Pat z wyborem marszałka województwa małopolskiego trwa od kilku tygodni. Wszystko przez kilku radnych PiS, którym nie podoba się kandydat wyznaczony przez Jarosława Kaczyńskiego. Jest nim Łukasz Kmita, poseł, były wojewoda małopolski oraz polityk związany z Ryszardem Terleckim. Formalnie PiS ma stabilną większość w sejmiku, dysponuje bowiem 21 mandatami. KO ma ich 12, a Trzecia Droga sześć. Dlatego trudno się dziwić, że Jarosław Kaczyński jest coraz bardziej poirytowany całą sytuacją. Prezes jasno wskazuje na winowajcę. Ma nim być Beata Szydło. Dlaczego akurat była premier? Wszystko przez małopolskie powiązania europosłanki. Wiadomo, że w fotelu marszałka chce ponownie zasiąść Witold Kozłowski. Mają go w tym wspierać byli radni. Wszyscy są postrzegani jako ludzie Beaty Szydło, choć ona sama utrzymuje, że nie ma wpływu na decyzje lokalnych działaczy. Te mają być motywowane osobistymi doświadczeniami, a przede wszystkim animozjami między samorządowcami. Radni próbują "ustawić" Kaczyńskiego Sęk w tym, że Kmita w małopolskim PiS ma sporo wrogów, w tym obecnego marszałka Witolda Kozłowskiego, ale także poprzedniego wojewodę małopolskiego Piotra Ćwika. Ci od początku blokują jego wybór. Dotychczas lokalna wojenka skończyła się dwukrotną przegraną Kmity w głosowaniu na marszałka. I to głosami radnych PiS. Za pierwszym razem faworyta prezesa Jarosława Kaczyńskiego poparło ledwie 13 radnych. Najbliższą sesję sejmiku wyznaczono na 1 lipca. Zgodnie z przepisami, jeśli do 9 lipca nie uda się wybrać zarządu województwa, w Małopolsce zostaną rozpisane nowe wybory do sejmiku. Przed tym ostrzega radnych PiS kierownictwo partii. Dotąd jednak nikt tych ostrzeżeń nie traktował zbyt poważnie. Najwyraźniej niesłusznie, skoro dotychczas zagroził nimi w mediach społecznościowych choćby Ryszard Terlecki."Kryzys, który uniemożliwił wybór władz Urzędu Marszałkowskiego, jest rezultatem doboru niewłaściwych osób na listy wyborcze do sejmiku (...) Na listach znalazło się parę osób nieodpowiedzialnych, mających w nosie dobro Małopolski, czasem przyspawanych do zajmowanych foteli, a czasem ulagejących swoim urojonym ambicjom" - komentował w mediach społecznościowych były marszałek, podkreślając, że "dla oszustów, którzy dbają jedynie o własne korzyści, nie powinno być w partii miejsca". "Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem byłoby powtórzenie wyborów do sejmiku, dopóki jednak są szanse na ich uniknięcie, trzeba szukać innych rozwiązań" - stwierdził wprost polityk PiS. Aby pokazać, na ile zagrożenie wyborami jest realne Łukasz Kmita wystosował oficjalne pismo, w którym wzywa przewodniczącego sejmiku, radnego Jana Tadeusza Dudę (a prywatnie ojca prezydenta Andrzeja Dudy - przyp. red.) do niezwoływania sesji sejmiku do 10 lipca. Interia dotarła do fragmentów tego pisma (pisownia oryginalna): "Podczas dwóch sesji Sejmiku Województwa Małopolskiego w dn.6 maja oraz 17 i 19 czerwca 2024 nie dokonano wyboru rekomendowanego przez Kierownictwo Partii Prawo i Sprawiedliwość oraz Klub radnych Prawa i Sprawiedliwości kandydata na Marszałka Województwa Małopolskiego oraz proponowanego zarządu woj. Małopolskiego. Wobec faktu, iż Pan Profesor został wybrany na funkcję Przewodniczącego Sejmiku przez Klub Radnych Prawo i Sprawiedliwość, po konsultacjach z Kierownictwem Prawa i Sprawiedliwości zwracam się z prośbą o niezwoływanie Sesji Sejmiku do dnia 10 lipca 2024 r. a w przypadku złożenia wniosku przez Zarząd lub radnych opozycji - o zastosowanie formuły otwarcia Sesji i ogłoszenia przerwy co najmniej do 10 lipca 2024 r. Powyższe działania mają na celu dobro Prawa i Sprawiedliwości" - czytamy w piśmie, skierowanym do przewodniczącego sejmiku Jana Tadeusza Dudy. Nowe wybory czy Łukasz Kmita? Czy to oznacza, że zaplanowane na 1 lipca ponowne głosowanie nad kandydaturą Kmity się nie odbędzie? Niekoniecznie. Nasi rozmówcy z Nowogrodzkiej przekonują, że do głosowania dojdzie, a pismo skierowane do przewodniczącego sejmiku