Jedno zdanie może zmienić bieg wyborów. Tak wyglądały debaty prezydenckie
- Debaty w Polsce nie są debatami, które się wygrywa, tylko debatami, które się przegrywa. Tak było w 1995 roku i w 2015 roku – ocenia w rozmowie z Interią dr Magdalena Nowak-Paralusz z WSB Merito. Sprawdzamy, jak wyglądały polskie debaty - od pierwszej do ostatniej. I przypominamy: dziś starcie między Karolem Nawrockim a Rafałem Trzaskowskim.

W piątek o godz. 20 (transmisja w Polsat News i relacja na żywo w Interii) odbędzie się kluczowa debata prezydencka. Karol Nawrocki i Rafał Trzaskowski staną przeciwko sobie i będą odpowiadać na pytania przygotowane przez konkurenta. To nowatorska formuła, która znów może przyciągnąć przed ekrany miliony widzów. Pytanie pozostaje jedno: czy debata może przesądzić losy prezydentury?
- Debaty w Polsce nie są debatami, które się wygrywa, tylko debatami, które się przegrywa. Tak było w 1995 roku i w 2015 roku - mówi Interii dr Magdalena Nowak-Paralusz, specjalistka komunikacji społecznej i politycznej. - Jeśli popatrzymy na merytorykę, to o żadnej debacie nie możemy powiedzieć, że to "najważniejszy mecz w życiu". Patrząc jednak na dzisiejsze realia, mam wrażenie, że sytuacja w 2025 roku przypomina nieco 1995 rok. To zderzenie dwóch perspektyw - bardziej konserwatywnych Nawrockiego (jak wówczas Wałęsa) z bardziej nowoczesnym Trzaskowskim (jak wówczas Kwaśniewski) - dodaje badaczka z WSB Merito.
Porównanie do 1995 roku nie jest przypadkowe. To wówczas odbyła się bowiem najważniejsza debata wyborcza w historii polskich elekcji prezydenckich. W istocie też miała wpływ na wynik wyborów. Sprawdzamy, jak to z debatami bywało w pozostałych latach.
2020: Andrzej Duda - Rafał Trzaskowski
Najświeższa w pamięci "debata" bądź "niedebata" przed drugą turą wyborów prezydenckich miała miejsce pięć lat temu. Debatę zorganizowano wówczas w Końskich, a Rafał Trzaskowski się na niej nie pojawił. Argumentował, że TVP za rządów Prawa i Sprawiedliwości stała się "szczujnią", a samo TVP Info należy zlikwidować. Do studia zawitał jedynie Andrzej Duda, a prowadzącym był Michał Adamczyk. W tym samym czasie Trzaskowski odpowiadał na pytania dziennikarzy w ramach tzw. Areny Prezydenckiej.
- Z wiadomych przyczyn Trzaskowski nie pojawił się na debacie w Końskich. Z punktu widzenia historii możemy powiedzieć, że był to ogromny błąd. Był to moment, który kandydat PO mógł wykorzystać, te wszystkie niesprzyjające warunki, które były przeciwko niemu. Mógł pojechać na debatę i podjąć rękawice, a nie oddawać pojedynku walkowerem - ocenia z perspektywy czasu dr Nowak-Paralusz.
2015: Bronisław Komorowski - Andrzej Duda
W 2015 roku odbyły się dwie debaty przed drugą turą. Wcześniej urzędujący prezydent Bronisław Komorowski unikał bezpośrednich starć z rywalami. Pierwszą debatę Duda-Komorowski organizowała TVP wspólnie z Polsatem. Fajerwerków nie było, a samo wydarzenie toczone było w spokojnej atmosferze.
Ciekawiej było kilka dni później. Zaskoczył wówczas Andrzej Duda, który na pulpicie przeciwnika postawił flagę z logiem Platformy Obywatelskiej. "Prezydent jakoś dziwnie unika partii, która go firmuje, partii, która w końcu, jakby nie było, finansuje jego kampanię. Dlatego jako symbol dla naszych wyborców, jako symbol przede wszystkim dla pańskich wyborców, dla tych, którzy głosują na PO, chciałem postawić to oznaczenie, żeby wiedzieli, z czyim kandydatem mają do czynienia" - mówił Duda.
Komorowski nie przygotował żadnego gadżetu, a flagę z logo PO postawił na pulpicie prowadzącej dziennikarki. Co ciekawe, tamten zabieg powtórzył w 2025 roku Karol Nawrocki, który na pulpicie Rafała Trzaskowskiego postawił flagę LGBT. Kandydat PO schował ją, a później rekwizyt przejęła Magdalena Biejat.
