W kampanii wyborczej Donald Tusk zapowiedział plan stabilizacji relacji polsko-ukraińskich. - Bez emocji, bez sentymentów i resentymentów - mówił lider Koalicji Obywatelskiej. Plan miał dotyczyć kwestii obronności, bezpieczeństwa obrotu handlowego, bezpieczeństwa polskich rolników oraz udziału Polski w odbudowie Ukrainy. - Nie możemy dopuścić do tego, żeby dobre relacje polsko-ukraińskie zależały od zaniechań i chaosu, jaki wytwarza polski rząd - przekonywał lider Koalicji Obywatelskiej. Relacje polsko-ukraińskie po wyborach 2023 Po wyborach, gdy najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest to, że Donald Tusk zostanie premierem i dojdzie do zmiany władzy, pytania o kształt polityki wschodniej i przyszłych relacji polsko-ukraińskich nabierają zupełnie innego znaczenia. Jan Piekło, były ambasador Polski w Kijowie uważa, że strategicznego zwrotu w polityce Polski wobec Ukrainy nie będzie. Zwłaszcza w sprawach kluczowych, jak np. udostępnianie terytorium dla pomocy płynącej do Ukrainy z Zachodu. - Polsko-ukraińska strefa przygraniczna to duży, międzynarodowy hub logistyczny, którego celem jest wsparcie Ukrainy, przez który dostarczana jest pomoc wojskowa i humanitarna, i to się nie zmieni. To zostało dobrze przygotowane i zorganizowane przez odchodzący polski rząd, ale było decyzją szerszą w ramach NATO. Wydaje mi się, że nowy rząd nie będzie tego kwestionował - uważa rozmówca Interii. Temat ukraińskiego zboża. Nowy rząd rozwiąże problem? Gdzie zatem nastąpić mogą zmiany? Politycy partii, które za chwilę najprawdopodobniej będą tworzyć rząd, wskazują kilka płaszczyzn, wymagających, jak mówią, "nowego otwarcia". W pierwszej kolejności wymieniają sytuację z ukraińskim zbożem. - Mieliśmy potężny kryzys w relacjach polsko-ukraińskich na tle importu zboża, czyli problemu, z którym można było sobie poradzić. Przez swoją nieudolność rząd PiS zantagonizował Ukrainę, a do tego złamał prawo europejskie. Od tego trzeba będzie zacząć naprawę tych relacji - uważa Dariusz Rosati, senator KO, były minister spraw zagranicznych i były dyplomata. Jego zdaniem zadanie jest jak najbardziej wykonalne. - Poradziły sobie z tym Rumunia i Bułgaria, to wyłącznie kwestia odpowiedniej organizacji i nadzoru, by ukraińskie zboże w sposób kontrolowany było transportowane przez nasz kraj i aby w nim nie zostawało, o co martwią się polscy rolnicy - wskazuje, zapewniając, że nowy rząd będzie w stanie przygotować to tak, by z jednej strony nie antagonizować strony ukraińskiej i Unii Europejskiej, a z drugiej, by polscy rolnicy nie byli stratni. - W naszym interesie jest wspieranie Ukrainy tak, by tę wojnę wygrała i powinniśmy robić wszystko, by jej pomóc, a nie przerzucać się uszczypliwościami z Zełenskim - uważa. Ukraińskie zboże kontra polscy rolnicy. Co zrobi PSL? Jan Piekło jest zdania, że w sprawie ukraińskiego zboża nie dojdzie do zasadniczej zmiany, bo w interesie polskiego rolnictwa leży to, by pewne ograniczenia importu zboża i innych towarów z Ukrainy pozostały. - Pamiętajmy, że rolnicy to także wyborcy i każda siła polityczna musi mieć to na uwadze. A w przyszłym rządzie znajdzie się też PSL, który zapewne będzie pilnował tego tematu - mówi. - Oczywiście, że nie będzie tak, że zdejmiemy embargo i puścimy transport zboża na żywioł - zapewnia Paweł Zalewski, z Trzeciej Drogi, w skład której wchodzi też PSL. - Będą kontrole, będzie też większa przepustowość tranzytu, bo to jest do zrobienia już teraz - wskazuje. - To teatralne pogorszenie stosunków z Ukrainą zwłaszcza w końcówce kampanii wyborczej służyło wyłącznie polityce wewnętrznej. Konkretnie służyło