ma uzmysłowić radnym PiS, jakie konsekwencje im grożą, jeśli Kmita nie zostanie wybrany. - Nowe wybory oznaczają, że ci ludzie nie znajdą się na listach PiS i stracą mandaty, które dziś mają. Poza tym przy niskiej frekwencji wynik wyborów jest loterią. Dziś PiS ma stabilną większość w sejmiku, nie wiadomo, co będzie po wyborach, które odbędą się w atmosferze awantury w PiS - narzeka jeden z małopolskich działaczy. O dalsze plany działania w sprawie wyboru władz województwa pytamy więc samego Jana Tadeusza Dudę, przewodniczącego sejmiku. Co ciekawe, ojciec prezydenta przychylnie patrzy na kandydaturę... obecnego marszałka Witolda Kozłowskiego. - Jestem przewodniczącym, według statutu, mam obowiązek sprawnie przeprowadzić sesję. W tym celu mogę ogłaszać przerwę. Po to, żeby usprawnić obrady, a nie doprowadzić do rozwiązania sejmiku. Dlatego nie mogę jej ogłosić, tak aby objęła graniczny moment: 8 lipca, godz. 24. Sprzeniewierzyłbym się swojej funkcji - tłumaczy Jan Tadeusz Duda. - Nigdy nie mówiłem, że Łukasz Kmita jest niewybieralny, ale skoro wystosował prośbę (o przełożenie sesji - red.) może sam uważa, że tak jest? Tego nie wiem - dodaje. Na pytanie, kogo on sam najchętniej wskazałby na marszałka sejmiku, odpowiada, że "to zadanie klubu", a on dostosuje się do decyzji swojego klubu. - Najprostszym rozwiązaniem byłaby kontynuacja (poprzedni zarząd sejmiku z marszałkiem Witoldem Kozłowskim - red.). Tylko nie wiem czy to jest możliwe. Trudno mi powiedzieć. Z pewnością zarząd wcześnie dobrze działał, sprawnie zarządzał województwem, doprowadził do jego rozkwitu. Nie wiem, po co zmiany, ale takie decyzje zapadły - mówi Jan Tadeusz Duda. Zapytany o nowe wybory mówi jednoznacznie: - To sprzeniewierzenie się wyborcom. Po to nas wybierano, abyśmy działali - deklaruje. Sejmik Małopolski. Kmita: Uda się pokazać jedność Kiedy rozmawiamy z Łukaszem Kmitą, małopolski poseł PiS wyraża swój optymizm. Przede wszystkim ze względu na autorytet prezesa PiS. - Dla mnie liderem naszej formacji jest pan prezes Jarosław Kaczyński i to on wraz z kierownictwem PiS statutowo ma prawo wskazywać kandydata na marszałka. Powinniśmy jako radni startujący z list PiS to uszanować - mówi nam Kmita. - Co zaskakujące, wygląda to trochę tak, że część samorządowców sejmikowych z PiS bardziej słucha radnych PO i PSL którzy nie chcą abym pełnił funkcję marszałka. Dlaczego? Być może wiedzą, że sprawnie i dobrze pełniłbym ten ważny urząd, przy okazji wzmacniając PiS i prawicę w Małopolsce - zastanawia się polityk. Także Ryszard Terlecki potwierdził nam, że w poniedziałek 1 lipca dojdzie do kolejnego głosowania nad kandydaturą Kmity na marszałka województwa. Efekt tego głosowania pozostaje jednak niepewny, bo jak mówią przeciwnicy Kmity na pewno nie uda się sprawić, by wszyscy radni PiS zagłosowali "za". Na rozwój sytuacji z coraz większym apetytem spogląda opozycja. Jej radni twierdzą, że prowadzą rozmowy z przeciwnikami Kmity w sejmiku. I że mowa nawet o 5-6 radnych. Niewykluczone więc, że jeśli Kmita po raz trzeci przepadnie 1 lipca w głosowaniu, to opozycja wystawi własnego kandydata na marszałka. - Wszystkie scenariusze są na stole - odpowiada nam Miłosz Motyka, radny PSL, wiceminister klimatu, gdy pytamy go o taką możliwość. W PiS jednak nie do końca wierzą we współpracę sejmikowej opozycji z partią Jarosława Kaczyńskiego. Wskazują, że taki wariant ma zbyt wiele słabości. - Nie wierzę, że KO i Trzecia Droga zgodzą się na wybór marszałka z PiS np. Kozłowskiego. Z kolei "zbuntowani" radni PiS nie mają interesu, by poprzeć marszałka z KO czy PSL, bo wiadomo, że raz wybranego marszałka trudno jest potem odwołać. Nawet jeśli oni sami wejdą do zarządu, to zarząd można w każdej chwili odwołać zwykłą większością, a marszałka nie (do jego odwołania trzeba 3/5 głosów - przyp. red.). Mamy pat na każdym odcinku - wskazuje nasz rozmówca z PiS. Kamila Baranowska, Jakub Szczepański ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!