Do sytuacji doszło 19 września w Otwocku podczas wiecu wyborczego premiera Morawieckiego. "Policja zatrzymuje posłankę Kingę Gajewską informującą mieszkańców Otwocka o 250 tysiącach migrantów wpuszczonych przez PiS" - informował wtedy Donald Tusk, zamieszczając nagranie ze zdarzenia. Sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Otwocku, który w piątek wydał wyrok. "Sąd uznał, że jej zatrzymanie było: nielegalne, nieprawidłowe i niezasadne" - napisał na platformie X adwokat posłanki Jacek Dubois. Zatrzymanie Kingi Gajewskiej. Sąd wydał wyrok Na tym sprawa się nie kończy. Gajewska będzie mogła domagać się odszkodowania. Niezależnie od tego w prokuraturze toczy się śledztwo o przekroczenie uprawnień funkcjonariuszy publicznych z posterunku w Otwocku oraz Oddziału Prewencji Policji w Warszawie. Dokonując interwencji wobec posłanki, policjanci mieli działać "na szkodę interesu prywatnego Kingi Gajewskiej". Do zdarzenie doszło na niecały miesiąc przed wyborami parlamentarnymi. - Chciałam się wylegitymować, niestety policjanci trzymali mnie za ręce i szarpali, więc nie było takiej możliwości - mówiła Gajewska w rozmowie z Polsat News. Z kolei Komenda Stołeczna Policji twierdziła, że policjanci "nie znają wszystkich osób posiadających immunitet". Policja zamieściła w mediach społecznościowych trzy nagrania z interwencji. "Jesteśmy transparentni" - wskazywano. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!