- Mamy wizję i wcale z tą wizją nie zamierzamy udawać się do okulisty - tymi słowami rozpoczął Robert Biedroń, nawiązując jednocześnie do pamiętnych słów Martina Luthera Kinga oraz Donalda Tuska. - Jako Lewica wiemy, na jakich fundamentach stoimy - zapewnił. O tych fundamentach - m.in. prawach kobiet, prawach zwierząt, praworządności, świeckim państwie - Biedroń i Czarzasty opowiadali zgromadzonym w olsztyńskiej Campus Arenie młodym ludziom przez ponad godzinę. Później przez kilkadziesiąt minut pozowali do zdjęć i rozmawiali z uczestnikami. Co ciekawe, występ dwóch współprzewodniczących Nowej Lewicy nie miał formuły debaty z Rafałem Trzaskowskim - taką będzie mieć spotkanie prezydenta Warszawy z Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem i Szymonem Hołownią 29 sierpnia - ale czegoś na kształt benefisu. Biedroń i Czarzasty opowiadali uczestnikom Campusu o programie Lewicy, jej wartościach, jednocześnie punktując Zjednoczoną Prawicę i wbijając szpile czy to Konfederacji, czy Platformie Obywatelskiej. Lewicowi politycy przyjechali z konkretną agendą tematów i punkt po punkcie odhaczali je z listy. To zresztą te same tematy, którymi Lewica zajmuje się od wielu miesięcy, jeżdżąc po Polsce i organizując minikonwencje tematyczne. Walka z klerem Dużo miejsca dwaj współprzewodniczący poświęcili kwestii świeckiego państwa i rozdziału państwa od Kościoła. - Nigdy nie mieliśmy nic przeciwko ludziom wierzącym, szanowaliśmy i szanujemy ich wiarę. Ale tłusty, wypasiony, arogancki kler to jest coś, z czym zawsze będziemy walczyć - grzmiał Czarzasty. W imieniu Lewicy zobligował się, że jego formacja doprowadzi do opodatkowania kleru, karania duchownych za przestępstwa jak zwykłych obywateli, wycofania religii ze szkół i renegocjacji Konkordatu (a jeśli nie będzie to możliwe, wypowiedzenia tego dokumentu i ustalenia na nowo relacji Polski z Watykanem). - Mówię to z pasją, bo polityk, który nie ma pasji, powinien natychmiast przestać być politykiem. Wierzę w świeckie państwo w Polsce - podkreślił Czarzasty. Odpowiedź na kryzys mieszkaniowy Obaj politycy mówili również o kryzysie mieszkaniowym. Cytując dane Komisji Nadzoru Finansowego, powiedzieli, że zdolność kredytową ma dzisiaj w Polsce osoba żyjąca w pojedynkę i zarabiająca min. 10 tys. zł "na rękę" albo wychowująca dziecko i zarabiająca ponad 12 tys. zł netto. Współprzewodniczący Nowej Lewicy zapytali zgromadzonych w Campus Arenie, kto z nich zarabia 10 tys. zł netto. Nie zgłosił się nikt. Następnie zapytali, kto nie ma swojego mieszkania - tu w górze pojawił się las rąk. - Praktycznie rzecz biorąc, wszyscy potrzebujący nie mają mieszkania i rzadko który ma zdolność kredytową - podsumował Czarzasty. Tu wraz z Biedroniem wbili szpilę zarówno Platformie, jak i Prawu i Sprawiedliwości, krytykując ich pomysły dopłat do kredytów hipotecznych. Uznali je za chybione, skoro - co widać po reakcjach publiczności - prawie nikt nie ma zdolności kredytowej. - Lewica chce rozwiązać albo pomóc rozwiązać problem braku mieszkań. To wstyd, żeby w XXI wieku brakowało w Polsce 1,5 mln mieszkań - irytował się Czarzasty. Pytany o to, czy Lewica ma pomysł, jak sobie z kryzysem mieszkaniowym poradzić w praktyce, Czarzasty podał dwie liczby. 300 tys. i 100 mld. Pierwsza to liczba mieszkań na wynajem w preferencyjnych cenach, które za rządów Lewicy miałoby wybudować państwo. Druga liczba to koszt takiego przedsięwzięcia. - Czy państwo powinno dać na to pieniądze? Tak, powinno! Państwo powinno zainwestować w to pieniądze - przekonywał polityk. Polskie państwo dobrobytu Biedroń i Czarzasty uderzyli w Zjednoczoną Prawicę za przedstawianie się jako partia będąca gwarantem bezpieczeństwa Polaków. Czarzasty skrytykował rządzących za biedę (mówił, że żyje w niej 1,8 mln naszych rodaków, jako kryterium podając dochód w wysokości 600 zł miesięcznie na członka rodziny), za kryzys mieszkaniowy (brak 1,5 mln mieszkań i aż 60 proc. osób w grupie wiekowej 25-30 lat mieszkające z rodzicami) i za wykluczenie transportowe (13,8 mln osób niemających dostępu do kolei i PKS-ów, 300 tys. zlikwidowanych połączeń PKS w ciągu ostatnich ośmiu lat). - I Kaczyński mówi, że nasz kraj jest mlekiem i miodem płynący?! - pytał retorycznie wicemarszałek Sejmu. - Kiedy brakuje mieszkań, brakuje transportu publicznego i jest tak wielka strefa biedy?! Mów prawdę, kłamczuchu! Mów po prostu prawdę! Nie oszukuj ludzi, a przede wszystkim nie oszukuj młodego pokolenia, które jeszcze nie dotknęło życia w pełni - kontynuował. Biedroń dodał, że usługi publiczne na wysokim poziomie to gwarant rozwoju państwa i zapewnienia równych szans obywatelom. Ten równy start zapewniany przez państwo - jak przekonywali obaj politycy - to oczko w głowie Lewicy. Za wzór Biedroń podał skandynawskie państwa dobrobytu. - Tam nie tylko najlepiej się żyje, ale tam są też najszczęśliwsi ludzie. Przypadek? Nie sądzę - skwitował. Twarde "nie" dla Konfederacji W części pytań od publiczności parokrotnie poruszono temat Konfederacji. Zarówno Biedroń, jak i Czarzasty mocno krytykowali formację Sławomira Mentzena i Krzysztofa Bosaka. Oberwało jej się od polityków Lewicy zarówno za poglądy liderów na temat roli kobiet czy podejścia do wychowania dzieci, jak i za kwestie gospodarcze, w których ochrona zdrowia zostałaby sprywatyzowana, a wszystko regulowałaby "niewidzialna ręka rynku". Czarzasty zapewnił też, że nigdy nie powstanie rząd, w którym Lewica współpracowałaby z Konfederacją. - W systemie wartości nie ma miejsca na handel. Polska nie jest na sprzedaż - zarzekał się. *** TWÓJ GŁOS MA ZNACZENIE. Dołącz do naszego wydarzenia na Facebooku i śledź aktualne informacje w trakcie kampanii wyborczej!