Zgodnie ze statutem Konfederacji partyjny kongres powinien być zwoływany co pięć lat. Janusz Korwin-Mikke alarmował już w lipcu ubiegłego roku, że czas na wybór władz. Jednak tym razem działacze musieli poczekać dłużej. Do wyboru doszło dopiero w miniony weekend. W Warszawie zgromadziło się 66 członków ugrupowania, z ponad 80 uprawnionych do głosowania. Efekt? Grzegorz Braun nie wróci do partii. Z Konfederacją pożegnali się także Włodzimierz Skalik, Roman Fritz i Jarosław Iwaszkiewicz (zasiadał w Radzie Liderów z ramienia Nowej Nadziei - red.). Wszyscy z tego samego powodu: wsparli europosła oraz lidera Konfederacji Korony Polskiej, który w wyborach prezydenckich rzucił rękawicę Sławomirowi Mentzenowi. - Po kongresie wiadomo, że są dwa środowiska, które będą teraz tworzyć Konfederację: Ruch Narodowy marszałka Krzysztofa Bosaka i Nowa Nadzieja Sławomira Mentzena - mówi Interii Witold Tumanowicz. - To na tym porozumieniu oprze się teraz władza partii Konfederacja - dodaje poseł wywodzący się z Ruchu Narodowego. "Neokonfederacja" i oskarżenia braunistów Zarówno Grzegorz Braun jak i jego parlamentarzyści są znani z niechęci do rozmów z mediami. Uważają, że część dziennikarzy chce im przyprawić gębę, więc odmawiają wypowiedzi tym, których uznają za nieprzychylnych. Niemniej, kiedy kurz po kongresie opadł, o kulisach rozstania z Konfederacją ze szczegółami opowiedział Roman Fritz. "Chodziło o to, żeby ta neokonfederacja, miała zdecydowaną większość podczas kongresu i żeby oni mogli wszystko sobie przegłosować tak, jak chcą" - stwierdził polityk w rozmowie z "Do Rzeczy". Jak wyznał stronnik Grzegorza Brauna, "nie wszyscy byli sterowalni", stąd pomysł, żeby tuż przed kongresem do grona Rady Liderów, jednego z kluczowych organów partii, dołączyć kolejne osoby. "Neokonfederacja policzyła, że trzeba ich dokładnie pięciu. Ale żeby przyjąć pięciu członków partii, potrzeba uchwały Rady Liderów. I to większością kwalifikowaną 4/5" - powiedział. Ten ruch mieli utrudnić Włodzimierz Skalik oraz były europoseł Jarosław Iwaszkiewicz. Dlatego, w opinii Fritza, musieli zostać wyrzuceni. I to tuż przed kongresem. Faktem jest, że obaj politycy, decyzją sądu partyjnego, zostali usunięci z Konfederacji na dwa dni przed kongresem. Powód? Taki sam jak w przypadku Grzegorza Brauna, czyli poparcie konkurenta Sławomira Metzena w wyborach prezydenckich. Prawdą jest również, że zarówno Skalik jak i Iwaszkiewicz uniemożliwiali przyjęcie nowych osób. W kontekście głosowań na kongresie, nie ma to jednak większego znaczenia. - Niezależnie od tego, czy dobralibyśmy pięć osób czy nie, dwóch z tego grona nie było na miejscu. W żaden sposób nie wypaczyło to wyników głosowań - tłumaczy Tumanowicz. Konfederacja i nowe władze. Kto miał większość? Politycy Konfederacji zapewniali Interię jeszcze przed kongresem, że nie ma mowy o żadnych czystkach. Jak podkreślali, nie chcieli dawać potencjalnych argumentów, w postaci podważania wyników głosowania, sojusznikom Grzegorza Brauna. Niemniej, posłowie Korony właśnie po nie sięgnęli. "Pierwsze głosowanie, jedyne, które było sensowne, pokazało, że większość neokonfederacji to 36 do 30. Gdyby tej trójki (nowych członków - red.) nie było, mogło być w drugą stronę" - uważa Fritz. W rozmowie z "Do Rzeczy" narzekał m.in. na to, że najpierw wybrano nowe władze, a dopiero później można było rozpatrywać wnioski i pomysły. "Nie mogliśmy partycypować w łamaniu prawa, dlatego postanowiliśmy powiedzieć o tym podczas obrad kongresu i nie brać w nim dalej udziału. Wyszliśmy po jakimś czasie" - relacjonuje Fritz. Kiedy przytaczamy argumenty braunistów, politykom tworzącym obecnie Radę Liderów Konfederacji, ci jedynie wzruszają ramionami. - Wyniki głosowań co do wyboru władz wahały się od 46 do 52 głosów, w zależności od kandydata. Ciężko podważać wynik tego głosowania na podstawie dołożenia trzech osób, czy wyjścia przedstawicieli Korony, którzy nie oddali