Protesty wyborcze pod lupą. Dwaj sędziowie odsunięci od orzekania
Sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Leszek Bosek i Grzegorz Żmij zostali odsunięci przez prezesa Sądu Najwyższego Krzysztofa Wiaka od orzekania w sprawie protestów wyborczych. Jeden z sędziów SN Piotr Prusinowski wskazał, że powodem jest nagminne zawieszanie przez nich przydzielanych im postępowań. SN podjął też decyzję o negatywnym rozpatrzeniu wniosku Prokuratura Generalnego, w którym apelował o przekazywanie mu wszystkich spełniających wymagania formalne protestów wyborczych.

W skrócie
- Dwaj sędziowie Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych zostali odsunięci od orzekania w sprawie protestów wyborczych z powodu zawieszania postępowań.
- Sąd Najwyższy odrzucił wniosek Prokuratora Generalnego o przekazywanie mu wszystkich formalnie poprawnych protestów wyborczych.
- Większość protestów, które wpłynęły do SN po wyborach, to wzory powielane przez obywateli, często z błędnymi danymi.
- Więcej ważnych informacji znajdziesz na stronie głównej Interii
Dwaj sędziowie otwarcie kwestionujący Izbę Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego - Leszek Bosek i Grzegorz Żmij - nie będą orzekać w sprawie protestów wyborczych - powiadomił w rozmowie z TVN24 sędzia SN Piotr Prusinowski. Decyzję podjął kierujący organem Krzysztof Wiak.
Powodem ma być - według Prusinowskiego - dotychczasowe działanie sędziów dotyczące przydzielanych im postępowań - te miały być przez nich konsekwentnie zawieszane. Bosek i Żmij zwrócili się już w sprawie do rzecznika dyscyplinarnego SN.
Protesty wyborcze. Dwaj sędziowie odsunięci od orzekania
Do sprawy odniósł się rzecznik SN Aleksander Stępkowski. W rozmowie z TVN24 wskazał, że instytucji zależy na "rozpoznaniu wszystkich protestów wyborczych i podjęciu uchwały w przedmiocie ważności wyboru prezydenta".
- Natomiast dwóch sędziów zawiesza regularnie postępowania, uniemożliwiając procedowanie w tych sprawach (...), ci sędziowie odmawiają orzekania, uznają, że Izba nie powinna funkcjonować w takiej formie - powiedział Stępkowski, dodając, że Bosek i Żmij powinni "złożyć urząd", jeśli nie pasują im ramy prawne, w jakich funkcjonuje IKNiSP.
W poprzednich miesiącach sędziowie Bosek i Żmij wskazywali, że postępowania w tej Izbie powinny być zawieszane. W połowie maja 2025 roku, gdy SN stwierdził ważność marcowych wyborów uzupełniających do Senatu w Krakowie, dwaj sędziowie zgłosili zdania odrębne do tamtej uchwały. "SN nie może abstrahować od orzecznictwa TSUE i ETPC oraz własnego orzecznictwa i orzecznictwa TK, nawet wtedy, gdy orzeka w sprawach pozbawionych komponentu unijnego, bądź międzynarodowego" - uzasadniał wtedy sędzia Bosek.
Protesty wyborcze. SN odmawia przekazania wszystkich Adamowi Bodnarowi
Adam Bodnar oświadczył w zeszłym tygodniu, że orzeczenia wydawane przez sędziów IKNiSP nie będą mogły zostać uznane za podjęte w sposób niezależny i bezstronny. Według niego w sprawie protestów wyborczych oraz ważności wyborów powinni orzekać sędziowie Izby Pracy SN.
Bodnar zwrócił się też do SN o przesyłanie mu wszystkich spełniających wymogi formalne protestów wyborczych, a nie tylko ich części. SN nie przychylił się do jego wniosku.
"W nadesłanej odpowiedzi wskazano, że decyzje o doręczeniu protestów uczestnikom postępowania pozostają w kompetencji przewodniczących składu orzekającego bądź sędziów sprawozdawców. Podniesiono ponadto, że przekazanie prokuratorowi generalnemu wszystkich przyjętych do rozpoznania protestów wyborczych, spowodowałoby destabilizację pracy Sądu Najwyższego rozpoznającego protesty" - czytamy w oświadczeniu wydanym przez rzeczniczkę PG prok. Annę Adamiak.
W poniedziałek prok. Adamiak poinformowała, że SN skierował do PG łącznie 304 protesty przeciwko ważności wyborów prezydenckich. Ten przedstawił SN zaś 147 stanowisk dotyczących oceny zasadności złożonych protestów.
Pierwsza prezes SN o uchybieniach w części protestów: Będą pozostawione bez rozpoznania
Do SN wpłynęło łącznie ok. 50 tys. protestów wyborczych. Jak wskazała w poniedziałek na antenie Radia Zet pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska, 90 proc. z nich są jednak protestami powielanymi, których wzór został udostępniony wcześniej przez posła Romana Giertycha.
- Z tych "giertychówek", które wpłynęły do SN, bardzo duża liczba - parę tysięcy protestów - ma PESEL-e posła Giertycha, bo ludzie nie potrafili nawet wpisać swojego PESEL-u. Protest, który jest dotknięty tego typu wadami będzie pozostawiony bez rozpoznania - wspomniała prezes SN.
Jak zaznaczyła, nawiązując do tego typu protestów wyborczych, "taka nieodpowiedzialna akcja, lekkomyślność nie dokuczyła sędziom, nie dokuczyła mnie, jako prezesowi, tylko dokuczyła pracownikom SN".
- Jeśli wpływa w ciągu paru dni 50 tys. pism procesowych, to proszę sobie wyobrazić ten proces organizacyjno-technicznie. Trzeba każdą z przesyłek otworzyć, przeczytać, ostemplować, zarejestrować w systemie i puścić dalej do oceny - opisywała Manowska.
Na słowa Manowskiej zareagował już Roman Giertych, który zapowiedział podjęcie w sprawie kroków prawnych.