Termin zgłaszania list kandydatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego 2024 do PKW mija 2 maja. I do tego dnia żaden z polityków PiS, szykujących się do startu, nie może spać spokojnie. Nawet jeśli prezydium komitetu politycznego zaakceptuje kształt list, to większość polityków odetchnie dopiero w momencie rejestracji list w PKW. - Były już takie historie, że naczelnik w ostatniej chwili zmieniał zdanie i kogoś skreślał bądź zamieniał miejscami - mówi dobrze poinformowany polityk PiS. Kierownictwo PiS miało zatwierdzać listy we wtorek, potem jednak przesunięto decyzję na czwartek. Mateusz Morawiecki zapowiedział w środę podczas konferencji prasowej w Sejmie, że "za dwa-trzy dni zostaną zaprezentowane wszystkie listy". Były premier poinformował również, że on sam nie zamierza ubiegać się o miejsce w PE. Wybory do PE 2024. Kalkulacje PiS, manewr prezesa Prezes Jarosław Kaczyński nie kryje, że chce stworzyć silne listy, które zapewnią partii zwycięstwo nad Koalicją Obywatelską. Gdyby tak się stało, PiS mógłby się pochwalić 10. z rzędu sukcesem wyborczym i pokonaniem Donalda Tuska. Wówczas mniej bolesny byłby fakt utraty mandatów. W ostatnich wyborach PiS zdobył ich 27, w tych ostrożnie liczy na co najwyżej 20. - Wiemy, że musimy stworzyć bardzo mocne listy wyborcze i postawić na ludzi, którzy faktycznie zrobią bardzo dobre wyniki. W poprzednich wyborach osiągnęliśmy rewelacyjny wynik, zdobywając 27 mandatów. Dzisiaj musimy udowodnić, że nadal mamy silne poparcie - mówiła niedawno w wywiadzie dla Interii była premier Beata Szydło. Na pytanie, czy możliwy do powtórzenia jest wynik z poprzednich wyborów, odpowiedziała, że "to będzie raczej trudne w obecnych okolicznościach". - Naszym celem jest dziś zwycięstwo w tych wyborach, byłoby to nasze 10. zwycięstwo z rzędu. I to jest jak najbardziej realne - stwierdziła. Aby zwiększyć atrakcyjność list, mają je wesprzeć najpopularniejsi w swoich okręgach posłowie i działacze. Jak słyszymy, 90 proc. list to będą obecni posłowie. W niektórych okręgach może prowadzić to do bratobójczych walk, bo kandydujący z "jedynek" mogą czuć na plecach oddech popularnych polityków. - Wygląda to tak, że prezes obejrzał, kogo ma na jedynkach i każdemu dorzucił przynajmniej kilku polityków, którym się chce. W wielu miejscach będzie ciekawie, bo obstawiam, że ci z dalszych miejsc przeskoczą pewne "jedynki" czy "dwójki" - uważa jeden z posłów PiS. - O to właśnie chodzi prezesowi, by każdy bardzo się starał i robił kampanię na 100 procent, pracując na wynik całej listy - dodaje inny z naszych rozmówców. Wybory europejskie 2024 i listy PiS. Pierwsze nazwiska I tak na przykład obecnie jedynką w Warszawie ma być obecna europosłanka Małgorzata Gosiewska, ale z drugiego miejsca ma wystartować Tobiasz Bocheński, niedawny kandydat PiS na prezydenta Warszawy. W Gdańsku jedynką jest Anna Fotyga, ale za plecami może mieć popularnego posła Kacpra Płażyńskiego, a także Piotra Mullera i Marcina Horałę. Do pierwszego miejsca w Wielkopolsce jest przymierzany Jacek Saryusz-Wolski (choć on wolałby Warszawę, gdzie startował poprzednio lub Łódź), ale z kolejnych miejsc mają wystartować posłowie Szymon Sękowski vel Sęk oraz Bartłomiej Wróblewski. Listę kujawsko-pomorską może, choć nie jest to przesądzone, wzmocnić start Łukasza Schreibera, na pierwszym miejscu zobaczymy tam jednak dotychczasowego europosła Kosmę Złotowskiego. W Łodzi z jedynki ma wstępnie wystartować były szef MSZ i obecny europoseł Witold Waszczykowski, ale na tej samej liście mogą znaleźć się także posłowie Joanna Lichocka i Waldemar Buda. Pewne jest za to, że listę małopolsko-świętokrzyską otworzy była premiera Beata Szydło. Za nią znajdą się prawdopodobnie poseł PiS Arkadiusz Mularczyk i europoseł Dominik Tarczyński. Tam PiS może wziąć trzy mandaty. Na Śląsku jedynką ma być Jadwiga Wiśniewska, a na dwójce, zgodnie z umową koalicyjną, Patryk