Zaskakujący gość i jedno kluczowe słowo. Szedłem z marszem Trzaskowskiego
Pod flagami Polski i Unii Europejskiej przeszedł przez Warszawę marsz poparcia dla Rafała Trzaskowskiego. Dostrzegłem tam czołowych polityków obozu władzy, ale i niespodziewanego "uczestnika" - dobrego wojaka Szwejka. Zjawili się też ci zwolennicy kandydata KO, którzy mają wobec niego konkretne życzenie: iż stanie się patronem wyczekiwanej ustawy. A prawdziwy entuzjazm wśród zgromadzonych, poza przemowami samego Trzaskowskiego, wzbudziło jedno usłyszane przez nich słowo: "Kochani".

500 tysięcy uczestników niedzielnego marszu wsparcia dla Rafała Trzaskowskiego doliczył się Donald Tusk. Premier zaliczył do tego grona i siebie, bo razem z kandydatem KO na głowę państwa, jego żoną i znanymi politykami obozu rządzącego szedł na czele pochodu, którego trasę poprowadzono ulicą Marszałkowską z placu Bankowego na plac Konstytucji. Miejsce startu przypadkowe nie było - właśnie tam stoi ratusz, którego Trzaskowski jest gospodarzem od 2018 roku, a teraz chciałby zmienić adres na Krakowskie Przedmieście, czyli Pałac Prezydencki.

Godzinę rozpoczęcia kampanijnego wydarzenia wyznaczono na południe, ale już po 11:00 trudno było dostać się na plac Bankowy. Zwolennicy Trzaskowskiego gromadzili się również w pobliskim Ogrodzie Saskim oraz na placu Żelaznej Bramy. Nie brakowało tych, którzy swoje polityczne poglądy manifestowali wprost, przypinając sobie logo Koalicji Obywatelskiej, malując je na twarzy czy ozdabiając flagi i proporce charakterystycznym, biało-czerwonym sercem. A organizatorzy zagrzewali do dopingu, podkreślając, iż potrzebna jest wyborcza mobilizacja.

Joanna Senyszyn rozgrzała tłum. Wystarczyło jedno słowo
Okazję wykorzystali handlarze, którzy z ministraganami rozstawili się przy trasie, sprzedając przypinki po 10-20 złotych, a kotyliony nawet za ponad 30. Niektórzy chcieli chwycić dwie sroki za ogon, oferując ozdoby promujące Trzaskowskiego tuż obok tych wyrażających poparcie dla Karola Nawrockiego. Ten drugi kandydat zorganizował konkurencyjny marsz i przeszedł równoległym szlakiem: od ronda Charles'a de Gaulle'a przez Nowy Świat na plac Zamkowy. Elektorat reprezentanta PiS manifestował więc dość blisko chcących głosować na kandydata KO.

Nie zauważyłem jednak, by w centrum Warszawy doszło do większych spięć między należącymi do dwóch politycznych obozów. Z pewnością jednak spotkali się oni w metrze czy pociągach PKP, dlatego w strategicznych komunikacyjnie punktach policji nie brakowało. Bezpieczeństwa pilnowała również straż miejska, sztabowcy Trzaskowskiego zawiązali też straż samego marszu. Na jego czele jechały radiowozy, pojazd straży pożarnej oraz karetki. Mundurowi ustawili się też z blokadami na ulicach biegnących prostopadle do Marszałkowskiej.

Włodarza stolicy w wyborczym wyścigu wsparli koalicjanci. W tłumie nie brakowało emblematów zwłaszcza Lewicy, pojawiały się również loga PSL, Polski 2050, Zielonych, a także Unii Pracy. Zebrani oklaskami przywitali obecnych na marszu Władysława Kosiniaka-Kamysza czy Magdalenę Biejat, ale prawdziwy entuzjazm wybuchł, gdy głos zabrała Joanna Senyszyn - zwłaszcza wtedy, gdy przemowę rozpoczęła znanym z kampanii przed I turą zwrotem "Kochani". Jej nazwisko zresztą często było wspominane przez głośniki przez marszowych wodzirejów.

Poparli Trzaskowskiego i mają nadzieję. Domagają się ustawy o asystencji
"Wygramy bez dopalaczy!", "Idź na wybory - niech to będzie twoja decyzja, nie decyzja prezesa", "Karol, snus ci w dziąsło", "Świat, nie półświatek" - wyczytałem na niektórych transparentach niesionych przez uczestników marszu Trzaskowskiego. Inni nieśli zdjęcia swojego kandydata, a także wyborcze banery, również te pochodzące z poprzedniej kampanii prezydenckiej sprzed pięciu lat. Znalazła się też grupa, która na wydarzenie przyszła z konkretnym postulatem: uchwalenia ustawy o asystencji osobistej.

