- Mamy markę osobistą - mówi Interii posłanka Paulina Matysiak, kiedy pytamy ją o przyczyny wyborczego sukcesu Razem. Jak twierdzi, politycy jej formacji zyskali miano osób, które są wierne swoim poglądom, wiarygodne i przewidywalne w tym, co robią. - Razemki to jest marka, zaufanie ludzi i merytoryka. Ludzie się śmieją, że jesteśmy partią doktorantów, prymusów, ale bardzo dobrze, że mamy wykształconych ludzi, którzy chcą wziąć sprawy kraju w swoje ręce - uważa. - Nasza odpowiedzialność, jako polityków, to iść do ludzi z propozycjami i przekonywać ich do tych propozycji. Tak widzimy politykę i to podejście daje nam sukcesy - z uśmiechem stwierdza poseł Adrian Zandberg. Po chwili współprzewodniczący Razem dodaje: - Mój optymistyczny wniosek z tej kampanii jest taki, że jako Razem możemy pójść dalej. Nie ma dla nas zaklętych rewirów. Ludzie od spraw Zaklętych rewirów nie było dla Razem we właśnie zakończonych wyborach parlamentarnych. Spójrzmy na liczby. Cała lewicowa lista otrzymała łącznie 1,86 mln głosów. Siódemka posłów i posłanek Razem - niemal 218 tys. Wspomniane grono zrobiło zatem prawie 12 proc. wyniku całej, liczącej 912 nazwisk, listy. A przecież nie liczymy w tym przypadku wielu polityków i polityczek Razem, którzy na Wiejską się nie dostali. Idźmy dalej. Średnia liczba głosów na każdego z siedmiorga parlamentarzystów Razem to 31,14 tys., podczas gdy w przypadku pozostałych 19 posłów i posłanek Lewicy jest to 23,48 tys. Uśredniając - przedstawiciele Razem uzyskiwali o jedną trzecią wyższe poparcie od swoich kolegów i koleżanek z Nowej Lewicy. Co więcej, trzy z czterech najwyższych wyników przedstawicieli lewicowej koalicji padły udziałem ludzi z Razem - Adriana Zandberga (64 435), Doroty Olko (44 188) i Darii Gosek-Popiołek (39 054). - Wskazałabym na trzy rzeczy - mówi Interii Dorota Olko, rzeczniczka prasowa i już niedługo posłanka Razem, kiedy pytamy ją o tajemnicę tak dobrego wyniku wyborczego jej partii. - Po pierwsze, bardzo intensywna kampania. Po drugie, ciężka praca nie tylko w tej kampanii, ale przez całą kadencję Sejmu. Wreszcie trzecia sprawa, czyli Razem gra drużynowo. Za naszymi kampaniami stały dziesiątki wspaniałych osób, które nas wspierały i bez których te wyniki nigdy nie byłyby możliwe - wyjaśnia. W rozmowach z politykami i polityczkami Razem powodów wysokiej wyborczej formy pojawia się jednak więcej. Jednym z pierwszych, o których słyszymy, jest eksperckość parlamentarzystów i ich wąskie specjalizacje. Paulina Matysiak, jak sama przyznaje, wyrobiła sobie opinię "posłanki od zbiorkomu". Daria Gosek-Popiołek skupia się na kwestiach środowiskowych. Marcelina Zawisza i nowo wybrana do Sejmu Joanna Wicha to ekspertki Razem od systemu ochrony zdrowia. Z kolei Maciej Konieczny i Adrian Zandberg zajmują się prawami pracowniczymi i rynkiem pracy. Wąskie specjalizacje, aktywność poselska i efektywność w realizacji celów były według naszych rozmówców drogą do zbudowania wiarygodności i zaufania wyborców. - Kampania musi bazować na wiarygodności tego, co się głosi, a Razem jest wiarygodne. Nie każdy nas lubi, nie każdy się z nami zgadza, ale nikt nie odmawia nam wiarygodności. I to też o czymś świadczy - mówi nam poseł Zandberg. Jego partyjna koleżanka, Paulina Matysiak, dodaje: - Postawiliśmy na ludzi od spraw, od tematów. Wszyscy ci ludzie nie tylko specjalizują się w tych obszarach, ale cały czas się rozwijają, dokształcają. Jest w nas pasja i zaangażowanie w to, co robimy i myślę, że wyborcy to dostrzegają. Nie jesteśmy puści, nie jesteśmy wydmuszką. Młodzi dla młodych Politycy Razem przyznają, że na ich korzyść w tych wyborach zagrała również kwestia generacyjna i płciowa. Do urn poszło rekordowo dużo kobiet i najmłodszych wyborców (18-29 lat). W pierwszej z tych grup frekwencja wyniosła 74,7 proc. (late poll, IPSOS) wobec 73,1 proc. wśród mężczyzn, co przy przewadze liczebnej kobiet w społeczeństwie tylko wzmocniło wyniki tzw. opozycji demokratycznej. Najmłodszych głosujących było przy urnach 69,9 proc. (exit poll, IPSOS), co oznacza gigantyczny skok (niemal 24 pkt proc.) w porównaniu do wyborów z 2019 roku. Lewica w grupie wiekowej 18-29 lat osiągnęła drugi wynik w stawce - 17,7 proc. (exit poll, IPSOS) - ustępując jedynie Koalicji Obywatelskiej (28,3 proc.). Warto też odnotować, że młodzież zmobilizowała się do głosowania bardziej niż seniorzy z grupy 60+ (65,5 proc.). Mówi prof. Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego: - Cała współczesna kultura jest nakierowana na ludzi w młodym i średnim wieku. Partia Razem również była konstruowana w taki właśnie sposób. Jej kandydaci to ludzie młodzi i w średnim wieku, więc zebrała żniwo własnej taktyki budowania partii. - To się na pewno dzieje - mówi o zmianie pokoleniowej w Lewicy i w elektoracie lewicy Adrian Zandberg. - Nie od dzisiaj jest tak, że młodsi wyborcy lewicy są "razemowi". Jest też tak, że skoro wyborcy Lewicy są coraz młodsi, to wzmacnia polityków w podobnym do nich wieku, bo jest im po prostu życiowo i poglądowo do nich bliżej - argumentuje. Razem idzie po wyborców PiS-u Politycy Razem nie zamierzają jednak spoczywać na laurach. Jak sami przyznają, w minionej kadencji udało im się już przesunąć Lewicę na lewo, a na tym nie planują poprzestać. Następnym krokiem ma być wyciągnięcie ręki do zawiedzionych wyborców, zwłaszcza tych socjalnych, Prawa i Sprawiedliwości i przeciągnięcie ich na stronę lewicy. - Nie zamykamy się w bańkach, bo bańki to fikcja, nie ma żadnego mitycznego lewicowego wyborcy. Są problemy i rozwiązania tych problemów, my chcemy przychodzić do ludzi właśnie z tymi rozwiązaniami - podkreśla Paulina Matysiak. - Szanujemy ludzi niezależnie od tego, na kogo kiedyś głosowali i jakie były ich wybory - dodaje Adrian Zandberg. Zanim jednak Razem sprawdzi, czy jest w stanie odbić choćby część elektoratu PiS-owi, Lewicę czekają negocjacje o kształcie przyszłego rządu. Wzmocnione wyborczymi sukcesami Razem chce w ich trakcie położyć na stole kilka kwestii, których realizacja jest w tej kadencji dla nich priorytetem. Nasi rozmówcy jednych tchem wymieniają pięć najważniejszych dla Razem spraw. To kwestia liberalizacji prawa aborcyjnego, skrócenie czasu pracy, wyprowadzenie religii ze szkół, inwestycje w budownictwo komunalne na tani wynajem oraz systemowe podwyżki dla pracowników budżetówki. Już na starcie widać, że przynajmniej przy części z nich Razem, i szerzej całą Lewicę, czekają trudne rozmowy z koalicjantami. Trzecia Droga zapowiedziała przecież, że kwestię liberalizacji prawa aborcyjnego należy rozstrzygnąć w referendum, z kolei Koalicja Obywatelska w kwestiach mieszkaniowych obiecała swoim wyborcom kredyt 0 proc., natomiast o pomyśle skrócenia czasu pracy nie wspomina już od dawna, chociaż swego czasu Donald Tusk proponował czterodniowy tydzień pracy. - Powinniśmy podchodzić do tych rozmów z dużą otwartością i wiarą w to, że to będzie partnerska dyskusja, w której patrzymy z szacunkiem na swoje propozycje - mówi Interii Dorota Olko, posłanka nowej kadencji Sejmu. Adrian Zandberg jest zdecydowanie bardziej kategoryczny: - Jesteśmy w polityce dla spraw i dlatego jesteśmy wiarygodni dla ludzi. Z pewnością nie interesuje nas odłożenie naszego programu "na wieczne nigdy". Problemy w drodze na szczyt Prof. Rafał Chwedoruk przestrzega jednak Razem przed snuciem planów o wielkości, zanim zarówno ta partia, jak i cała Lewica nie zbudują solidnych fundamentów na kolejne lata. A z tym wcale nie musi być łatwo, lekko i przyjemnie. Podstawowym problemem jest sprzeczność kulturowo-obyczajowej lewicowości z wyrastającym z XX-wiecznego welfare state programem społeczno-gospodarczym, który ciężko przeszedł zderzenie z globalizacją. W polskich realiach oznacza to tyle, że wielkomiejski elektorat lewicy jest liberalny światopoglądowo, ale też stricte wolnorynkowy gospodarczo. Z kolei wyborca z prowincji chwali sobie socjalny program gospodarczy, ale obyczajowo jest nieokreślony albo wręcz konserwatywny. - Trudno pogodzić interesy postpezetpeerowskiego emeryta czy mieszkańca hutniczego, częstochowskiego Rakowa ze współczesnymi 20- i 30-latkami czy mieszkańcami warszawskiego Miasteczka Wilanów. Te dwie agendy są ze sobą sprzeczne - rozwiewa złudzenia prof. Chwedoruk. Jak mówi, przed Razem i Lewicą trudny, acz konieczny wybór: okrojenie programu socjalnego, żeby zachować wpływy w wielkomiejskiej klasie średniej, albo pozostanie wiernym socjaldemokratycznemu spojrzeniu na gospodarkę, które może się jednak wiązać z koniecznością poszukania nowego bazowego elektoratu. - Lewicowy elektorat w Polsce jest inny, niż najbardziej ideowe środowiska lewicy by chciały. Tymczasem muszą one trafiać do masowego wyborcy, a nie do wymyślonego elektoratu. W społeczeństwie konsumpcyjnym odwoływanie się do klasowości trafia w próżnię, lewica skazana jest na mówienie językiem aspiracyjnym. Razem od jakiegoś czasu tę pracę wykonuje, ale do sukcesów droga będzie bardzo długa - ocenia rozmówca Interii.