Andrzej Duda szczerze o roli prezydenta. "Niewiele może"
- Rafał Trzaskowski już raz kiedyś nie przyjechał do Końskich, kiedy ja tam byłem - zadeklarował Andrzej Duda w rozmowie z Krzysztofem Stanowskim i Robertem Mazurkiem, wskazując na odbywającą się w tym czasie debatę na koneckim rynku. Prezydent zapewnił, że na kilka dni przed głosowaniem żaden z kandydatów nie może być pewny sukcesu. Dodał też, że "patrząc na konstytucję prezydent niewiele może".

W środę wieczorem Kanał Zero wyemitował wywiad z prezydentem Andrzejem Dudą. Rozmowę przeprowadzono na finiszu kampanii prezydenckiej w formie "live". Za kilka dni poznamy następcę Dudy.
- Rafał Trzaskowski już raz kiedyś nie przyjechał do Końskich, kiedy ja tam byłem - komentował prezydent, nawiązując do odbywającej się w tym samym czasie debacie na rynku w Końskich. Udział w wydarzeniu wziął jedynie popierany przez PiS Karol Nawrocki.
Wybory prezydenckie 2025. Andrzej Duda zabrał głos na finiszu kampanii
Andrzej Duda pytany, czy któryś z kandydatów może być już pewny niedzielnego sukcesu, odpowiedział, że nie. Jak tłumaczył, żadna próba sondażowa nie jest równa milionowym rzeszom wyborców przy urnach.
Czy jest możliwa jakaś istotna zmian i przepływ wyborców? - Są bardzo różne głosy, kiedy rozmawia się z takimi ludźmi, którzy specjalizują się w różnych analizach kampanijnych czy wręcz w planowaniu kampanii, mówią że te ostatnie dni w zasadzie już nic nie zmieniają w wyniku tak naprawdę, że tak jazgot kampanijny, zalew informacyjny powoduje, że ludzie się wyłączają i tak naprawdę już wiedzą, na kogo chcą zagłosować - podkreślił.
Krzysztof Stanowski wprost zapytał prezydenta, czy mógłby zrobić coś lepiej w kampanii przed pierwszą turą, w której wystartował i zdobył nieco ponad 1 proc. poparcia. - Była to pewna konwencja. W moim przekonaniu pan nie przesadził, natomiast sam fakt wzbudził wiele kontrowersji - przekazał Duda. Jak dodał, doszło do pewnego ośmieszenia ubiegania się o urząd pierwszej osoby w państwie.
Andrzej Duda dostał pytanie o Karola Nawrockiego. "Porządny, poważny człowiek"
- Dlaczego pan jest tym złym człowiekiem i nie obniży cen prądu? - pytał nieco ironicznie Stanowski w nawiązaniu do obietnicy Karola Nawrockiego o obniżeniu cen energii o 30 proc. - Tego typu działanie ze strony prezydenta jest możliwe wtedy, kiedy przygotuje projekt ustawy, a następnie zdoła go przeforsować w parlamencie - odparła głowa państwa.
- Będzie pan bardzo rozczarowany, jeśli Karol Nawrocki nie wygra? - pytali prowadzący wywiad. Duda odparł, że zna prezesa IPN osobiście i w niego wierzy. Skomentował też pojawiające się doniesienia medialne o ciemnych stronach kandydata popieranego przez PiS. - Jak się ma odpowiednią przewagę (w mediach - red.) to zwłaszcza pod koniec kampanii wyborczej można sobie powiedzieć wszystko - zaznaczył.
Pojawił się również wątek tzw. ustawek kibicowskich, w których brał udział Nawrocki. - Ja nigdy nie uczestniczyłem (w ustawkach - red.), ale bywałem na stadionach, na sektorze, gdzie zdarzało się, że dochodziło do incydentów, bijatyk - odpowiedział Duda.
- Jak chcą się między sobą bić w lesie i zawierają "gentelmen's agreement" między sobą, że będą to robili na określonych zasadach (...), co innego jest, jeżeli mamy do czynienia z sytuacją, że kibice niszczą miasto, demolują sklepy - tłumaczył prezydent. - To nie jest sytuacja, o której można mówić, że komuś tam straszna wina się dzieje - dodał i zadeklarował, że zna Nawrockiego jako dorosłego, "porządnego, poważnego człowieka".
