedziała, że absolutnie jest temu przeciwna. Porozumienie zgłosiło do tego zastrzeżenie. Myślę, że doszliśmy do porozumienia w ramach Zjednoczonej Prawicy, że tego nie będzie... No tylko ta obietnica nie jest spełniona. ...W związku z tym powstaje pewien ubytek po stronie dochodowej budżetu państwa, który musi być w jakiś sposób uzupełniony. Ale nazwijmy to po prostu deficytem i nazwijmy rzeczy po imieniu, że ten ubytek może tez skutkować ubytkiem poparcia, bo być może ludzie głosowali też dzięki temu, że to jest pierwszy budżet tak idealny. Z całą pewnością deficyt, nawet jeśli się pojawi, to będzie jeden z najmniejszych w historii. Pamiętajmy, że - owszem, my zapowiadaliśmy, był projekt budżetu bez deficytu na rok 2020, ale jak prześledzimy wszystkie lata, w których rządziliśmy, kiedy budżety zostały już zrealizowane - choćby rok 2018 - to mieliśmy rekordowo niski deficyt na poziomie 10 miliardów złotych, podczas gdy liderzy Platformy Obywatelskiej, jej główni doradcy - profesor Rzońca, kandydat na ministra finansów PO, przewidział deficyt na poziomie 100 miliardów złotych. Ten deficyt był 10 razy niższy. Kończąc już temat tego ZUS-u. Może "większokrotność" jest potrzebna dla budżetu? Minister Emilewicz sugerowała nawet 45-krotność, tak? Te najwyższe dochody byłyby w tej sprawie... Będą się w tej sprawie toczyły dyskusje. My w tej chwili jesteśmy w procesie formowania rządu. Najpierw ustaliliśmy kandydata na premiera, jest nim i pozostanie nim pan Mateusz Morawiecki. Teraz czekamy od pana premiera Mateusza Morawieckiego na propozycję podziału resortów. Przypisanie do poszczególnych resortów - być może będą zmiany organizacyjne wewnątrz rządu - poszczególnych nazwisk. W związku z tym musimy poczekać jeszcze 2,3, może 4 tygodnie na zakończenie dyskusji na temat tego problemu. O tym dzisiaj też porozmawiamy, ale najpierw wykorzystam pana znajomość Senatu - właściwie od podszewki jako, do niedawna, wicemarszałka tej najwyższej izby. Czy widzi pan powody, żeby przeliczać te głosy ponownie w tych sześciu okręgach? PKW wydała takie negatywne opinie, a okręgowa też komisja jedna wydała negatywną opinię. Po każdych wyborach w Polsce mamy kilkadziesiąt, kilkaset, nawet czasem kilka tysięcy protestów. Na pewno pan pamięta 1995 rok, kiedy zgłaszano kilkadziesiąt tysięcy protestów po zwycięstwie Aleksandra Kwaśniewskiego w wyborach prezydenckich. To jest prawo zapisane w kodeksie wyborczym. Jest wiele krajów o bardzo stabilnych systemach demokratycznych, z bardzo długą tradycją demokratyczną, w której jest automatyczne przeliczenie głosów, jeśli różnica między kandydatami jest niewielka, a w tych wyborach mieliśmy kilka okręgów senackich, w których różnica była mniejsza niż tysiąc głosów. W Stanach Zjednoczonych, na przykład na Florydzie, w takim momencie jest zarządzana automatyczny proces przeliczania głosów. No właśnie, ale tam się to robi w sposób bardzo przejrzysty. Prawie, że w obecności kamer. Może i u nas coś takiego powinno mieć miejsce? Nie mam nic przeciwko temu. My w ogóle od dawna domagaliśmy się, żeby np. nie niszczyć kart, które są oddawane w procesie wyborczym. Przypomnę naszym słuchaczom, widzom, rok 2010 - bardzo kontrowersyjne wybory samorządowe, kiedy była nadzwyczajna liczba głosów nieważnych, szczególnie w jednym województwie, w którym rządzi PSL - w województwie mazowieckim. Później te głosy zniszczono, zmielono, mimo protestów rozmaitych podmiotów. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby ten proces był jak najbardziej przejrzysty. Ale jest taka szansa, żeby były kamery trzech największych stacji telewizyjnych non stop i pokazywały ten sposób przeliczania? To już jest komisja Państwowej Komisji Wyborczej i Sądu Najwyższego. Pamiętajmy, że protesty nie zostały jeszcze rozpatrzone. W tej sprawie jest pewna, powiedziałbym, histeria opozycji. Opozycja, która oprotestowała nasze protesty wyborcze, dzień później złożyła swoje protesty wyborcze. Panie redaktorze, podstawą demokracji jest zaufanie obywateli do procesu wyborczego. Nie będzie tego zaufania, jeżeli nie będziemy mieć jasnych procedur możliwości zaskarżenia wyniku wyborów. Jeszcze krótko pana spytam: wyobraźmy sobie, jeśli rzeczywiście w środę byłaby decyzja o ponownym głosowaniu w choćby jednym z tych dwóch okręgów. Wyobraża sobie pan co będzie się wtedy działo? Jakie będą protesty? I gdyby te wybory nowe zmieniły wynik wyborów tych z 13 października? Nie ma w tym momencie takiej decyzji. Poczekajmy spokojnie na decyzję Sądu Najwyższego. Powtarzam, po każdych wyborach są protesty. Po tych wyborach wpłynęło takich protestów 60. W sumie chyba ponad 200 już teraz. Ja znałem informację sprzed kilku dni, więc to jest naprawdę ułamek. Nasze sześć protestów to jest ułamek protestów, które składały inne podmioty polityczne i obywatele. Czy Marian Banaś jest dla obozu władzy jeszcze atutem czy już obciążeniem, bo tu są opinie podzielone, choć wiele osób zmienia zdanie w ostatnim czasie? Czekamy na wynik kontroli, które przeprowadziło CBA, kontroli oświadczeń majątkowych pana Mariana Banasia. Ta kontrola już się zakończyła. No właśnie, ponad tydzień temu, dlaczego cały czas jest niejawna? Zgodnie z prawem każdy zainteresowany ma prawo złożyć uwagi do tej kontroli. Ma na to tydzień. Później czekamy na wnioski z tej kontroli. Jeżeli te wnioski potwierdzą zarzuty funkcjonujące w mediach, to będziemy oczekiwać od pana prezesa złożenia dymisji. On chyba na razie nie chce. Wszystko wskazuje na to, że chce być dalej prezesem NIK. Jak rozumiem, wykorzystuje czas na odwołanie, wykorzystuje czas na swoją obronę. Natomiast, jeżeli te zarzuty się potwierdzą, nie widzę możliwości współpracy z panem prezesem. A widzi pan szanse i możliwości zmiany ustawy o NIK, tak, żeby odwołać szefa z urzędu? To będzie bardzo trudne. Mieliśmy przez ostatnie prawie cztery lata sytuację, w której prezes NIK pochodzący jeszcze z wyboru PO, koalicji PO-PSL... Dziś senator. ...miał zarzuty prokuratorskie. Nie medialne, tylko prokuratura postawiła już mu poważne zarzuty i sprawa toczyła się w sądzie. I nie można było zmienić tej ustawy. Tak dzisiaj zgodnie z prawem prezes NIK odchodzi, kiedy zostanie skazany prawomocnym wyrokiem sądowym. Ale ja nie wierzę, żeby pan prezes Banaś, w momencie kiedy apele o jego rezygnacje będą bardzo powszechne, żeby chciał trwać na tym stanowisku i kompromitować instytucję, którą kieruje. A dlaczego dziś tak chce trwać? Myślę, że chce bronić swojego dobrego imienia i ma do tego prawo. Wiem, że zdaje się na drodze cywilnej oskarżył dziennikarzy, pozwał dziennikarzy, którzy przygotowali ten materiał... Tak. Jego syn także. ...ma do tego prawo. Natomiast jeżeli te zarzuty się potwierdzą wynikami kontroli instytucji państwowej, jaką jest CBA, to nie sądzę, żeby... Na pewno nie powinien kierować wówczas tak ważną instytucją jak NIK. Dziś będziemy spali dłużej. Kiedy jest szansa, czy w ogóle jest jeszcze szansa na to, żeby tej zmiany czasu nie było? Bruksela jakiś czas temu mówiła, że jest za, ale chyba zmieniła zdanie. Komisja Europejska była za, Parlament Europejski był za. Natomiast jest problem na poziomie państw członkowskich, bo mamy decyzję o tym, żeby nie zmieniać już czasu, natomiast nie mamy decyzji, przy jakim czasie pozostać - czy letnim, czy zimowym. I tu są podziały wewnątrz państw członkowskich. To kto jest hamulcowym? W tej chwili hamulcową jest trochę Rada (Europejska - red.). Nie chcę mówić już, kto kieruje Radą, ale chyba wszyscy w Polsce wiedzą, kto jeszcze kieruje Radą. Natomiast mam nadzieję, że w tej sprawie również dojdzie do kompromisu. Ja jestem przeciwnikiem zmiany czasu.