Symbolem może być słynny pasek telewizyjny, w którym neoKRS, jak pogardliwie nazywano skład Krajowej Rady Sądownictwa, zamienił się na nowo - w dumną KRS. Tryb wyboru ten sam. Po prostu dokooptowano kilku posłów dawnej opozycji, a dziś większości sejmowej. To wystarczyło, by nielegalne, uzurpatorskie, przestępcze do wczoraj ciało, dziś stało się gwarancją władzy legislacyjnej dla niezawisłości władzy sądowniczej. CZYTAJ WIĘCEJ: Przechyły i audyty - Tusk ogra koalicjantów jak dzieci Ciekawiej jest jednak, jeśli chodzi o gospodarkę. Przecież jeszcze miesiąc temu kraj chwiał się na brzegu przepaści. Zadłużenie poukrywane po rozmaitych agendach przekraczało jakiekolwiek korzyści z pakietów socjalnych. Gigantomańskie projekty wydrenowały budżet, korupcja utopiła kraj w długach, a Polska zalana była przez barbarzyńskie hordy, które politycy PiS wpuścili do niej tylnymi drzwiami za łapówki. Wydawałoby się, że tego rodzaju zapaść wymaga pracy na dziesięciolecia, cudu w postaci odkrycia gigantycznych złóż ropy naftowej albo szóstki wygranej w jakiejś kosmicznej loterii. Tymczasem wystarczyło zapotrzebowanie na inną narrację. Przepaść anulowano Oto dziennikarka, która przez ostatnie lata relacjonowała nam degradację w jakiej się znajdujemy, chwali znakomite wyniki. Ze zdumieniem przeglądam portale ekonomiczne, które piszą o znakomitej sytuacji polskiej gospodarki. Przecież jeszcze niedawno - czytałem to w tych samych mediach - realny gigantyczny deficyt budżetowy miał być ukryty w długach rozmaitych agend rządowych - funduszu drogowego, BGK, ARP. A co z tym, że istnieje podstawowa miara pokazująca zadłużenie całej sfery publicznej (a więc i samorządów zarządzanych przez PO) w stosunku do PKB i czynnik ten jest dziś ponad dwa razy niższy niż pod koniec rządów PO wynosząc około 3,5 procent? Towarzyszą temu gigantyczne inwestycje, wcześniejsze emerytury i pakiety socjalne, których kiedyś nie było? To wszystko było kłamstwem, manipulacją, podwójnym księgowaniem. Kraj stał na skraju bankructwa. Wbrew globalnym wskaźnikom rozwojowym, które dość konsekwentnie pokazywały, że jesteśmy jedną z najbardziej kwitnących gospodarek w dodatku coraz bardziej opartą na powszechnej dystrybucji wypracowywanego zysku. Nagle kraj wydobył się z piekła i to jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Slajd czarno-biały zmieniono na kolorowy. Wydawałoby się, że wymaga to jakichś reform. Gruntownej naprawy finansów publicznych. Tymczasem po prostu przestawiono narracyjną wajchę. Po prostu zaczęto drukować inną opowieść. Trochę przed czasem, trochę za szybko, trochę emocje zagrały rolę, trochę nadgorliwość. Teraz trzeba będzie zrobić mały krok wstecz, korektę, ale kurs wyznaczony. Narracja na rympał Czy nie inaczej jest z wielkimi inwestycjami? CPK było być może jednak potrzebne, tylko było przy tym "straszne złodziejstwo", choć na razie nikt nie wskazał, gdzie ono dokładnie było. Elektrownie jądrowe jednak trzeba budować, a wypowiedzi premier Ewy Kopacz idących w zgoła innym kierunku nigdy nie było. A swoją drogą, czy politycy Platformy nadal chcą zamykać kopalnię w Turoszowie i wyłączyć prąd w zachodnio-południowej Polsce? Opozycja ma swoje wilcze prawo krytykowania wszystkiego w czambuł i do nich można mieć mniej pretensji. Cieszę się zresztą, uczciwie mówiąc, że Szymon Hołownia został marszałkiem Sejmu, do której to funkcji chyba całkiem się nadaje, a nie ministrem obrony czy spraw wewnętrznych jak spekulowano, bo jego wypowiedzi na temat państwa, jego infrastruktury, funkcjonowania, pokazują, że specjalnie się tematem do tej pory nie interesował. Zupełnie inna sprawa jest jednak z dziennikarzami, ekspertami. CZYTAJ WIĘCEJ: Cmentarz nas pogodzi Przecież choćby dla pozoru wypadałoby chwilę poudawać. Do stycznia - Polska tonie, potem pół roku akcji ratunkowej. W końcu - uff, udało się. A tu wszystko tak na rympał. KPO? Wczoraj odblokowanie wymagało skomplikowanej ścieżki prawnej, dziś wystarczy, że "premier Tusk pojedzie do Brukseli". Zupełnie jak z tym KRS, który nagle bez żadnych zmian systemowych przestał być uzurpatorski. I jak z Trybunałem Konstytucyjnym, którego uchwały są legalne lub nie - zależnie od aktualnego zapotrzebowania. Na drodze do stworzenia wiarygodnej opowieści o Polsce tytanicznym trudem Donalda Tuska wydobywanej z czeluści Tartaru stoją emocje i kalendarz wyborczy. Propaganda sukcesu rusza więc zanim stworzą się same podstawy do niej. A może po prostu żyjemy już w takich czasach, że niewielu obchodzi jak jest naprawdę. Wystarczy zamieszkać w wirtualnym świecie wygodnej narracji którejś ze stron. Wiktor Świetlik