Wybory prezydenckie. Zaskakująca deklaracja Andrzej Dudy. "Prezydent niewiele może"
- Patrząc na samą konstytucję prezydent niewiele może - tłumaczył Andrzej Duda, wskazując na większą sprawczość parlamentu czy rządu. W tym kontekście odniósł się do "rzeczywistej prerogatywy" prezydenta dotyczącej powoływania ambasadorów. W jego opinii cały proces wymaga początkowej konsultacji z prezydentem.
Duda dostał pytanie o zamieszanie w polskim sądownictwie. - Kto będzie decydował, czy wybory były ważne? - pytał Robert Mazurek. - Mamy do czynienia z bezprawiem. Dopuszczają się go wszyscy ci, którzy uważają określenia "neosędziowie", którzy kwestionują mandal sędziowski tych osób powołanych w sposób obiektywny, zgodnie z przepisami - tłumaczył rozmówca.
- Nigdzie nie jest napisane, w jaki sposób mają być wybierani sędziowie do Krajowej Rady Sądownictwa - zapewniał prezydent. Dodał, że nagminnie dochodzi do "nadinterpretacji" przepisów, m.in. art. 2. polskiej konstytucji. - Jest grupa panów profesorów w Polsce, w większości już emerytowanych, którzy w latach 90. ustawili się jako tzw. elita prawnicza. Ci panowie znają się nawzajem znakomicie i uważają, że żadna nominacja na poważne stanowiska sędziowska nie może się odbyć bez ich kontroli - wyjaśnił Duda.
Głowa państwa zadeklarowała, że nie żałuje przyjęcia nominacji od sędziów Trybunału Konstytucyjnego w grudniu 2015 roku. Andrzej Duda przekonywał, że to przeciwna strona latem 2015 roku wybrała kilku sędziów TK niezgodnie z przepisami pomimo jego apeli o niedokonywanie ważnych ustrojowych zmian w okresie przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. - Zmieniano ustawę w ostatniej chwili, po to żeby zabetonować Trybunał - zaznaczył.
Andrzej Duda krytycznie o TVP Jacka Kurskiego. "Nie podobał mi się sposób przekazywania treści"
Pojawiło się również pytanie o działanie mediów publicznych, a prezydent pozwolił sobie na krytyczną uwagę pod adresem zarządzających tą spółką za poprzedniej władzy. - Jacek Kurski nie zarządzał mediami publicznymi w sposób taki, jakbym ja tego oczekiwał jako prezydent RP - przekazał. - Nie podobał mi się sposób przekazywania treści, traktowania ludzi, o którym mnie informowano - dodał.
W dalszej części wywiadu Andrzej Duda poruszył temat Unii Europejskiej, broniąc swojej archiwalnej wypowiedzi o "wyimaginowanej wspólnocie". - Przykro mi to powiedzieć, kiedy dzisiaj się patrzy na te kwestie praworządności i na to jak się zachowuje obecna KE wobec ewidentnego łamania prawa i konstytucji w Polsce na przestrzeni ostatniego ponad roku, to trudno powiedzieć, że to jest rzeczywiście prawdziwa wspólnota, gdzie wszyscy są jednakowo traktowani - przekazał. Wcześniej wskazywał, że definiuje się jako "eurorealista".
W trakcie rozmowy doszło do wymiany zdań prezydenta z jednym z telefonujących widzów. Ten skarżył się, że ograniczenia działalności gospodarczej w czasie pandemii COVID-19 doprowadziły do upadku jego firmy. - Podczas upadłości zostałem oskarżony o oszustwo przez innych klientów, zostałem skazany na 12 miesięcy więzienia. Czy pan teraz - ja nie jestem pana kolegą, wiem, że pan ułaskawia kolegów - mnie ułaskawi? - dopytywał mężczyzna.
- Po pierwsze bardzo pana proszę, żeby pan nie insynuował, to pan kłamie. Ja nie powiedziałem, że żadna firma nie upadła na skutek pandemii. Ja powiedziałem tylko, że staraliśmy się prowadzić taką politykę, żeby uratować jak najwięcej miejsc pracy - odpowiedział Andrzej Duda. - Przykro mi jest, że pańska firma upadła. Jeśli złoży pan wniosek o ułaskawienie (...), to ten wniosek zostanie rozpatrzony w sposób absolutnie wnikliwy. Jeśli chodzi o kwestię panów ministrów Mariusz Kamińskiego i pana ministra Wąsika, zdecydowałem się podjąć decyzję o ułaskawieniu, ponieważ znam ich sprawę osobiście i wiem, jakimi motywacjami oni się kierowali - podkreślił.