- W 2015 roku Andrzej Duda wypadł w tej debacie zdecydowanie korzystniej, ale czy był to filar do wygrania wyborów? Nie sądzę, większe znaczenie miała cała strategia polityczna. W debacie natomiast bez wątpienia stracił Bronisław Komorowski - nie ma wątpliwości rozmówczyni Interii.

2010: Bronisław Komorowski - Jarosław Kaczyński
W 2010 roku kampania wyborcza miała szczególny charakter, bo odbywała się po katastrofie smoleńskiej. Spodziewano się, że ten temat będzie wiodącym również w trakcie debaty, ale tak się nie stało. Bronisław Komorowski i Jarosław Kaczyński częściej mówili o powodzi, sprawie Krzysztofa Olewnika czy emigracji zarobkowej młodych ludzi. Debata była spokojna i w zgodnej opinii komentatorów nie wpłynęła znacząco na wynik wyborów.
- Nie była to debata, która zapadła nam wyjątkowo w pamięć. Mamy krótką historię debat prezydenckich po 1989 roku. Ciekawostką było natomiast to, że zobaczyliśmy inną twarz Jarosława Kaczyńskiego. Jaką? Spokojniejszą, bardziej ludzką - podkreśla dr Nowak -Paralusz.
2005: Lech Kaczyński - Donald Tusk
W 2005 roku Polacy mieli do czynienia z prawdziwą eksplozją debat. Przed pierwszą turą odbyły się dwie, a przed drugą turą aż trzy takie starcia. Co ciekawe, wówczas Lech Kaczyński w pierwszej turze zajął drugie miejsce, ale zdołał odrobić stratę i w wyborczej dogrywce pokonał Donalda Tuska. Czy miały na to wpływ debaty?
- Na dobrą sprawę w pamięci zapadły mi wzajemne złośliwości. Tak naprawdę debaty z 2005 roku były początkiem czegoś nowego. Pozwoliliśmy jako społeczeństwo na wykopanie Rowu Mariańskiego. To smutne, ale prawdziwe. To ten moment, kiedy pozwoliliśmy politykom na całkowity podział społeczeństwa na dwie grupy. Te debaty pokazują też początek psucia języka w polityce - uważa dr Nowak-Paralusz.
2000: Debaty nie było. Aleksander Kwaśniewski wygrał w pierwszej turze
1995: Lech Wałęsa - Aleksander Kwaśniewski
O tej debacie powiedziano i napisano już bardzo dużo. To najsłynniejsza polska debata, w której pretendent Aleksander Kwaśniewski stanął do pojedynku z urzędującym prezydentem, bohaterem "Solidarności" Lechem Wałęsą. Tak naprawdę debaty były dwie, a szczególną popularność zyskało sformułowanie, które padło po pierwszej debacie. Gdy na zakończenie debaty Kwaśniewski chciał się pożegnać, usłyszał od Wałęsy: "Panu to ja mogę nogę podać".
Kiedy wydawało się, że Wałęsa wyciągnął wnioski i przeprosił za zachowanie z pierwszej debaty, później znów dodał: "To pan w niedzielę wszedł tu jak do obory i ani be, ani me, ani kukuryku". Innymi słowy: Kwaśniewski okazał się politykiem opanowanym, natomiast Wałęsa nie, a w dodatku bardzo łatwo można było go sprowokować. W zgodnej opinii komentatorów to najważniejsza polska debata, w której zwycięstwo Kwaśniewskiego nie podlegało dyskusji.
- To była jedyna debata w Polsce po 1989 roku, która odwróciła bieg kampanii. Z jednej strony była energia i "młodzieńczość" Aleksandra Kwaśniewskiego, a z drugiej doświadczenie i mit Lecha Wałęsy. Chodziło o cały obrazek. To była pierwsza debata na wzór wielkich amerykańskich teatrów polityczno-medialnych, gdzie polityk więcej stracił niż zyskał. Kwaśniewski pokazał świeżość i energię, prozachodnie podejście. Wałęsa spektakularnie przegrał, burząc swój mit zbawiciela narodu - ocenia nasza rozmówczyni.
1990: Lech Wałęsa - Stanisław Tymiński
1990 rok odnotowujemy jedynie z kronikarskiego obowiązku. Do klasycznej debaty wówczas nie doszło, ale odbyła się wyłącznie wspólna konferencja prasowa obu kandydatów. Stan Tymiński przyszedł na nią z czarną teczką, w której rzekomo miał kompromitujące Lecha Wałęsę dokumenty. Nigdy ich jednak nie ujawnił. Wybory wygrał Wałęsa, który otrzymał 74 proc. głosów.
Łukasz Szpyrka