Jaki. Trzecie miejsce ma przypaść europosłance Izabeli Kloc. Na mocy tejże umowy drugie miejsce na Dolnym Śląsku zajmie Beata Kempa, która przed sobą będzie miała na jedynce Annę Zalewską, europosłankę i byłą szefową MEN. W zachodniopomorskim pewny jest start Joachima Brudzińskiego. Wybory europejskie 2024. Ważą się losy Jacka Kurskiego na listach Ciekawa sytuacja ma miejsce na liście w okręgu obejmującym województwa podlaskie i warmińsko-mazurskie. Jak pisaliśmy w Interii, o start w tym regionie mocno walczył Jacek Kurski, który dostał od prezesa PiS zapewnienie, że miejsce się dla niego znajdzie. Kurski walczył o "jedynkę" lub "dwójkę" w tym okręgu. Później Kurskiego przymierzano do "trójki" na Mazowszu, ale takie rozwiązanie mieli oprotestować koledzy z tej listy, obawiając się konkurencji ze strony byłego prezesa TVP. Jak usłyszała Interia, po licznych zwrotach akcji późnym popołudniem Jarosław Kaczyński dał zielone światło na start Kurskiego z podlasko-warmińsko-mazurskiej "jedynki". Wysokie miejsce na listach ma dostać również Wojciech Kolarski, obecny minister w Kancelarii Prezydenta. To jedyny przedstawiciel Pałacu w tych wyborach. Z drugiego miejsca wystartuje obecny europoseł Karol Karski. Bardzo ciekawie zapowiada się jednak dalszy skład tej listy. Na trzecim miejscu może znaleźć się popularny na Podlasiu poseł Adam Andruszkiewicz, a dalej posłanka Olga Semeniuk i Iwona Arent. W grze dla Jacka Kurskiego był także okręg lubelski, gdzie z pierwszego miejsca wystartuje były szef CBA i MSWiA Mariusz Kamiński. Na Lubelszczyźnie PiS ma szansę na dwa mandaty, więc byłoby to wygodne dla Kurskiego miejsce. Waży się cały czas kwestia kandydowania Przemysława Czarnka, który mógłby wzmocnić lubelską listę. - Pewne jest, że jak wystartuje, to weźmie mandat. I on sam nie wie, czy tego chce. I prezes nie wie, czy chce go puścić, więc różnie może być - śmieje się jeden z posłów PiS. Z informacji Interii wynika jednak, że Kurski w Lublinie startować nie chciał i wybrał start z trzeciego miejsca na Mazowszu. To o tyle ciekawe, że w tym okręgu PiS prawdopodobnie wywalczy tylko dwa mandaty, a startują tu już dwa dość mocne nazwiska, czyli europoseł Adam Bielan z jedynki i były wiceszef MSWiA Maciej Wąsik z dwójki. - Kurski liczy, że zrobi bardzo dobrą kampanię i mandat weźmie, a jak dobrze pójdzie, to może uda się wywalczyć trzy mandaty dla wszystkich - mówi nam jeden z jego sympatyków w PiS. W mediach funkcjonowała przez jakiś czas informacja o tym, że Jacek Kurski mógłby kandydować z Podkarpacia, gdzie jedynką jest Daniel Obajtek, a PiS może tam wziąć dwa mandaty. Z naszych informacji wynika jednak, że obok Obajtka na Podkarpaciu wystartuje obecny europoseł Bogdan Rzońca. Listy PiS w wyborach europejskich 2024. Niepewność do ostaniej chwili Sytuacja Jacka Kurskiego rozstrzygnie się dopiero w czwartek, podobnie jak parę innych kwestii. Wciąż nie wiadomo, czy wystartuje prof. Zdzisław Krasnodębski, prezes ma się jeszcze wahać w jego sprawie. Na listach Prawa i Sprawiedliwości zabraknie miejsca dla większej liczby obecnych europosłów - wśród nich są m.in. Beata Mazurek, Elżbieta Kruk, Grzegorz Tobiszowski czy Andżelika Możdżanowska. Nie wystartują też prof. Ryszard Legutko oraz Tomasz Poręba, który zapowiedział odejście z czynnej polityki. Kandydaci i politycy PiS są jednak bardzo ostrożni w rozmowach na temat list, wiedząc, że ich ostateczny kształt może ulec zmianie. - Prezes będzie brał też pod uwagę to, kto będzie kandydował w poszczególnych okręgach z innych list, a te informacje będziemy poznawać do ostatniej chwili. Dlatego nie radziłbym nikomu z kolegów zbyt mocno przywiązywać się do obecnie przypisanych miejsc. No może poza Beatą Szydło i Joachimem Brudzińskim. Ta dwójka od początku mogła spać spokojnie - mówi jeden z naszych rozmówców z Nowogrodzkiej. Kamila Baranowska Zobacz: Raport specjalny wybory do Parlamentu Europejskiego 2024