Dwie pieczenie na jednym ogniu? Plan gospodarczy Tuska może wpłynąć na wynik wyborów

Donald Tusk zapowiedział, że "rok przełomu" pomoże Polsce dostać się do europejskiej ekstraklasy. Ale pomoże też Rafałowi Trzaskowskiemu. - Odczytuję to wystąpienie jako gest przede wszystkim kampanijny - mówi Interii prof. Sławomir Sowiński. I wymienia cztery powody.

Rafał Trzaskowski i Donald Tusk
Rafał Trzaskowski i Donald TuskMateusz GrochockiEast News

- Inwestycje w Polsce w roku 2025 to będzie ponad 650 mld zł. (...) Mógłbym właściwie powiedzieć, że będzie bliżej 700 mld zł niż 650, i to jest kwota rekordowa - mówił premier na Giełdzie Papierów Wartościowych. Donald Tusk 2025 rok określił mianem roku przełomu, który ma pchnąć Polskę na ścieżkę szybszego rozwoju.

Szef rządu, jak i minister finansów Andrzej Domański, przedstawiali filary programu gospodarczego Polski. Co warte odnotowania, podczas wystąpienia Donalda Tuska w jednym momencie można było usłyszeć gromkie brawa. Oklaski było słychać chwilę po tym, jak premier zapowiedział regularne spotkania z przedsiębiorcami. Jeden z nich powiedział: "nareszcie".

Tusk wielokrotnie podczas wystąpienia mówił o potrzebie współpracy między politykami, urzędnikami a przedsiębiorcami. Przekonywał, że to ci ostatni wiedzą najlepiej, co trzeba zmienić, by mogli szybciej się rozwijać. Zapewnił, że jego gabinet będzie otwarty na wszelkie propozycje, które padną ze strony polskiego biznesu.

Co ciekawe, kwestiami związanymi z deregulacjami ma się zająć jeden z najbardziej znanych polskich biznesmenów Rafał Brzoska. Premier mówił, że stawia przedsiębiorcę w dość niezręcznej sytuacji, bo przy blasku fleszy i przy kamerach, ale słowna umowa została zawarta. I nawet jeśli wyglądało to na wyreżyserowany spektakl, zwrot w stronę przedsiębiorców widać gołym okiem.

Zresztą powiedział o tym sam Tusk. Przypomniał, że kiedy pierwszy raz był premierem, starał się przedsiębiorców trzymać na dystans. Uważał, że te dwa światy - polityki i biznesu - powinny trzymać się od siebie z daleka, by gospodarka zdrowo się rozwijała. Jak przyznaje dzisiaj, "okoliczności się zmieniły".

Tusk jasno nawiązywał do korupcji, która była jednym z ważnych problemów Polski na przełomie wieków. Jak przekonuje premier, dziś "Polska cieszy się reputacją państwa, gdzie korupcja jest bardzo ograniczona", dlatego też jest to moment na zbliżenie świata biznesu z polityką. Zapowiedział też powołanie Rady Gospodarczej, która będzie współtworzona przez środowisko przedsiębiorców.

Koalicjanci mogą albo narzekać na brak konsultacji, ale wtedy wyjdą na politycznych malkontentów, albo robić dobry uśmiech do gry KO
Prof. Sławomir Sowiński

Zapowiedź Donalda Tuska a kampania prezydencka Rafała Trzaskowskiego

Tymczasem poniedziałkowy ruch premiera, choć przedstawiający plan gospodarczy na lata, może mieć odbicie również tu i teraz, w kampanii prezydenckiej. Ambitny plan rządu i perspektywy wzrostu gospodarczego zgrywają się ze słowami Rafała Trzaskowskiego, który w każdym spotkaniu wyborczym mówi o "zdrowym rozsądku" w polityce i "patriotyzmie gospodarczym".

- Polska powinna być potęgą. Polska gospodarka powinna być potęgą. Dzisiaj potrzebny jest nam patriotyzm gospodarczy. Dość już naiwnie pojmowanej globalizacji. Świat się zmienił, a my musimy skupić się na tym, żeby Polska gospodarka odzyskała swoją konkurencyjność i była jak najsilniejsza. Nie ma żadnego powodu, żeby nasze firmy w różnych sektorach, rolno-spożywczym, meblarskim, maszynowym, nie mogły konkurować z najlepszymi firmami na całym świecie. To jest dzisiaj najważniejsze, patriotyzm gospodarczy - mówił Trzaskowski na początku kampanii, wskazując na jeden ze swoich priorytetów.

Narracja Trzaskowskiego jest spójna ze słowami premiera Tuska, więc nie ma rozdźwięku między rządem a kandydatem KO na prezydenta. Co więcej, Tusk używając słów Trzaskowskiego, w jakimś sensie przybija pieczęć na jego programie wyborczym, sugerując, że w tym tandemie, już po wygranych wyborach prezydenckich przez Trzaskowskiego, inwestycje gospodarcze będą realizowane.

Jak już pisaliśmy w Interii, prezydent Warszawy zwraca się w tej kampanii do wyborców środka, nazywając ich "wyborcami zdrowego rozsądku". Trzaskowski już teraz buduje więc bazę do starcia w drugiej turze z kandydatem o bardziej prawicowej wrażliwości.

Prawdopodobnie zmierzy się w niej z Karolem Nawrockim wspieranym przez PiS lub Sławomirem Mentzenem z Konfederacji. Gdyby Trzaskowski zwrócił się o głosy wyborców centrowych lub prawicowych zaraz po pierwszej turze wyborów prezydenckich, mogłoby być już za późno, by przekonać niezdecydowanych. Trzaskowski działa więc już teraz, konsekwentnie odnosząc się do wartości środka. A Tusk - celowo lub nie - tylko mu w tym pomaga.

Wybory prezydenckie 2025. "Gest kampanijny"

Prof. Sławomir Sowiński z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego odczytuje poniedziałkowe wystąpienie szefa rządu "przede wszystkim jako gest kampanijny".

Nasz rozmówca zwraca uwagę na cztery kwestie. Po pierwsze, jego zdaniem jest to próba ucieczki do przodu od słabych ocen rządu, które szkodzą kampanii Trzaskowskiego. Po drugie, to próba "zaopiekowania się" aspiracjami modernizacyjnymi Polaków, obudzonymi a potem osieroconymi przez PiS - wskazuje naukowiec. Po trzecie, wylicza prof. Sowiński, jest to budowanie wyborczego portfolio Trzaskowskiego na zasadzie: "głosujcie na naszego kandydata, a Polska będzie się rozwijać".

- Po czwarte, nie bez znaczenia jest to, że dzisiejsza prezentacja stawia w trudnej sytuacji koalicjantów KO. Mogą albo narzekać na brak konsultacji, ale wtedy wyjdą na politycznych malkontentów, albo robić dobry uśmiech do gry KO. Potwierdzając tym samym, że lider w Koalicji 15 Października, i liczący się kandydat w wyborach prezydenckich, jest tylko jeden - ocenia prof. Sowiński.

Łukasz Szpyrka

Wybory prezydenckie 2025. Lista kandydatów

Woźniak: W Polsce mieliśmy dwie przewagi konkurencyjne, obie przepadłyRMF24.plRMF