Łukasz Rogojsz, Interia: Polsko-ukraińska przyjaźń przetrwa turbulencje wynikające ze sporu o import ukraińskiego zboża do UE? Radosław Sikorski: - Poważnie się o to boję. Dzięki bezprzykładnej solidarności Polaków, dostawom broni i zapewnieniu płynności finansowej Ukrainie przez polski rząd udało się nam przez te półtora roku zakopać niektóre wojenne topory z przeszłości i wypracować prawdziwą przyjaźń polsko-ukraińską. Dzisiaj obawiam się, że rząd PiS-u puści to z dymem. Jest pan zaskoczony, że Ukraina tak mocno obstaje przy swoim w kwestii eksportu zboża? - Ukraina potrzebuje pieniędzy z tego, co może jeszcze eksportować, bo codziennie walczy o życie. Musi ratować swoją gospodarkę i zbierać środki na prowadzenie wojny. Nie mam więc do niej o to żadnych pretensji. Mam je do polskiego rządu i pisowskiego komisarza w Komisji Europejskiej, bo to ich zdaniem było, żeby Ukraina mogła wyeksportować swoje produkty tam, gdzie eksportowała je wcześniej - do Afryki i do Chin. Przez Polskę jedynie tranzytem. Tymczasem nasz rząd wpuścił ukraińskie zboże do Polski. To jest błąd i porażka PiS-u, nie Ukrainy. A oni teraz chcą, żeby Ukraina zapłaciła za ich błędy. Polska od momentu wybuchu wojny jest największym adwokatem ukraińskich interesów na Zachodzie. Przecież Kijowowi ten konflikt może tylko zaszkodzić. - Okazało się, że interesy jakichś szemranych pisowskich firm handlujących zbożem są dla naszego rządu ważniejsze niż pomoc i przyjaźń z Ukrainą. I to firm, których listy, mimo złożonej obietnicy, do dzisiaj nie chcą ujawnić. CZYTAJ WIĘCEJ: Wybory parlamentarne 2023. Kiedy? Najważniejsze informacje. Wszystko, co musisz wiedzieć Może jeszcze się w tej kwestii namyślą. - 12 września, tutaj w Strasburgu, europoseł Zbigniew Kuźmiuk odgrażał się z mównicy parlamentu, że nie ujawniają tego dla naszego dobra, bo to są firmy związane z opozycją. A macie pewność, że takich tam nie ma? - Mam pewność co do jednego: panie Kuźmiuk, panie Telus, publikujcie! Myśli pan, że Ukraina w sprawie eksportu zboża osiągnie swoje cele? W wielu kwestiach w dialogu z Zachodem najpierw wielokrotnie słyszała odmowy, ale determinacją i uporem ostatecznie stawiała na swoim. - Moim zdaniem, tutaj jest gotowe rozwiązanie. A mianowicie, gdy było to możliwe, łatwe i tanie, należało wyeksportować ukraińskie zboże przez Morze Czarne. Wyeksportować je Dunajem do zagranicznych portów albo przez Chorwację jest trudniej i drożej. Dlatego jako UE powinniśmy w tym pomóc, a nawet dopłacić za koszty tego transportu ukraińskiego zboża. To było zadanie polskiego rządu - przypilnować, żeby tranzyt się odbył i żeby Polska na tym nie straciła, a może nawet zarobiła, bo przecież tranzyt to też jest biznes. Zamiast tego wpuścili zboże i to tylko do Polski. Człowiek spodziewałby się, że kiedy przekroczyło już granicę unijną, to rozleje się na cały jednolity rynek i skoro dotknęłoby to wszystkich krajów członkowskich, efekt szokowy na cenach byłby mniejszy. Tymczasem polski rząd pozwolił, żeby dwie trzecie eksportowanego ukraińskiego zboża trafiło do polskich elewatorów. Bo ktoś miał na tym swój interesik do zrobienia. Decyzja polskiego rządu, że niezależnie od działań podjętych przez Brukselę, my i tak utrzymamy zakaz importu ukraińskiego zboża po 15 września, jest dobra? - To jest napinanie się, to nie jest prawdziwe rozwiązanie. Rząd uczy się na swoich błędach z wiosny. To co jest, pana zdaniem, prawdziwym rozwiązaniem? - Prawdziwym rozwiązaniem jest to, żeby Ukraina mogła swoje zboże wyeksportować, żeby ono trafiło tam, gdzie jest potrzebne, czyli do Afryki i Chin, i żeby Polska na tym zarabiała, a nie traciła. To wszystko jest do zrobienia przy minimum kompetencji i uczciwości, których niestety ci goście zupełnie nie mają. Po 15 października to ostre stanowisko polskiego rządu złagodnieje, bo