Tercet w "bunkrze" i wiadro whisky z lodem. Noc w sztabie Karola Nawrockiego
Tuż przed pierwszą w nocy wiadro z wielką butelką whisky obłożoną lodem wjechało do pokoju zajmowanego przez Jarosława Kaczyńskiego. Wtedy zwycięstwo stało się jasne.

To była długa noc w sztabie Karola Nawrockiego. Emocjonalny rollercoaster rozpoczął się od 21:00, gdy nastroje były minorowe, a co bardziej krewcy politycy PiS szybko rozjeżdżali się do domów, narzekając wcześniej na błędy popełnione w kampanii wyborczej.
O 23:00 - gdy Ipsos opublikował late poll - rollercoaster ruszył w górę, a nadzieje zaczęły rosnąć w tempie wprost proporcjonalnym do smutku, który dwie godziny wcześniej opanował Małą Warszawę, gdzie zebrali się sztabowcy. Zwycięstwo stało się jasne, gdy wiadro z wielką butelką whisky obłożoną lodem - tuż przed pierwszą w nocy - wjechało do pokoju zajmowanego przez Jarosława Kaczyńskiego.
Urzędowy optymizm Karola Nawrockiego
Ale po kolei. Oficjalny przekaz widzieli państwo na ekranach telewizorów: o 21:00 sztabowcy PiS, prezes partii, ale i sam kandydat mówili o nadziei na rozwój nocy wyborczej, o konieczności czekania na końcowe wyniki i o tym, że przecież wszystko może się zmienić. To był urzędowy optymizm, by nie powiedzieć wprost: ściema i tak to zostało odczytane przez działaczy i sympatyków PiS, którzy zebrali się na warszawskiej Pradze.
Kolejne osoby wychodziły z budynku, by zapalić papierosa i, próbując się pocieszać, pytali nerwowo o odsetek odmów w badaniu exit poll, o to, czy doliczono wyborców z zagranicy, wreszcie: o to, kto jest winny temu, że wybory wygrał Rafał Trzaskowski.
Łatwo jest dziś wytykać palcami, więc machnijmy ręką na nazwiska kolejnych posłów, byłych ministrów i lokalnych baronów, którzy zupełnie szczerze mówili, co myślą o ostatnich tygodniach w wykonaniu Karola Nawrockiego i sztabowców. Przede wszystkim, między jednym papierosem a drugim, dominowała teoria, według której inny kandydat niż Karol Nawrocki wykręciłby lepszy wynik i wygrał wybory.
Mieszkanie, ustawki, snus i wiele więcej...
Wytykano kolejne historie z Trójmiasta, o których dowiadywała się nie tylko opinia publiczna, ale i zaskoczeni politycy PiS - w tym sztabowcy - bez żadnej wiedzy o skali podejrzanej przeszłości z życia Nawrockiego.
"Niech Pan nie wierzy w te opowieści, że była jakaś wirówka i szczegółowe przesłuchania, niczego nie wiedzieliśmy w szczegółach" - mówiła mi jedna z osób będących bardzo blisko Karola Nawrockiego w tej kampanii. Ileż to ja się nasłuchałem, że sztab to była jedna wielka jednostka politycznej straży pożarnej, która raz po raz musiała gasić pożary wybuchające w otoczeniu kandydata.
Mieszkanie? Szybka i nerwowa akcja w poszukiwaniu notariusza, który posiadał odpowiednie dokumenty w tej sprawie, by realnie dowiedzieć się, co tak naprawdę tkwi w papierach. Ustawki? Organizowane na kolanie przepytywanie Karola Nawrockiego, który miał się przyznać do trzech ustawek: w jednej brał udział, dwie pozostałe nie doszły do skutku (albo rozgoniła je uprzednio policja, albo któraś z ekip ostatecznie nie dojechała w umówione miejsce w lesie).
Sprawa hotelu w Sopocie opisana przez Onet? Otwarte pytania o to, czy świadkowie powiedzą coś pod nazwiskiem czy tylko anonimowo. Snus? Szybkie lekcje z tego, jak działa ten dziwny preparat w jeszcze dziwniejszej formie pakowany gdzieś w dziąsło. Historii było więcej (apartamenty deluxe, raport NIK o pracy IPN, wyjazdy zagraniczne), można je mnożyć w nieskończoność.
Mnożyli je politycy PiS, wytykając, że Przemysław Czarnek, Patryk Jaki, Tobiasz Bocheński czy Mateusz Morawiecki nie mieli tak obciążonej przeszłości. Przywoływano w kuluarach spotkania z wyborcami PiS - organizowane jeszcze kilka dni przed wyborami - podczas których sympatycy partii Jarosława Kaczyńskiego byli oburzeni, że muszą swoim sąsiadom tłumaczyć się z Nawrockiego, a przecież taki Bocheński nie ma na swoim koncie nawet procenta tych barwnych opowieści co Nawrocki.
Wymarzony kandydat, w którego nikt nie wierzył
Usłyszałem narzekania, że sztab zaniedbał social media i ruch w internecie, że nie zareagował odpowiednio na czas na pytania Onetu w sprawie kawalerki, że Paweł Szefernaker (szef sztabu) zablokował publikację, która mogła zwodować na własnych warunkach temat przejęcia kawalerki. Urzędowy optymizm kończył się, gdy dziennikarze wyłączali dyktafony, mikrofony i kamery, gdy można było sobie ulżyć, wylać żółć na partyjnych kolegów, kandydata, na wyborców.
Dziś każdy będzie państwu opowiadał w różnych rozmowach i wywiadach, że wierzył do końca, że kandydat był wymarzony, że nie było nawet chwili zwątpienia w sztabie i jego otoczeniu. To wszystko są bajki. W Nawrockiego o 21:00 nie wierzył nikt: może poza tercetem Kaczyński-Szefernaker-Morawiecki, którzy zamknięci w specjalnym pomieszczeniu za kratą (nazywanym przez posłów PiS "bunkrem") szacowali wyniki.
Były premier żonglował liczbami, dowodząc, że nie wszystko stracone, a prezes PiS z charakterystycznym dla niego dystansem i nonszalancją rzucał, że będzie dobrze, bo musi być. Poza bunkrem się gotowało, a kolejne samochody posłów PiS odjeżdżały - niektórzy ze zwieszonymi głowami, bo trzeba było jeszcze odwiedzić którąś z telewizji, inni - z głębokim przekonaniem, że to początek końca i trzeba już myśleć, co zrobić na kongresie PiS w końcówce czerwca.
W Małej Warszawie została garstka niedobitków. Odjechali działacze, odjechali dziennikarze, odjechały kamery telewizji. Co bardziej śmiały polityk (darujmy znów nazwiska, chodzi o mechanizm, a nie o personalia) sięgał po lekki alkohol, który z każdą minutą był zamawiany o coraz wyższym woltażu. Czekanie na 23:00 i late poll było czekaniem na wyrok. Nikt tego nie udawał, nikt tego przesadnie nie krył. Polityczny mecz był przegrany, kibice wyszli ze stadionu, ostatnie pięć minut spotkania - ciągnąc żargon piłkarski - zdawało się nie mieć znaczenia. Pozamiatane.
23:00. Rollercoaster ruszył w górę
I wtedy przyszedł zwrot akcji. Najpierw nieśmiało, nie dowierzając, pokazywano sobie w telefonach przecieki. Niektórzy nie chcieli nawet patrzeć, inni przeczytawszy, że wynik brzmi 50,7 - 49,3 byli przekonani, że po prostu Trzaskowski powiększył przewagę z exit polla. Ale z czasem konspiracyjne szepty zmieniły się w głośne rozmowy, a z domkniętego pomieszczenia dla VIP (tuż przed bunkrem Kaczyńskiego) rozległ się ryk szczęścia, podobny do tego, który znamy ze stadionów.
Ludzie zaczęli padać sobie w ramiona, krzyczeć, pokazywać palcem telewizor z włączonym Polsat News, który jako pierwszy podał wyniki badania late poll pracowni Ipsos. Maszyna ruszyła w drugą stronę, rollecoaster szarpnął i ruszył w górę. Jeszcze niektórzy brali szklanki z zimną wodą, studząc rozgrzane głowy i przypominając, że przecież late poll też ma błąd statystyczny. Że jeszcze nie wszystko się rozstrzygnęło.
Z każdą minutą te głosy były coraz mniej słyszane, zagłuszone przez radość tych, którzy zostali do końca. Nie było ich wielu. Poseł Andrzej Śliwka z triumfem w oczach mówił, że najbardziej wierni doczekali chwili zwycięstwa, Jacek Kurski robił sobie zdjęcia z tymi spośród sympatyków, którzy dotrwali do 23:00, niektórzy działacze wracali "z miasta", z dziwnymi minami - jak kibice, których gol dla swojej drużyny zastał przy wyjściu ze stadionu.
Rozluźniły się kontrole przy wejściu dla VIP-ów. Przestano sprawdzać opaski na rękach, ochroniarze znudzeni ziewali i sprzątali swoje rzeczy. Tam naprawdę została garstka dziennikarzy, paru polityków i garstka sympatyków i ludzi, którzy postanowili wypić na smutno, bo bar był otwarty do końca.
Premier Mateusz Morawiecki - gdy opuścił "bunkier Kaczyńskiego" - dzielił się spostrzeżeniami, wykazując, że przy tak negatywnych dla rządu notowaniach, kandydatowi Platformy Obywatelskiej musiało być koszmarnie trudno. Cieszył się, przypominając, że dziś ludzie dużo lepiej oceniają po czasie jego gabinet w porównaniu z tym, którym kieruje Donald Tusk. Rozpoczęły się plotki o scenariuszu na zmianę większości w Sejmie jeszcze w tej kadencji, o wcześniejszych wyborach, o nazwiska tych, którzy trafią do kancelarii nowego prezydenta.
Co po "wielkim triumfie"?
Kropką nad i był moment - tuż przed pierwszą w nocy - gdy do sztabu wrócił zziajany Przemysław Czarnek, a chwilę później do "bunkra Kaczyńskiego" za kratą jeden z ochroniarzy wniósł wielkie wiadro z lodem i dużą butelką whisky w środku. Wcześniej tylko sączono wino. Wrotki odpalono po pierwszej - nieprzesadnie mocno, ale hamulce poprawności na czas kampanii puściły. Śpiewano, krzyczano na wesoło, skandowano imiona sztabowców, działaczy. Wieczór rodem z politycznego koszmaru zmienił się w wieczór wielkiego triumfu.
Osoby postronne, w tym ostatnich dziennikarzy, wyproszono około pierwszej w nocy. Co dalej? Kongres PiS w końcówce czerwca, na który lokalni działacze już muszą wybierać delegatów. Rozmowy o umeblowaniu Pałacu z nowym lokatorem. Dyskusje, czy składać szybko projekty ustaw i jak reagować na spodziewane wotum zaufania ze strony Donalda Tuska. Historia przecież się nie skończyła. Ani partii, ani polityki, ani Polski.
Marcin Fijołek
Wyniki wyborów prezydenckich 2025. Nowym prezydentem Karol Nawrocki
Druga tura wyborów prezydenckich przyniosła ostateczne rozstrzygnięcie. Nowym prezydentem został wspierany przez PiS Karol Nawrocki. Pierwszą damą będzie zatem żona Nawrockiego - Marta.
Jak głosowali Polacy? Nawrocki zwyciężył wynikiem 50,89 proc. głosów, jego konkurent Rafał Trzaskowski uzyskał 49,11 proc. wszystkich głosów. Frekwencja wyniosła rekordowe 71,63 proc.
Różnica między rywalami była najmniejsza w historii naszego kraju.
Z jakim programem do wyborów szedł Nawrocki? Oto szczegółowe punkty.
Najnowsze informacje o wynikach, przebiegu głosowania, a także powyborcze reakcje publikujemy w naszym raporcie specjalnym - Wybory prezydenckie 2025.