Chaos w szeregach Prawa i Sprawiedliwości nadal trwa. Choć do wyborów samorządowych zostało mniej niż dwa miesiące, partia nadal nie znalazła chętnej osoby, która chciałaby być kandydatem na prezydenta Krakowa. Z wyborczego wyścigu, jak ustaliła Interia, wycofał się właśnie Łukasz Kmita. To poseł i były wojewoda małopolski. Nazwisko Kmity, jako ewentualnego kandydata, pojawiło się po tym, jak na start nie zdecydowała się Małgorzata Wasserman, która jeszcze do niedawna wydawała się naturalnym wyborem. Posłanka w ostatnich wyborach samorządowych dostała się do drugiej tury i otrzymała 121 tys. głosów. Także w ostatnich wyborach parlamentarnych Wasserman zdobyła bardzo dobry wynik - 125,7 tys. głosów. Propozycję startu odrzucił również Andrzej Adamczyk, wieloletni minister infrastruktury. Oficjalnie powiedział, że "jest za stary". Wybory samorządowe 2024. Łukasz Kmita. Brak pieniędzy na kampanię Poseł Kmita był jedynym politykiem PiS, który wstępnie wyraził zgodę na start w wyborach na prezydenta Krakowa. Szkopuł w tym, że polityk pochodzi z Olkusza (woj. małopolskie) i z tym rejonem jest związany. W przeszłości PiS w walce o prezydenturę w Krakowie wystawiło mieszkającego poza Krakowem Marka Lasotę. Było to w 2014 r., a polityk wszedł do drugiej tury, gdzie zdobył 41 proc. głosów. Kandydatura Kmity jest już jednak nieaktualna. Jednym z powodów jest kwestia finansowa. Władze partii wciąż nie określiły sposobu finansowania kampanii wyborczych swoich kandydatów w dużych miastach. O tym, że są problemy z pieniędzmi Interia informowała na początku lutego. - Wciąż nie wiadomo, ile centrala zamierza przeznaczyć na kampanie poszczególnych kandydatów w dużych miastach. W centrali mają świadomość, że szanse na zwycięstwo w tych ośrodkach są bardzo małe, zatem wydawanie pieniędzy na kampanię w dużych miastach się po prostu nie kalkuluje. Dla partii ważniejsze są wybory do Parlamentu Europejskiego i na tę kampanię mają iść duże pieniądze. Dlatego wydawanie środków na z góry przegrane potyczki o miasta jest bez sensu - mówił nam jeden z polityków PiS z południa Polski, który dostał propozycję startu. Jednak jest już nieaktualna. Jednym z powodów jest kwestia finansowa. Od centrali usłyszeliśmy, że pokryją oni koszty wydrukowania ulotek czy dostarczenia gazetek do skrzynek mieszkańców. Jednak pokrycie reszty kosztów, jak plakatowanie, pozostanie po stronie kandydata - mówił na początku lutego jeden z polityków PiS z Krakowa. - Niejasne na ten moment jest także rozliczenie kosztów. Jedna z wersji zakłada, że to kandydat i jego środowisko mają na początku pokryć całość kampanii, a potem część pieniędzy zostanie im zwrócone. W przypadku Krakowa liczyć trzeba w setkach tysięcy złotych. Kogo na to stać? - dodawał. Jak słyszymy od przedstawicieli PiS, jeszcze w tym tygodniu mamy poznać nazwisko kandydata. Wersje są dwie: Kandydatem partii zostanie prof. Mariusz Andrzejewski z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie. Za pierwszych rządów PiS był wiceministrem finansów. Andrzejewski miałby startować z własnego komitetu, ale z poparciem PiS. Prawicowi politycy sondują naukowca, ten jednak nie dał jednoznacznej odpowiedzi. Druga zakłada, że partia mogłaby poprzeć startującego z własnego komitetu wyborczego wiceprezydenta Andrzeja Kuliga. Takiego rozwiązania chce część radnych PiS. Szkopuł w tym, że z samorządowcem nikt na ten temat nie rozmawiał. Dodatkowo wiceprezydent wielokrotnie publicznie krytykował rząd PiS i jego pomysły. Wybory samorządowe. PiS blisko utraty władzy w swoim bastionie Działacze PiS nie ukrywają, że w wyborach nie fotel prezydenta Krakowa jest istotny, ale utrzymanie władzy w województwie. Małopolska uznawana jest za bastion prawicy, ale ostatnie sondaże pokazują, że uzyskanie większości w sejmiku małopolskim przez PiS będzie trudne. Jeśli jesienne wyniki wyborów przełożymy na rezultat zbliżających się wyborów samorządowych, to PiS może liczyć na 20 mandatów, a obecna koalicja rządząca na 19. Jednak od czasów październikowego głosowania poparcie dla partii Jarosława Kaczyńskiego spada. Dodatkowo część partyjnych działaczy jest ze sobą skłócona i zamiast skupić się na wyborach, więcej energii poświęca partyjnym walkom. Na ostatnim zarządzie wojewódzkim PiS miała zapaść decyzja, że w nadchodzących wyborach marszałek Witold Kozłowski wystartuje z pierwszego miejsca z okręgu podhalańskiego, a nie jak dotychczas z Sądecczyzny. Ryszard Terlecki miał zarzucić Kozłowskiemu, że jest spadochroniarzem. Marszałek odpowiedział, że Terlecki sam jest spadochroniarzem, ponieważ w wyborach do Sejmu startował z Nowego Sącza, a nie z Krakowa. Terlecki na te słowa zaczął dopytywać o syna Kozłowskiego. Marszałek miał wtedy rzucić do Terleckiego, że go zniszczy. O spięciu na linii Kozłowski-Terlecki pierwsza napisała Monika Waluś z Onetu. Zarząd wojewódzki ostatecznie zaakceptował listy z Kozłowskim na jedynce, ale centrala partii miała powiedzieć "nie" dla kandydatury samorządowca. Nie jest to jedyny spór o kandydata. Z Tarnowa z "jedynki" ma startować Ryszard Pagacz, wicewojewoda małopolski w latach 2020-2023. Lokalne struktury partii były przeciwne tej kandydaturze, "za" takim rozwiązaniem był wspomniany wcześniej Terlecki. Tymczasem lokomotywami wyborczymi do sejmiku mają być startujący z Krakowa Jan Duda, ojciec prezydenta Andrzeja Dudy oraz Barbara Nowak, była małopolska kurator oświaty. Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz: dawid.serafin@firma.interia.pl