Małgorzata Kidawa-Błońska przyjechała do Zakopanego, aby rozmawiać z położnymi z oddziału ginekologiczno-położniczego miejscowego szpitala - działalność tego oddziału została zawieszona we wtorek po rezygnacji z pracy lekarzy. "Nie ma w ostatnich tygodniach dnia, żebyśmy nie słyszeli o tym, że kolejne oddziały szpitalne są zamykane. To dzieje się także w Zakopanem. Podobnie jak w tym szpitalu, problemy są w całej Polsce. Prezes (PiS, Jarosław) Kaczyński powiedział, że aby poprawić opiekę zdrowotną w naszym kraju potrzeba 12 lat, ale 12 lat nie mogą czekać polscy pacjenci. Oni potrzebują poprawy służby zdrowia natychmiast. Nie możemy czekać kolejnych lat" - mówiła Kidawa-Błońska. Przekonywała, że w Polsce są wybitni lekarze, pielęgniarki i położne, a szpitale są dobrze wyposażone. "Rząd nie ma pomysłu na poprawę sytuacji" Według niej PiS nie ma pomysłu na poprawę służby zdrowia. "Gdybyście mieli, przedstawilibyście plan nie na 12 lat, ale na kolejne miesiące dzień po dniu, co zrobić, żeby polscy pacjenci czuli się bezpiecznie, a pracownicy polskiej opieki zdrowia mieli satysfakcję z wykonywania swojego zawodu" - powiedziała Kidawa-Błońska pod adresem polityków PiS. Na zwołanej przed zakopiańskim szpitalem konferencji był także obecny senator i kandydat KO na ministra zdrowia prof. Tomasz Grodzki. Zwrócił on uwagę, że zawieszenie działalności oddziału ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego w zakopiańskim szpitalu stanowi zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentek i nowonarodzonych dzieci. "Stolica Tatr, Zakopane, miasto które odwiedza do 5 mln turystów rocznie zostało nagle od 1 października pozbawione nie tylko porodówki, ale i oddziału ginekologiczno-położniczego i oddziału noworodkowego. Jak sobie wyobrażamy, żeby rodzące góralki z Zakopanego jechały rodzić do Nowego Targu, pomijając nawet względy tradycji, to nawet karetce na sygnale trudno będzie się przebić przez korki i zaczną się porody w taksówkach, w autobusach, w karetkach, krótko mówiąc zdrowie i życie rodzącej i dziecka będzie niepotrzebnie narażone" - mówił Grodzki. Zwrócił on także uwagę, że w szpitalu specjalistycznym w Nowym Targu będzie zbyt wielu pacjentów co jest nie do zaakceptowania. Jego zdaniem sytuacja w służbie zdrowia wymknęła się władzy spod kontroli, bo w ostatnich dniach są zamykane szpitalne oddziały w różnych miejscach Polski. Grodzki dodał, że KO ma kompleksowy plan reformy całego systemu opieki medycznej. Grodzki: Nie narażać zdrowia Polek na niebezpieczeństwo "Apelujemy do wszystkich ponadpartyjnie, aby sytuacją w zakopiańskim szpitalu zająć się natychmiast w trybie alarmowym, aby nie narażać zdrowia Polek na niepotrzebne niebezpieczeństwo" - powiedział Grodzki. Od 1 października wszyscy ginekolodzy dotychczas pracujący w zakopiańskim szpitalu odeszli do szpitala w Nowym Targu. Lekarze skarżyli się na złe warunki pracy i za małą obsadę, by obstawić dyżury. Z informacji starosty tatrzańskiego Piotra Bąka wynika, że lekarze ginekolodzy zażądali wysokich stawek godzinowych; dotychczas zarabiali 90 zł za godzinę dyżurowania, po godzinie 15.00 otrzymywali 95 zł za godzinę, a w weekendy i święta zarabiali 100 zł za godzinę. Z powodu odejścia z pracy lekarzy funkcjonowanie oddziałów ginekologiczno-położniczego i neonatologicznego zostało zawieszone na jeden miesiąc. Zarówno władze zakopiańskiego szpitala jak i starostwa zapowiadają, że w tym czasie znajdą lekarzy i oddział nie zostanie zamknięty.