będzie już po wyborach i nie będzie trzeba grać surowego szeryfa na użytek kampanijny? - Ja się ich napinania boję. Ostatnim razem, gdy Błaszczak napinał się, jaką mamy wielowarstwową obronę przeciwrakietową i przeciwlotniczą, to ruska rakieta wylądowała 10 km od mojego domu. Dziękuję bardzo. Skoro zahaczyliśmy już o wybory, to jakie szanse daje pan Koalicji Obywatelskiej na przejęcie władzy? Od czego będzie zależeć wasz wynik 15 października? - Wydaje mi się, że m.in. od tego, czy przebijemy się przez bańkę goebbelsowskiej propagandy, którą stworzył polski rząd. W drugiej kolejności, czy przebijemy się przez bańkę nieuczciwego finansowania kampanii PiS-u przez spółki skarbu państwa. Przecież to nie są pieniądze PiS-u, tylko wszystkich Polaków. Obawiacie się w tym kontekście kampanii referendalnej, która daje dodatkowe pole do działania, finansowania, wpływania na społeczeństwo? - Tak, bo widać jak na dłoni, z jaką hipokryzją mamy do czynienia. PiS wydało największą liczbę pozwoleń na pracę dla cudzoziemców, w tym tych z krajów muzułmańskich, w tysiącletniej historii Polski, a dzisiaj w najlepsze szczują Polaków na migrantów. Skoro Koalicji Obywatelskiej jest tak ciężko, to jakie asy w rękawie macie na ostatnią prostą kampanii? - Asy w rękawie mają to do siebie, że trzyma się je w rękawie do samego końca. Tutaj w Strasburgu podczas posiedzenia Parlamentu Europejskiego widziałem, że jednym z nich jest chyba Michał Kołodziejczak. Przyjechał rozmawiać z unijnymi urzędnikami o sytuacji polskich rolników i zakazie importu ukraińskiego zboża do UE. - On był wśród tych, którzy ostrzegali przed PiS-em i uczulali wszystkich na interes polskich rolników. Wyszło na jego, bo nikt nie słuchał. Teraz rządzący atakują Kołodziejczaka, zamiast zrobić to, co jest w interesie polskich rolników. Przez ten miesiąc, który został do wyborów, Koalicja Obywatelska odzyska chociaż część głosów przedsiębiorców i elektoratu liberalnego? Przez prosocjalny skręt jeszcze w prekampanii odeszli do was i postawili na Konfederację. Dzisiaj wynik Konfederacji najpewniej zdecyduje, kto będzie rządzić od jesieni. - Jeśli mówimy o tym segmencie wyborców, to koledzy z Konfederacji mamią ludzi łatwymi rozwiązaniami złożonych problemów. My tym samym przedsiębiorcom i ludziom o liberalnych poglądach proponujemy konkrety, tzn. że nie będzie składki zdrowotnej od sprzedaży samochodu czy innego elementu mienia trwałego albo że wrócimy do ryczałtowego ZUS-u. Tych rozwiązań jest dużo więcej, pokazujemy je na bieżąco. One są wykonalne i praktyczne, nie tworzą fałszywej wizji jakiegoś reaganowsko-singapurskiego raju, do którego Polska nigdy nie wejdzie. Gdy koledzy z Konfederacji mówią, że zamiast finansowania służby zdrowia z budżetu państwa dadzą wszystkim bon zdrowotny na 4,3 tys. zł na ubezpieczenie zdrowotne, to ja się pytam: nie macie rodziców czy dziadków, którzy mają przewlekłe choroby i których nie da się ubezpieczyć ani sfinansować za 4 tys. zł? Jak jest się młodym byczkiem, to może wydawać się bardzo atrakcyjne, tylko społeczeństwo nie składa się z samych młodych byczków, o czym Konfederacja uparcie nie chce pamiętać. Proste odpowiedzi na złożone problemy to użyteczna politycznie broń. Od zawsze uwodzi masy. Macie pomysł, jak w ciągu tego ostatniego miesiąc sobie z tym poradzić? - Staramy się. Zaprezentowaliśmy 100 konkretów. U mnie w Bydgoszczy już kolejną kadencję rządzi prezydent Rafał Bruski, którego wyborczym hasłem było: same konkrety. W Bydgoszczy dostaje kolejne kadencje, bo ludzi te konkrety przekonują. Oby tak było również na poziomie ogólnopolskim. Ze Strasburga Łukasz Rogojsz *** Praca przy wyborach. Za dzień można zarobić 800 zł. Wymagania są minimalne Wybory 2023. Emerytury stażowe. Co obiecało PiS? Wybory 2023. Waloryzacja emerytur. Obietnica Koalicji Obywatelskiej