Informacja, że z pierwszego miejsca na liście w Toruniu wystartuje szerzej nieznany Krzysztof Szczucki, mogła wydawać się zaskoczeniem. Prof. Krzysztof Szczucki to szef Rządowego Centrum Legislacji, prawnik, karnista, doktor habilitowany nauk prawnych, który do niedawna z polityką nie miał zbyt wiele wspólnego. Szerszej publiczności dał się poznać przy okazji dyskusji nad przepisami, na mocy których miała pierwotnie funkcjonować komisja ds. zbadania wpływów rosyjskich. To Szczucki bronił ich wraz z posłem Markiem Astem i Rafałem Bochenkiem na specjalnie zwołanej w tym celu konferencji prasowej. Był też wówczas bardzo aktywny w mediach społecznościowych. Nic dziwnego, że spekulowano, że jest jednym z autorów kontrowersyjnej ustawy, okrzykniętej mianem "lex Tusk". On sam nie przyznaje się jednak do jej autorstwa. - To projekt poselski, zgłoszony przez grupę posłów. Wypowiadałem się o niej jako prawnik - mówi Interii. Dementuje także, by kiedykolwiek istniał plan, że wejdzie w skład komisji. Bo i takie spekulacje się w Sejmie pojawiały. O tym, dlaczego komisja budziła kontrowersje, przeczytasz tutaj oraz tutaj. Sprawa komisji ds. zbadania rosyjskich wpływów była, jak mówią bardziej doświadczeni politycy PiS, jego "chrztem bojowym". - Patrzyliśmy, jak sobie poradzi, bo atak na tę komisję i ustawę był ogromny. Ustał to, a prezes takie rzeczy docenia - mówi nam jeden z polityków PiS. Od urzędnika do polityka Nazwisko Szczuckiego było jednym z tych, przy których Jarosław Kaczyński zatrzymał się, prezentując w czwartek lokomotywy wyborcze PiS. Wyliczając, że na listach znaleźli się zarówno przedstawiciele prezydium Sejmu, jak i przedstawiciele rządu powiedział, że "są znakomicie przygotowani, jeśli chodzi o pracę państwowa jak pan prof. Krzysztof Szczucki". - Od początku moje życie zawodowe związałem ze służbą publiczną, pracowałem w różnych instytucjach, ale w sektorze publicznym, który jest nastawiony na realizację zadań ważnych społecznie, na pomoc ludziom. Nie interesowała mnie nigdy praca w sektorze prywatnym, nastawionym głównie na zysk. Wiedziałem, że to nie dla mnie - mówi Interii sam Krzysztof Szczucki. Wspomina, że pracę urzędniczą zaczynał w Kancelarii Sejmu, jeszcze jako student prawa. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim. Specjalizował się prawie karnym, konstytucyjnym, bioetyce i filozofii prawa. Doktorat pisał pod kierownictwem Michała Królikowskiego, późniejszego wiceministra sprawiedliwości, gdy szefem resortu był Jarosław Gowin. W 2009 roku trafił do Biura Analiz Sejmowych, którym kierował Królikowski. Został ekspertem ds. legislacji. Praca w Biurze RPO Kolejny przystanek w jego karierze urzędniczej to Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich, gdy funkcję RPO pełnił prof. Adam Bodnar, dziś kandydat opozycji do Senatu. Szczucki pracował w Zespole Prawa Karnego. - Przyszedł w miejsce Marcina Warchoła, który akurat wtedy odszedł do Ministerstwa Sprawiedliwości, do Zbigniewa Ziobry. Był specjalistą od prawa karnego i wykonywał normalną pracę karnistyczną - wspomina w rozmowie z Interią Adam Bodnar. Zapamiętał, że Szczucki dość szybko odszedł, bo dostał propozycję z Kancelarii Prezydenta. W mediach społecznościowych można znaleźć wpis Bodnara z kwietnia 2016 roku, w którym nazywa Krzysztofa Szczuckiego "wybitnym karnistą". Marcin Warchoł, prawnik, wiceminister sprawiedliwości: - O Krzysztofie Szczuckim mogę mówić w samych pozytywach. Znamy się z uczelni, jesteśmy w jednym Instytucie Prawa Karnego. To bardzo dobry naukowiec, sprawny, przygotowany merytorycznie. W polityce bardzo nam trzeba takich ludzi. To w Sejmie toczą się boje o kształt prawa, o jakość prawa i tacy ludzie, z wiedzą, doświadczeniem powinni się tam właśnie znajdować - mówi. Sam Szczucki wspomina, że w biurze RPO przepracował pół roku i zajmował się prawem, a nie polityką. - Miałem świadomość, że moje