PiS do walki o wyborców Konfederacji. Wykorzystywanie polityki zagranicznej i relacji polsko-ukraińskiej do polityki wewnętrznej się skończy, tutaj wszystkie partie, które dziś rozmawiają o tworzeniu rządu, są i będą zgodne - deklaruje. Naprawa relacji z Brukselą a stosunki polsko-ukraińskie Politycy PiS, których pytamy o to, co zmieni się w relacjach polsko-ukraińskich po zmianie władzy, mówią o utracie podmiotowości na rzecz wspólnej polityki europejskiej. - Mam obawy, że polska polityka zagraniczna stanie się wypadkową oczekiwań Unii Europejskiej i że stracimy podmiotowość - ocenia w rozmowie z Interią Paweł Jabłoński, wiceszef MSZ, poseł PiS. - To będzie dotyczyło także relacji dwustronnych z takimi krajami jak Ukraina. Spodziewam się, że Polska pod rządami Donalda Tuska nie podjęłaby decyzji o utrzymaniu embarga zgodnie z interesem polskich rolników, ale wbrew woli Brukseli - dodaje. Przedstawiciele partii, aspirujących do przejęcia władzy, odpowiadają, że jednym z głównych celów nowego rządu powinna być poprawa relacji z Brukselą. - Odbudujemy relacje z Unią tak, byśmy mogli znów usiąść przy przy stole, gdzie decyduje się o kierunkach polityki europejskiej i polityki NATO-wskiej, gdzie będą zapadać decyzje dotyczące przyszłości Ukrainy - zapowiada Paweł Zalewski. Wołyń jako punkt sporny Dariusz Rosati wskazuje na jeszcze jedno pole sporu z Ukrainą. - To sprawa Wołynia, która powinna być załatwiona. PiS miał idealną sytuację, by się w tej sprawie z Ukrainą porozumieć, by padły słowa "przepraszam", by umożliwić ekshumacje. To także jest kwestia, którą trzeba będzie się zająć - mówi. Jan Piekło zauważa, że relacje polsko-ukraińskie układały się bardzo dobrze do momentu słów wypowiedzianych przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego w Nowym Jorku. Czytaj więcej na ten temat - Te słowa zostały odebrane krytycznie przez wielu ukraińskich ekspertów czy komentatorów. Także naród ukraiński, co wychodzi z badań, cały czas uważa, że Polska to po USA kraj, który w trudnym czasie pomógł im najbardziej. Dlatego uważam, że długofalowo relacje polsko-ukraińskie wrócą na właściwe tory, na których były od czasu wybuchu pełnoskalowej wojny, zanim wybuchł kryzys zbożowy - mówi były ambasador Polski w Kijowie. Osobiste relacje polityków. "Zastanawiające, że Tusk nie był w Kijowie" Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach zwracają jednak uwagę na jeszcze jeden aspekt w relacjach polsko-ukraińskich - osobisty. O kulisach przyjaźni Andrzeja Dudy i Wołodymyra Zełenskiego pisaliśmy tutaj. Podkreślają, że mimo długiego czasu od wybuchu wojny Donald Tusk ani razu nie pojechał do Kijowa i nie zależało mu na budowie relacji z Wołodymyrem Zełenskim. Dariusz Rosati odpowiada na ten zarzut, że choć prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki mieli dobre osobiste relacje z Zełenskim, to politycznie nie przyniosło to korzyści. - Poklepywanie się po plecach nie wystarczy do prowadzenia dobrej polityki zagranicznej - uważa. - Trudno dziś powiedzieć, jak mogą wyglądać relacje prezydenta Zełenskiego z premierem Tuskiem, ale zastanawiającą rzeczą jest to, że Donald Tusk ani razu od wybuchu pełnoskalowej wojny nie był w Kijowie. Zełenskiego odwiedzali wszyscy najważniejsi przywódcy, udzielając mu osobistego wsparcia, od Joe Bidena po Ursulę von der Leyen. Donald Tusk miał dużo czasu, by na Ukrainę pojechać, a jednak tego nie zrobił. To zadziwiające, że PiS nie użył tego argumentu w czasie kampanii wyborczej, mając na względzie to, iż jako jedni z pierwszych pojawili się w Kijowie Kaczyński i Morawiecki - komentuje Jan Piekło.