Trwa walka o wyborców Mentzena. Co chce ugrać Trzaskowski?
- Było sztampowo z obu stron. Każdy z kandydatów unikał odpowiedzi na trudne pytania, ograniczając ryzyko i możliwość popełnienia błędu - tak debatę wyborczą ocenia w rozmowie z Interią prof. Rafał Chwedoruk, politolog z UW. Dodaje, że na finiszu kampanii obaj kandydaci profilują swój przekaz do kluczowych dla siebie grup wyborców. I wyjaśnia, o co gra dzisiaj Rafał Trzaskowski, idąc na rozmowę do Sławomira Mentzena

Debata wyborcza, tak jak pisaliśmy już w Interii, nie przyniosła przełomu w kampanii wyborczej. Oba sztaby odtrąbiły swój sukces, twierdząc, że debata była kolejnym krokiem na trudnym finiszu kampanii.
Teraz przed Rafałem Trzaskowskim jeszcze niełatwa rozmowa ze Sławomirem Mentzenem (start dzisiaj o godzinie 19), a w niedzielę Prawo i Sprawiedliwość oraz Koalicja Obywatelska będą mobilizować swoich sympatyków, organizując dwa konkurencyjne marsze w Warszawie.
- Bitwa o ostateczne zwycięstwo wyborcze rozegra się na wielu różnych płaszczyznach, debata wyborcza nie okazała się być tą decydującą - uważa prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Debata wyborcza. "Było sztampowo z obu stron"
Samą debatę uznaje za "sztampową z obu stron".
- Było sztampowo z obu stron. Każdy z kandydatów unikał odpowiedzi na trudne pytania, ograniczając ryzyko i możliwość popełnienia błędu. Obaj się bardzo pilnowali - mówi. I dodaje, że widać było, że obaj kandydaci profilują swój przekaz do kluczowych dla siebie grup wyborców, bo o to dziś idzie gra. - Z tym wiązało się ograniczanie ryzyka, by nie pójść w swoich wypowiedziach za daleko, aby nie zrazić tych, wobec których kandydaci liczyli, że mogą uzyskać jakieś głosy - analizuje rozmówca Interii.
Zdaniem eksperta zadaniem Rafała Trzaskowskiego jest dzisiaj mobilizacja mieszkańców miast z liberalnych terenów Polski, którzy z jakichś powodów mogliby nie chcieć głosować w drugiej turze. Natomiast Karol Nawrocki walczy dziś o głosy specyficznej grupy młodych wyborców, którzy głosowali na Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna.
Który z kandydatów ma trudniejsze zadanie? - Większe zasoby mobilizacyjne, zarówno jeśli chodzi o odsetek populacji, jak i możliwości organizacyjne ma Rafał Trzaskowski. Ci, co mogliby go poprzeć to mieszkańcy dużych i średnich miast, do których Platformie łatwiej jest dotrzeć. Karol Nawrocki musi zaś dotrzeć do ludzi, którzy niekoniecznie są zdeterminowani w swoich poglądach, więc może być ich trudniej przekonać - wskazuje prof. Chwedoruk.
Komu uda się pozyskać wyborców Sławomira Mentzena?
Politolog przypomina, że wedle sondażu exit poll z pierwszej tury wyborów 45 proc. wyborców Sławomira Mentzena nie uważa się za prawicę.
- To wyborcy, którzy mogą nie chcieć głosować na Karola Nawrockiego albo nie chcieć głosować w ogóle w drugiej turze. To grupa bardzo zdywersyfikowana wewnętrznie - podkreśla prof. Chwedoruk.
Z kolei, jak analizuje rozmówca Interii, wyborcy Grzegorza Brauna to głównie mężczyźni w średnim wieku, mieszkańcy dziesiątek powiatów, ulokowanych wzdłuż granicy z Ukrainą. - To wśród wyborców Brauna zniknęła część wyborców PiS z poprzednich lat, którzy nie zagłosowali w pierwszej turze na Karola Nawrockiego. Do nich kieruje swój przekaz Nawrocki - wyjaśnia prof. Rafał Chwedoruk.
Jego zdaniem krytyka Rafała Trzaskowskiego podczas debaty pod adresem Brauna wynikała z prostej kalkulacji. Wyborcy Brauna i tak - jeśli pójdą głosować w drugiej turze - nie zagłosują na kandydata Koalicji Obywatelskiej. Nie ma sensu więc o nich walczyć, bo mogłoby źle zadziałać na wyborców lewicowych, na których Trzaskowski liczy bardziej.
Z tego samego powodu Trzaskowski nazwał Telewizję Republika "pseudo telewizją", a o ojcu Rydzyku mówił per "pan Rydzyk".
Jedyną grupą wyborców po prawej stroni wśród których Trzaskowski może coś ugrać są właśnie wyborcy Mentzena, wśród których jest duża część wyborców, którzy nie mają mocno sprecyzowanych poglądów.
- Przed pierwszą turą Rafał Trzaskowski na taką rozmowę by się nie zgodził, teraz musi podjąć to ryzyko konfrontacji, co pokazuje, że w jego zapleczu jest duży element niepewności, co do wyniku drugiej tury - wskazuje prof. Chwedoruk. - On idzie nie tyle przekonywać wyborców Menztena do głosowania na siebie, co ich zdemobilizować, by nie zagłosowali na jego przeciwnika - dodaje.
I podkreśla, że w porównaniu do 2020 roku i wyborców Krzysztofa Bosaka, dziś podziały elektoratów wskazują, że spośród wyborców Mentzena większość jednak jest gotowa zagłosować na Karola Nawrockiego (w 2020 roku głosujący w drugiej turze wyborcy Bosaka podzielili się mniej więcej po równo).
Dwa marsze w niedzielę i dwie wielkie mobilizacje
Skoro debata nie przesądziła jednoznacznie o tym, komu bliżej do zwycięstwa w wyborach, to sztaby i partie za nimi stojące muszą szukać innych sposobów. Poza rozmową Trzaskowski-Mentzen wydarzeniem weekendu będą dwa duże marsze, organizowane w Warszawie przez PiS i Platformę. Ich cel jest jeden - mobilizacja własnych wyborców.
- W przypadku KO celem jest próba odtworzenia emocji z 2023 roku, gdy partia pokazała siłę i zdolności organizacyjne pomimo pozostawania od dwóch kadencji w opozycji. PiS z kolei musiał czymś na to odpowiedzieć, więc postanowili zorganizować własny marsz, aby pokazać, że nie są w defensywie, że też potrafią się zmobilizować - uważa prof. Chwedoruk.
Mówi też, że w przypadku PiS może chodzić także o większą mobilizację samej partii i struktur partyjnych, bo wynik Karola Nawrockiego z pierwszej tury pokazał, że ma on jeszcze rezerwy w samym elektoracie PiS.
Kamila Baranowska