poglądy różnią się od poglądów Adama Bodnara. Jak pojawiła się możliwość pracy dla kogoś, z kim światopoglądowo mi bliżej, nie wahałem się odejść - mówi Interii Szczucki. Kancelaria Prezydenta, potem RCL. Coraz bliżej polityki Tak trafił do Kancelarii Prezydenta Andrzeja Dudy, gdzie był specjalistą w Biurze Prawa i Ustroju. Nasi rozmówcy twierdzą, że był w gronie prawników, odpowiadających za prezydenckie ustawy sądowe. - Zdobywał polityczne szlify, pracując przy ustawach sądowych i widać, że ta polityka go zaczęła wciągać, bo później już jako szef RCL też bardziej niż jego poprzednicy wypowiadał się na tematy polityczne. Wcześniej RCL trzymało się raczej z daleka od polityki i kwestii innych niż czysto legislacyjne - wspomina Adam Bodnar. W kancelarii premiera prof. Szczucki pracuje od 2020 roku, od 1 września w roli szefa Rządowego Centrum Legislacji. Jak mówi, z premierem lepiej poznał się w czasie pandemii, gdy trwały intensywne prace przy ustawach covidowych. Dlaczego PiS? W październiku 2022 roku stanął na czele Akademii PiS, czyli think-tanku, który miał szkolić kadry PiS. Powstanie Akademii zapowiadał wcześniej sam Jarosław Kaczyński. - To projekt pomyślany dla członków tego obozu politycznego. Lepiej przygotowani i zapoznani z nowinkami wyjadą do swoich wyborców i obywateli, by dzielić się swoją wiedzą - mówił o Akademii Szczucki. Na jej otwarciu pojawili się m.in. Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki, Daniel Obajtek i Antoni Macierewicz. Zapytaliśmy Krzysztofa Szczuckiego, co zdecydowało o jego zaangażowaniu politycznym akurat po stronie PiS. Mówi, że podziela opinie Jarosława Kaczyńskiego na temat lat 90., jego krytykę funkcjonowania III RP oraz podejście do kwestii społecznych. - Wywodzę się z normalnej rodziny, mieszkałem w bloku z wielkiej płyty i doskonale pamiętam, jak ludzie, moi sąsiedzi, tracili pracę, jak wskutek prywatyzacji upadały kolejne zakłady. PiS jest partią, która właśnie do tych ludzi się zwraca, ma dla nich propozycje, program, upodmiotawia ich. To bliskie mi spojrzenie - tłumaczy. - Był z kręgu prawników o konserwatywnych poglądach. Część z nich poszła w kierunku PiS, część pozostała na pozycjach bardziej umiarkowanych, gowinowych. Niektórzy trafili później do Sądu Najwyższego, inni wybrali twardą politykę, a jeszcze inni próbowali zachować w tym wszystkim jakiś poziom niezależności - wylicza w rozmowie z Interią Adam Bodnar. "Jedynka" w Toruniu Krzysztof Szczucki pochodzi z Elbląga, związany jest zaś z w Warszawą, więc jego kandydowanie z Torunia wzbudziło pewne zdziwienie, zwłaszcza wśród posłów z Torunia. - Nawet tutejsi działacze PiS nie bardzo wiedzą, jak go traktować, bo jest dla nich kimś z zewnątrz. Ani nie jest związany z PiS, ani z regionem. Choć rzeczywiście od miesięcy pojawiał się tutaj i prowadził jakieś prokampanijne działania - mówi Interii Arkadiusz Myrcha, poseł Koalicji Obywatelskiej i "jedynka" toruńskiej listy KO. - Nie sądzę, by zrobił sensacyjny wynik, myślę, że wieloletni posłowie stąd, kandydując z dalszych miejsc mogą mieć lepsze wyniki niż on - dodaje. Myrcha sam jest prawnikiem, wspomina, że pamięta prof. Szczuckiego z czasów jego pracy w Kancelarii Prezydenta i miał go za sprawnego prawnika. - Dużo stracił w moich oczach, gdy stał się twarzą ustawy "lex Tusk". Już wtedy widać było, że idzie mocno w politykę i musi się w PiS czymś uwiarygodnić - podkreśla. Krzysztof Szczucki deklaruje, że jest gotowy na kampanię i konfrontację z politycznymi rywalami w terenie. - Nie obawiam się rywalizacji, bo jestem przekonany co do programu PiS i jestem gotów o nim rozmawiać z każdym. Mam tylko nadzieję, że kampania będzie merytoryczna, że unikniemy czarnego PR i brudnej gry. Lubię się konfrontować, ale na argumenty i konkrety. W działalność w regionie angażuję się już od dłuższego czasu, więc nie czuję się tutaj elementem obcym - mówi Interii.