Marsze stają się stałym elementem tej kampanii w wykonaniu Koalicji Obywatelskiej. Dotąd żadna inna formacja nie wplatała do wyborczego repertuaru takiego rozwiązania, ale PO się to udaje. Partia Donalda Tuska po sukcesie marszu 4 czerwca idzie za ciosem i znów liczy na wymierne korzyści. Cztery miesiące temu na ulicach Warszawy pojawiło się pół miliona osób, a w efekcie słupki PO poszły w górę i w zasadzie na stałe przekroczyły próg 30 proc. poparcia. CZYTAJ WIĘCEJ: Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć Platforma liczy na podobny efekt i teraz. Termin jest nieprzypadkowy, bo zaplanowanie marszu na 1 października ma sprawić, że KO, siłą rozpędu, popłynie na fali pozytywnej energii do wyborów 15 października. To oczywiście teoria i część planu Platformy, którego życzyliby sobie jej politycy. - Na pewno mobilizacyjnie jest to najważniejsze wydarzenie. Pamiętamy atmosferę po 4 czerwca. Wiele się wtedy zmieniło i rzeczywiście przez kilka tygodni atmosfera była wyjątkowa. Mamy przekonanie, że ludzie oczekują takiej pozytywnej emocji, a 1 października będzie świętem demokracji. Ludzie jadą tam po to, żeby dobrze się poczuć - mówi nam posłanka PO Agnieszka Pomaska, szefowa pomorskich struktur partii. PiS zamierza pokrzyżować święto Platformy Czy jednak rzeczywiście ta "pozytywna emocja" dotrwa z KO do dnia wyborów? Musi się na to nałożyć kilka czynników. Pierwszym jest potrzeba zdominowania przekazu. 4 czerwca PO miała do tego znakomitą okazję, bo Prawo i Sprawiedliwość kompletnie zbagatelizowało wydarzenie organizowane przez Tuska. Niektórzy politycy PiS tego dnia - o czym mówili publicznie - wybrali wędrówki górskie, kiełbaskę z grilla u znajomych czy watę cukrową z lokalnego pikniku. Partia władzy kompletnie zignorowała PO i nie miała żadnej odpowiedzi na jej inicjatywę. Prawo i Sprawiedliwość znalazło się w defensywie, czego efektem były słabsze notowania w sondażach, ale też niemal kompletna wymiana sztabu wyborczego PiS. Nowi sztabowcy obozu rządzącego wiedzą, że błędu powtórzyć nie można. Dlatego też 1 października szykują konkurencyjną imprezę. W katowickim Spodku odbędzie się konwencja mobilizacyjna PiS. - PiS może zorganizować imprezę, ale na 1,5 tys. członków. My takie organizujemy właściwie co drugi dzień. To nie jest ten sam poziom rywalizacji - uśmiecha się w rozmowie z Interią Jan Grabiec. - Na naszym niedzielnym marszu będzie więcej osób niż przez całe 20 lat funkcjonowania PiS przyszło na wszystkie ich spotkania - dodaje i nie martwi się, że to PiS zdominuje tego dnia przekaz. Rzecznik PO przekonuje, że marsz 1 października będzie miał kluczowe znaczenie mobilizacyjne. - Bardzo ważne jest dla nas poczucie wspólnoty i siły. Taka manifestacja dodaje ludziom odwagi i przekonania, że zwycięstwo jest o krok. Wiemy, że naszych sympatyków jest więcej, co wynika z wszystkich badań. Kluczowe, żeby nikt nie zwątpił, nikt nie uznał, że nie warto iść na wybory - tłumaczy. CZYTAJ WIĘCEJ: Sprawdź, czy jesteś w rejestrze wyborców. Bez tego nie oddasz głosu Politycy PO: Zainteresowanie większe niż przed 4 czerwca Żeby tak było, ważna jest odpowiednia frekwencja. To drugi czynnik, który będzie rezonował aż do 15 października. Tusk wysoko zawiesił poprzeczkę już w momencie ogłaszania marszu, który nazwał Marszem Miliona Serc. Liczba niesłychanie ambitna, bo nigdy wcześniej w Polsce nie zdarzyło się, by na wydarzeniu politycznym było aż tylu ludzi. Jeśli jednak Platformie nie uda się zmobilizować tak dużej liczby osób, marsz może zostać okrzyknięty klapą. Tyle tylko, że w PO nikt nie dopuszcza do siebie takiej myśli. Na dowód kolejni politycy mówią o bardzo dużym zainteresowaniu. Aleksander Miszalski, szef małopolskich struktur partii: - Zainteresowanie jest dużo większe niż przed 4 czerwca. Mamy już zapisanych ok. 3 tys. ludzi, a 4 czerwca do Warszawy pojechało 2 tys. osób. Zapełniliśmy już 50 autokarów, ale cały czas pojawiają się nowi chętni. Mieszkańcy Małopolski wybierają się do stolicy też samochodami, jeszcze inni koleją. Jest wyraźnie lepiej niż ostatnio. A czy pęknie milion? Niektórzy mówili, że już 4 czerwca było nawet 800 tys. osób. Jakby teraz było podobnie - a zanosi się na to, że będzie lepsza frekwencja - to i tak imponujący wynik. Agnieszka Pomaska z pomorskich struktur: - Zainteresowanie jest bardzo duże. Wyruszy od nas kilkadziesiąt autokarów. Mnóstwo osób pojedzie na własną rękę. Już miesiąc temu ludzie pytali mnie gdzie jest marsz, bo chcieli przyjechać dzień wcześniej i zarezerwować nocleg. Wiemy, że ciężko dostać bilety na pociąg. Zainteresowanie jest większe niż 4 czerwca. Czy będzie ponad milion osób? To zależy od tego, kto liczy, bo jeśli będzie nas liczyło TVP, to pewnie nie. Specjalny pociąg i milion ludzi w Warszawie Wybraliśmy dwa odległe od Warszawy regiony, ale w zasadzie w całej Polsce zainteresowanie marszem jest podobne. Z Dolnego Śląska przyjedzie nawet do stolicy specjalny pociąg, wypełniony sympatykami Platformy. Do tego kilkadziesiąt autokarów i prywatne samochody, bo z każdą chwilą coraz trudniej dostać bilety na kolej. Wciąż też można się zapisywać na transport organizowany przez polityków PO, a partia przygotowała do tego specjalną stronę internetową. - Liczymy na milion na miejscu, liczymy na miliony przed telewizorami i w internecie. Będzie nas łącznie kilka milionów - przekonuje Grabiec. CZYTAJ WIĘCEJ: Lista wszystkich komitetów. Kto startuje w wyborach? - Specjalnie wybraliśmy też trasę, na której ten milion może się pomieścić. To najszersze arterie, największe place Warszawy. Przestrzegamy natomiast, że możliwość wjazdu do centrum będzie bardzo ograniczona. Lepiej wybrać parkingi park&ride na obrzeżach i z nich dojechać do centrum - uczula. Marsz Miliona Serc wyruszy o godz. 12 z warszawskiego Ronda Dmowskiego i przejdzie ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską, Jana Pawła II. Zakończy się na Rondzie Radosława. To tam finalne przemówienie wygłosi m.in. Donald Tusk. *** Metoda D'Hondta. Jak przeliczane są głosy w wyborach? Wybory 2023. Wyniki exit poll - co to jest i co oznacza? Wybory 2023. Do lokalu bez dokumentów, tylko z telefonem ***