głosu - mówi Tumanowicz. Jak wyglądała sytuacja w przypadku przywrócenia Grzegorza Brauna i Włodzimierza Skalika do partii? Zgodnie z informacjami, które uzyskaliśmy od polityków, 46 głosów było przeciw, trzy za, trzy wstrzymujące, zaś 14 osób nie wzięło udziału w głosowaniu. - Konfederacja Korony Polskiej Grzegorza Brauna zdała sobie sprawę, że popełnili błąd, opowiadając się za startem swojego lidera. Część sondaży prognozuje mu śladowe poparcie, lepsze sięgają 3 proc. - mówi nam jeden z polityków należących do Rady Liderów Konfederacji. - Wiemy, że nie wszyscy brauniści wierzą w swojego szefa, ale obecnie są jego politycznymi zakładnikami. Co więcej, struktury im się rozchodzą, ludzie stracili zainteresowanie - uważa nasz rozmówca. Jak usłyszeliśmy, sejmowy klub Konfederacji chętnie dogada się z posłami Grzegorza Brauna. Warunek? Poparcie dla Sławomira Mentzena w wyborach prezydenckich. Grzegorz Braun przelicytował W Interii pisaliśmy o powodach startu Grzegorza Brauna w wyborach prezydenckich. Europoseł domagał się więcej miejsc w Radzie Liderów (dysponował dwoma - red.), więcej miejsc na listach wyborczych do Sejmu i Senatu czy udziału w kampanii wyborczej Sławomira Mentzena. Polityczny apetyt Grzegorza Brauna musiał jednak wyhamować w obliczu rzeczywistości i faktycznego poparcia społecznego. Dziś, biorąc pod uwagę wnioski składane na kongresie Konfederacji, europoseł najwyraźniej myślał o powrocie do partii, w której zakładaniu uczestniczył. - Liczyliśmy na jakieś opamiętanie z tamtej strony. Nasz wniosek nie spotkał się jednak z akceptacją - w rozmowie z Onetem wyznała Marta Czech, rzeczniczka partii Brauna. Jak stwierdziła, wyobrażała sobie współdziałanie swojego lidera ze Sławomirem Mentzenem, bo obaj politycy "trafiają do różnych elektoratów". Faktem jest, że odkąd Grzegorz Braun odszedł z Konfederacji, poparcie dla formacji rośnie. Według najnowszego sondażu pracowni United Survey, przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnej Polski, na Sławomira Mentzena chce głosować 19,4 proc. badanych (wzrost o 3,2 pkt. proc. względem lutego - red.). Na europosła i lidera Konfederacji Korony Polskiej swój głos miałoby oddać 1,1 proc. ankietowanych. Obecnie klub parlamentarny Konfederacji liczy 16 posłów. Roman Fritz i Włodzimierz Skalik mają założyć własne koło poselskie. Jakub Szczepański Wybory prezydenckie 2025. Lista kandydatów Artur Bartoszewicz (kandydat niezależny)Magdalena Biejat (kandydatka Nowej Lewicy) Grzegorz Braun (kandydat Konfederacji Korony Polskiej)Marcin Bugajski (politolog) Kamil Całek (działacz społeczny polityczny i sportowy)Katarzyna Cichos (kandydatka niezależna)Jolanta Duda (finansistka)Sławomir Grzywa (kandydat ugrupowania Sami Swoi)Szymon Hołownia (kandydat Polski 2050 i PSL) Dawid Jackiewicz (kandydat niezależny)Marek Jakubiak (kandydat Wolnych Republikanów) Dominika Jasińska (kandydatka niezależna)Jan Kubań (prezes Polsko-Amerykańskiej Fundacji Edukacji i Rozwoju Ekonomicznego)Wiesław Lewicki (kandydat Normalnego Kraju)Maciej Maciak (kandydat Ruchu Dobrobytu i Pokoju)Eugeniusz Maciejewski (prezes partii PIAST - Jedność Myśli Europejskich Narodów)Sławomir Mentzen (kandydat Konfederacji) Karol Nawrocki (kandydat wspierany przez PiS) Wojciech Papis (kandydat Bezpartyjnych)Włodzimierz Rynkowski (przewodniczący partii Związek Słowiański) Joanna Senyszyn (kandydatka niezależna)Aldona Skirgiełło (kandydatka Samoobrony)Krzysztof Stanowski (kandydat niezależny)Romuald Starosielec (kandydat Ruchu Naprawy Polski)Piotr Szumlewicz (kandydat niezależny, przewodniczącego Związkowej Alternatywy)Paweł Tanajno (kandydat partii Polska Liberalna Strajk Przedsiębiorców)Krzysztof Tołwiński (kandydata partii Front, b. poseł PiS i b. wiceminister skarbu państwa)Rafał Trzaskowski (kandydat KO) Marek Woch (kandydat Bezpartyjnych Samorządowców) Adrian Zandberg (kandydat Razem) ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!