Karol, który nie został prezydentem
Karol Nawrocki kupił prawdopodobnie najdroższą kawalerkę w Polsce. Zapłaci za nią prezydenturą? Gdy już wydaje się, że jego kampania jest w pełnym pędzie: nie skompromitował się w debacie, strzelił fotkę z Trumpem nagle następuje zderzenie.

Czy partia, która zbudowała swoją siłę na tym, że wspiera seniorów i obniża wiek emerytalny mogła wystawić kombinatora, który przytulił mieszkanie biednego alkoholika? Mogła. Ale na szczęście wystawiła Karola Nawrockiego.
Gdy już wydaje się, że jego kampania jest w pełnym pędzie: nie skompromitował się w debacie, strzelił fotkę z Trumpem nagle następuje zderzenie. W tym wypadku betonową ścianą okazał się kandydat.
Nawrocki, jego sztab i popierająca go partia plączą się w zeznaniach, co chwila zmieniając wersję wydarzeń. Wielu seniorów pada ofiarą sprytnych manipulatorów. Nawet jeśli nie jest to wyłudzenie (metodą "na wnuczka") tacy cwaniacy nie mogą budzić sympatii. Krzyczący na media pisowcy nie pomagają. Ich rozpaczliwe ataki raczej pogłębiają wrażenie "że w tej sprawie coś jest nie tak".
Największym problemem dla Nawrockiego, oprócz pogrążania się w bagnie krętactw, była emocjonalna deklaracja Sławomira Mentzena, który ostro skrytykował kontrkandydata popieranego przez PiS. "Bronienie złodziejstwa jest wbrew interesom Polski, wbrew interesom prawicy, jest wbrew prawdzie i jakimkolwiek zasadom". Trudno po takiej deklaracji, bez utraty twarzy, poprzeć Nawrockiego w II turze. Ze wszystkich ciosów jakie spadły na prezesa IPN ten może okazać się w ostatecznym rozrachunku najdotkliwszy.
Pole position
Trudno nie odczuwać zazdrości patrząc na to jak sprawnie 133 kardynałów wybrało papieża. Namaszczenie Roberta Prevosta wskazuje na to, że w centrum batalii o przyszłość świata hierarchowie Kościoła postawili walkę o duszę (i fundusze) Stanów Zjednoczonych. Utrzymanie poparcia Waszyngtonu dla porządku międzynarodowego będzie również wyzwaniem dla innych, poza Watykanem, głów europejskich państw, w tym prezydenta RP.
W czasie kampanii obszary, w których prezydent realnie ma coś do powiedzenia- polityka zagraniczna i bezpieczeństwo, niemal nie istnieją w debacie publicznej, poza prymitywnym "nasza chata skraja" kandydatów prawicowych, którzy prześcigają się w ośmieszaniu niezbędnej zielonej transformacji czy demonizowaniu migrantów - tak jakby globalne ocieplenie a z nią fale wymuszonej migracji miały z jakichś niewiadomych powodów Polskę ominąć.
Misję służebną wobec interesu publicznego okazuje się pełnić najmniej oczekiwany z aktorów kampanii. Krzysztof Stanowski prowadzi długie nieantagonizujące rozmowy z (kontr)kandydatami. Mimo uprzedzeń i obsesji prowadzącego mogą dzięki temu wyjść poza proste slogany. Pokazać się od ludzkiej a nie czysto kampanijnej strony. Ci którzy spodziewali się starcia z Rafałem Trzaskowskim, którego Stanowski ["tęczowy Krzyś", jak sam przyznał w jednym z fajniejszych momentów rozmowy] miesiącami wyśmiewał, mogli wyjść rozczarowani.
Zamiast opętanego ideologią "tęczowego Rafała" można było zobaczyć człowieka, który stara się dokonywać możliwie racjonalnych wyborów spośród dostępnych opcji. Dla wielu widzów "Kanału Zero" była to zapewne jedna z niewielu okazji, żeby zobaczyć kandydata KO bez filtra radykalizmu nakładanego przez politycznych przeciwników. Prezydent Warszawy przezwyciężył "efekt Końskich" i zajął dogodną pozycję do wyścigu na ostatniej prostej do pierwszej tury.
Odklejenie
Nieustająca kampania wyborcza trwa od początku 2023 roku, jeśli nie od powrotu Donalda Tuska do polskiej polityki. Nawet najbardziej zdeterminowani fani robią już bokami. Da się odczuć, że dawne zaklęcia działają coraz słabiej. Coraz trudniej pokazywać stare sztuczki tej samej, coraz bardziej znudzonej, publiczności. Kolejne flagi, atomówki Zandberga czy jeżdżenie taksówką Hołowni podbijają na chwilę zasięgi, ale nie odpowiadają na podstawowe pytanie: o czym są te wybory?
Postępuje wrażenie, że kandydaci, podobnie jak ich bilbordy i plakaty, nie są przesadnie mocno sklejeni z rzeczywistością.
Polityka wbrew łatwym analogiom, to nie cyrk ani teatr. Tam kto nie kupi biletów nie uczestniczy w przedstawieniu. Tu na udział jesteśmy zdani wszyscy. Ci, którzy nie głosują i nie próbują wywierać wpływu pozwalają decydować za siebie innym.
Ale jak w sytuacji zmęczenia, a często narastającego rozczarowania politykami i polityką, dokonywać racjonalnych wyborów? Nie ma na to pytanie jedynej właściwej odpowiedzi.
Na własne potrzeby staram się odsiać cały medialny i memiczny szum, spojrzeć na ludzi i ich dorobek, na szacowny i prestiżowy urząd, który mieliby sprawować.
Na końcu, jak w meczu piłkarskim, styl gry nie ma żadnego znaczenia. To wynik pójdzie w świat. Wynik, z którym będziemy musieli żyć kolejnych pięć lat.
Niemało.
Dlatego życzę Państwu udanych wyborów.
Leszek Jażdżewski