- Każdy przychodzi tu z kredytem zaufania. My też, dla Koalicji 15 Października, ponieważ wiemy, że prawa osób z niepełnosprawnościami są wciąż marginalizowane. Natomiast nasze marzenie, wielu naszych przyjaciół, znajomych i nieznajomych, czyli ta ustawa, może się ziścić tylko przy tym rządzie i prezydencie Trzaskowskim. Poza tym to ustawa o usłudze, a nie świadczeniu. Przy innym prezydencie nie ma na nią szans, byłby koniec, chociażby dlatego, aby na złość mamie odmrozić sobie uszy - usłyszałem.

Domagający się wprowadzenia przepisów o asystencji mają obawy, iż gdyby II turę wyborów wygrał Nawrocki, w dalszej perspektywie powstałby rząd PiS-u oraz Konfederacji, który na problemy osób niepełnosprawnych uwagi by nie zwracał. - Wierzymy, że w sytuacji, gdyby Trzaskowski objął urząd prezydenta, tej ustawy nie zawetuje, a nawet zostałby jej patronem - przekonywali, podkreślając, że poza transparentami nieprzypadkowo zabrali ze sobą flagę Unii Europejskiej.

Tłum w centrum Warszawy na marszu Trzaskowskiego. Na placu nie zmieścili się wszyscy
Przemarsz wyruszył przed 13:00, a uczestniczący w nim pokonywali trasę długo. Dla zilustrowania, czoło pochodu przeszło przez rondo Dmowskiego koło Pałacu Kultury i Nauki mniej więcej o 13:30, a ostatnie osoby przecinały to skrzyżowanie jeszcze przed 15:00. Na placu Konstytucji, gdzie Trzaskowski wygłosił finałową przemowę, wszyscy się rzecz jasna nie zmieścili. Wiele osób przysłuchiwało się włodarzowi Warszawy na środku Marszałkowskiej, inni skrócili nieco szlak, stojąc pośrodku wspomnianej krzyżówki z wyspą.

Nie zabrakło problemów z dostępem do Internetu. Z tłumu połączyć się z siecią było bardzo trudno i aby zdać relację z marszu na antenie Polsat News, musiałem się oddalić w ulicę Nowogrodzką. Niekiedy również musiałem wykazać się dużą dawką cierpliwości, aby wydostać się z jakiegoś miejsca - ludzie stali tak gęsto, że jedyną opcją stawało się mozolne przeciskanie się między nimi. Im dalej marsz docierał, tym więcej osób się do niego dołączało. Zachęcali zresztą do tego politycy związani z KO, jadąc odsłoniętym z góry, piętrowym autobusem.

Dominowała atmosfera triumfu, ale i zagrożenia, iż ktoś niebezpieczny - z perspektywy wyborców obozu rządowego - zostanie nowym prezydentem. Przed głosowaniem na Nawrockiego przestrzegał zresztą sam Trzaskowski, nie zabrakło też namów ze strony Kosiniaka-Kamysza czy Senyszyn. Ta druga nawiązywała nawet do problemów osób niepełnosprawnych oraz starszych, zwracając w przemowie uwagę na "więźniów czwartego piętra" - tych mieszkających wysoko w blokach bez wind, dla których pokonanie schodów jest wielkim wyzwaniem.

Wojak Szwejk "poparł" Trzaskowskiego. Maskotka na marszu w Warszawie
Organizatorzy akcentowali, że w marszu uczestniczą wyborcy nie tylko z metropolii, lecz i mniejszych miast. Wyliczali kilka razy miana kilunasto- i kilkudziesięciotysięcznych ośrodków, pojawiały się one również na transparentach. Zauważyłem, że dość sporo było nazw miejscowości z województwa podkarpackiego, gdzie tradycyjnie dominuje PiS. Wierząc napisom, do Warszawy zjechali więc mieszkańcy Rzeszowa, Sanoka czy Strzyżowa. Podkreślano ponadto wsparcie pań dla Trzaskowskiego - grupę w pochodzie stworzyły "Kobiety na wybory".

Choć data II tury to 1 czerwca, głównym motywem muzycznym przemarszu była piosenka "Maj" zespołu Varius Manx, odtwarzano także przeboje grupy Feel. Efekty dźwiękowe zapewniały również trąbki. Nieco zaskakująca była obecność delegacji ze znanej restauracji prosperującej na warszawskim Śródmieściu. Marszowi kibicowała wręcz maskotka dobrego wojaka Szwejka, głównej postaci z książki Jaroslava Haška, a tuż za nią trzymano baner z pozdrowieniami dla uczestników.

Wszystko zakończyło się około 16:00 - a więc istotnie później niż alternatywne wydarzenie PiS.
Wiktor Kazanecki, Interia
Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl