Najpierw wybory, potem starcie o władzę. Kluczowe godziny dla całej lewicy
Ostatnie godziny kampanii to nie tylko walka o zwycięstwo w pierwszej turze między Rafałem Trzaskowski i Karolem Nawrockim. To również bratobójcza walka na lewicy o miano numeru jeden po tej stronie sceny politycznej. Adrian Zandberg i Magdalena Biejat idą niemal łeb w łeb, ale to lider partii Razem jest od tygodni na wyraźnym trendzie wznoszącym.

On miał w ogóle nie startować, ona - do końca się wahała. Gdyby nie rozłam w partii Razem w październiku ubiegłego roku, Lewica miałaby jednego kandydata (albo kandydatkę) w wyborach prezydenckich. Rozwód Nowej Lewicy i Razem zmienił wszystko. Pierwsza z formacji już szykuje się do jesiennych wyborów partyjnych władz i bardzo potrzebuje nowego otwarcia; druga - chce udowodnić wszystkim, że nie będzie siedzącą cicho kanapową opozycją. Wynik wyborów prezydenckich może stanowić moment zwrotny w układzie sił na polskiej lewicy.
Wybory. Apetyty na trzecie miejsce
Najnowsze sondaże pokazują zaś, że ten wynik niesłychanie trudno przewidzieć. Adrian Zandberg w ostatnich tygodniach nadrobił bardzo dużo dystansu do Magdaleny Biejat i zwiększył swoje średnie poparcie niemal dwukrotnie. Z kolei wicemarszałkini Senatu utrzymuje swoje wyniki na stabilnym, równym poziomie.
Przy słabości Szymona Hołowni i rozczarowującym finiszu kampanii Sławomira Mentzena kandydaci lewicy na ostatniej prostej realnie walczą o czwarte miejsce w stawce. Politycy w obu sztabach wskazują jednak, że przy pewnej dozie szczęścia może udać się nawet wskoczyć na podium.
Średnia majowych badań pokazuje, że Zandberg i Biejat są niemal na styk. Współprzewodniczący partii Razem w 12 przeprowadzonych w maju badaniach notuje 5,08 proc. poparcia, natomiast wicemarszałkini Senatu - 5,63. Lewicowy tandem w ostatnich godzinach kampanii ściga słabnącego Szymona Hołownię. Marszałek Sejmu legitymuje się średnim wynikiem 6,88 proc. z majowych badań. Wyraźnie przed tą trójką jest Sławomir Mentzen (12,48 proc.), ale współprzewodniczący Konfederacji zdecydowanie bardziej broni tego, co jeszcze ma, niż walczy o wejście do drugiej tury.
- Nie ma w nas strachu o powtórkę z 2020 czy 2015 roku i wynik w okolicach 2 proc. - zapewnia Interią senatorka Lewicy Anna Górska. - Jesteśmy optymistami i patrzymy znacznie wyżej, walka o czwarte, a nawet trzecie miejsce wciąż się toczy. Poza tym, ta kampania to dopiero początek drogi i początek dalszych sukcesów tak Magdy, jak i Lewicy, której jedną z twarzy Magda jest już dzisiaj - podkreśla szefowa sztabu Magdaleny Biejat.
[Razem] Wybrali linię tak mocno antyrządową, że chyba nawet oni sami przed własnymi wyborcami nie byliby w stanie takiej współpracy wytłumaczyć. My jednak nie zamykamy żadnej ścieżki. To jeszcze 2,5 roku, trudno przewidzieć, co się w tym czasie wydarzy
Ile z tego optymizmu zostanie o godz. 21:01 18 maja? Tu może być różnie. Specjalizujący się w prognozach wyborczych analityk Daniel Pers w rozmowie z Onetem przewiduje, że Hołownia i Biejat są nieco przeszacowani w sondażach, z kolei Zandberg w wieczór wyborczy może spodziewać się lepszego wyniku, niż mówią to badania.
Wymiana ciosów na lewicy
Maciej Konieczny, poseł i członek władz Razem, wzrost poparcia Adriana Zandberga w ostatnich tygodniach przypisuje mocnemu uderzeniu w duopol PO-PiS i walce o młodych, niezdecydowanych wyborców. - Z tego wynika ten wzrost poparcia - ocenia. - My nie zwracaliśmy się do wyborców lewicy, tylko powiedzieliśmy: dość rządów PO-PiS-u, które jednakowo obsadzają spółki skarbu państwa, wyłudzają kilometrówki, nie potrafią wybudować elektrowni atomowej ani naprawić ochrony zdrowia. Najwyższy czas na coś nowego - podkreśla polityk.

Konieczny wskazuje również na to, że Zandbergowi udało się przejąć "dużą część antyestablishmentowego elektoratu". - To widać. I bardzo dobrze, bo oddawanie walkowerem tych głosów niezgody skrajnej prawicy jest bardzo niebezpieczne - mówi. I dodaje: - Bardzo cieszymy się, że udało nam się dotrzeć do młodych ludzi i odebrać ich sporą część Mentzenowi. Teraz po prostu w tej grupie często z nim wygrywamy.
W ostatnich dniach kampanii nie brakowało też jednak spięć między dwójką lewicowych kandydatów. Tym największym i najszerzej komentowanym była z pewnością debata trzech największych telewizji w studiu TVP. To właśnie 12 maja, w czasie serii pytań wzajemnych, Zandberg zarzucił Biejat popieranie budżetu, który drenuje środki z systemu ochrony zdrowia. Kandydatka Nowej Lewicy nie pozostała dłużna i wbiła swojemu byłemu partyjnemu koledze szpilę za to, że ustawia się w wygodnej roli recenzenta, zamiast coś realnie zrobić, i z pozycji ławki rezerwowych moralizuje koalicji rządzącej.
Mówi Anna Górska, senatorka Lewicy i szefowa sztabu Biejat: - W strategii naszej kampanii nie było planu konfrontowania się z Adrianem Zandbergiem. Wychodzimy z założenia, że to nie jest nasz przeciwnik ani tym bardziej wróg. Tyle że to Adrian postanowił 12 maja skonfrontować się z Magdą. Być może szukał dodatkowych punktów poparcia, być może chodziło o jakieś osobiste urazy. To było kompletnie niepotrzebne, jego pytanie powinno trafić do naszych faktycznych przeciwników, przeciwników lewicy.
Maciej Konieczny, poseł Razem: - Na debacie w TVP wcale nie celowaliśmy jakoś specjalnie w Magdę. Hołownia dostał za to, że nie zrobił porządku z kilometrówkami, Trzaskowski został zapytany o obsadzanie spółek skarbu państwa, a Biejat o ochronę zdrowia i głosowanie za budżetem, w którym na to zdrowie brakuje 20 mld zł. Nikt żadnego specjalnego traktowania tu nie ma.
Silne ruchy tektoniczne na lewicy
Wymiana "uprzejmości" w studiu TVP nie jest dziełem przypadku. Chociaż politycy z obu stron lewicowej barykady zarzekają się, że ze sobą nie walczą i nie są swoimi wrogami, polityczna rzeczywistość przedstawia się inaczej. Październikowy rozwód Razem i Nowej Lewicy był epilogiem trwającego od miesięcy ideologiczno-politycznego konfliktu i coraz bardziej gęstniejącej w szeregach Lewicy atmosfery.
Dzisiaj Razem jest jednym z najostrzejszych recenzentów rządu Donalda Tuska, a przy tym zwłaszcza kolegów i koleżanek z Nowej Lewicy. Z kolei Nowa Lewica stara się zaznaczyć swoją odrębność i sprawczość w ramach koalicji, w której jest najmniejszym partnerem. Chociażby dlatego głosowała przeciwko forsowanym przez Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę zmianom w naliczaniu składki zdrowotnej.
Jeżeli Nowa Lewica w tym rządzie akceptuje wszystko, co jest jej suflowane przez Platformę i ma niewiele do powiedzenia w fundamentalnych kwestiach jak choćby finansowanie ochrony zdrowia, to nie jest odrębną siłą polityczną, która jest w stanie dyktować warunki
Teraz ta rywalizacja przeniosła się z Wiejskiej na płaszczyznę kampanii prezydenckiej. Wyniki Magdaleny Biejat i Adriana Zandberga będą mieć ogromny wpływ na to, co wydarzy się po lewej stronie sceny politycznej w drugiej części trwającej kadencji parlamentu.
Jeśli najlepszy wynik z trójki lewicowych kandydatów uzyska Biejat, pozwoli to Nowej Lewicy zachować dominującą pozycję po tej stronie sceny politycznej. A w zależności od tego, jaki będzie to wynik, wykorzystać kampanijny kapitał Biejat w kolejnych miesiącach i latach.
Jeśli jednak to Zandberg, który w ostatnich tygodniach jest na fali wznoszącej, rzutem na taśmę dotrze na metę pierwszy, będzie to oznaczać spore zmiany na lewicy w najbliższych dwóch latach. Tym bardziej, że za wzrostem popularności Zandberga idzie też wyraźna poprawa sondaży samej partii Razem. Od formacji, która balansowała na progu uzyskania subwencji wyborczej (3 proc.) do partii, która dzięki poparciu na poziomie 4-6 proc. aktualnie ma realną szansę samodzielnie dostać się do Sejmu w 2027 roku.

- Dobry wynik Zandberga może zrestartować Razem i stworzyć nowy mit założycielski dla lewicy nieeseldowskiej -przekonywał niedawno w wywiadzie dla Interii politolog dr Bartosz Rydliński, współzałożyciel Centrum im. Ignacego Daszyńskiego, wykładowca Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Ten restart jest tym ważniejszy, że jesienią tego roku Nowa Lewica wybierze swoje władze. Wciąż nie jest jasne, czy Włodzimierz Czarzasty będzie starał się zachować obecne stanowisko, czy ustąpi miejsca nowemu pokoleniu lewicowych polityków. Chociaż oficjalnego stanowiska wicemarszałka Sejmu jeszcze nie ma, nieoficjalnie wiadomo, że zapewne spróbuje utrzymać władzę nad Nową Lewicą. Ewentualna zmiana warty ma kluczowe znaczenie dla przyszłości tego, co wydarzy się na całej lewicy.
Jeśli stery władzy w Nowej Lewicy przejmą zwolennicy bliżej współpracy, a być może docelowo także integracji, z Koalicją Obywatelską, miejsca na odnowienie współpracy z Razem nie będzie. Jeśli jednak po władzę sięgnąłby ktoś zorientowany jednoznacznie lewicowo - w tym kontekście wymieniana jest zwłaszcza obecna minister rodziny, pracy u polityki społecznej Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, niegdyś zasiadająca we władzach Razem - drzwi do współpracy z formacją Zandberga pozostaną otwarte.
- Jeżeli wynik Adriana będzie taki, jak pokazują sondaże, to będzie wynik ekwiwalentny do naszego, a więc żaden przewrót na lewicy się nie dokona. Będą dwie siły polityczne na lewicy, które startują osobno - tonuje emocje Anna Maria Żukowska, posłanka i szefowa klubu parlamentarnego Nowej Lewicy.
Polityczka podkreśla jednak, że chociaż wyniki Biejat i Zandberga na poziomie 5-6 proc. cieszą, to w przypadku wyborów parlamentarnych mogłyby dać ledwie po kilkanaście mandatów tak Nowej Lewicy, jak i Razem. A co za tym idzie, żadna z partii nie miałaby nawet swojego klubu w Sejmie, co bardzo negatywnie wpływałoby na realne możliwości działania.
Nie ma w nas strachu o powtórkę z 2020 czy 2015 roku i wynik w okolicach 2 proc. Jesteśmy optymistami i patrzymy znacznie wyżej, walka o czwarte, a nawet trzecie miejsce wciąż się toczy
Czy zatem współpraca Nowej Lewicy z Razem w wyborach w 2027 roku jest nieunikniona? Nie do końca. - Nie mam dzisiaj poczucia, że partia Razem chciałaby się z nami dogadać - ocenia Żukowska. I dodaje: - Wybrali linię tak mocno antyrządową, że chyba nawet oni sami przed własnymi wyborcami nie byliby w stanie takiej współpracy wytłumaczyć. My jednak nie zamykamy żadnej ścieżki. To jeszcze 2,5 roku, trudno przewidzieć, co się w tym czasie wydarzy.
Ambitne plany duetu Biejat-Zandberg
Gamechangerami tej nie do końca zdefiniowanej sytuacji mogą być sami zainteresowani, czyli Magdalena Biejat i Adrian Zandberg. Ich dobre wyniki, a co najważniejsze ich późniejsze przekucie w polityczny kapitał, otworzą nowe możliwości tak przed wspomnianą dwójką, jak i przed ich środowiskami politycznymi.
Zbudowanie politycznej marki i wagi Biejat było główny celem kampanii Nowej Lewicy. Od początku było bowiem wiadomo, że wejście do drugiej tury jest zadaniem z gatunku misji niemożliwych. Dzisiaj o Biejat mówi się również w kontekście możliwej walki o prezydenturę Warszawy, gdyby Rafałowi Trzaskowskiemu udało się wygrać wybory prezydenckie. Niejasna pozostaje także jej przyszłość partyjna - po odejściu z Razem nie wstąpiła w szeregi Nowej Lewicy i nie wiadomo, czy na taki krok się zdecyduje.

- Magda Biejat ma teraz bardzo dużą rozpoznawalność, potwierdzają to zresztą badania. Ma też bardzo duże zaufanie społeczne, jedno z najwyższy wśród kandydatów i kandydatek na prezydenta. Tak więc myślę, że jej przyszłość rysuje się dosyć dobrze - komplementuje koleżankę posłanka Anna Maria Żukowska.
Zastrzega jednak, że "to Magda musi zdecydować, co chciałaby robić". - W tej chwili nie jest członkinią partii. To będą jej decyzje po wyborach - mówi szefowa klubu parlamentarnego Lewicy. Dodaje przy tym, że to nie Lewica będzie składać Biejat "propozycję nie do odrzucenia". - Magda musi odpowiedzieć sobie na pytanie, czy chce prowadzić politykę partyjną, czy woli być kandydatką związaną z Nową Lewicą, ale nie będącą w partii i próbującą budować mosty z innymi środowiskami - zaznacza Żukowska.
Ambitne plany ma też Razem, a kluczem do ich realizacji jest postać Zandberga. Razem chce do 2027 roku stworzyć "lewicową, prospołeczną, wolnościową alternatywę zarówno dla PiS-u, jak i dla PO". - Jeżeli Nowa Lewica w tym rządzie akceptuje wszystko, co jest jej suflowane przez Platformę i ma niewiele do powiedzenia w fundamentalnych kwestiach jak choćby finansowanie ochrony zdrowia, to nie jest odrębną siłą polityczną, która jest w stanie dyktować warunki - ocenia poseł Maciej Konieczny.
Na koniec polityk Razem podkreśla: - Stąd widzimy swoją rolę, żeby stawiać na samodzielność w wymiarze politycznym i wyborczym. To nasze zadanie i tym się zajmujemy.
Łukasz Rogojsz