Komitet polityczny PiS zatwierdził w środę po południu kandydatów na listach PiS - dowiedziała się Interia. Potwierdziły się informacje, które podawaliśmy w Interii w środę. Zgodnie z wcześniejszymi doniesieniami na listach PiS znalazł się były szef Orlenu Daniel Obajtek (jedynka na Podkarpaciu) oraz byli szefowie CBA Mariusz Kamiński (jedynka na Lubelszczyźnie) oraz Maciej Wąsik (dwójka na Mazowszu lub jedynka na Podlasiu). Najwięcej emocji od początku budził start byłego prezesa TVP Jacka Kurskiego. Niemal do ostatniej chwili ważyło się, z którego miejsca i z jakiego okręgu będzie kandydował były prezes TVP. W grę wchodziła "jedynka" z okręgu, obejmującego województwo podlaskie i warmińsko-mazurskie oraz trzecie miejsce w okręgu, obejmującym województwo mazowieckie (bez Warszawy). Do środowego popołudnia Kurski widniał jako kandydat z "trójki" na Mazowszu. Zwrot akcji nastąpił w środę późnym popołudniem. Wtedy okazało się, że Kurski wystartuje jednak z pierwszego miejsca na Podlasiu, tak jak pierwotnie chciał. Komitet polityczny PiS w czwartek zaakceptował start Kurskiego z Podlasia. Chwilę później doszło jednak do kolejnego sensacyjnego zwrotu akcji. W świetle najnowszych doniesień z PiS, wbrew ustaleniom poczynionym na komitecie, Jacek Kurski może jednak trafić na listę na Mazowszu, ale na pozycję drugą. Wówczas były wiceszef CBA Maciej Wąsik, dotąd pewna dwójka na Mazowszu, zostanie jedynką na Podlasiu. Nasi rozmówcy zastrzegają jednak, że nic jeszcze nie jest ostatecznie przesądzone, ale taki scenariusz jest aktualnie na stole. PiS przesunął swoją prezentację list wyborczych i "jedynek". Mają zostać oficjalnie przedstawione dopiero w momencie rejestracji list przez PKW. To oznacza, że zakulisowe negocjacje i wzajemne podgryzania kandydatów będą trwały do ostatniej chwili. Wybory europejskie 2024. Zwrot w sprawie Jacka Kurskiego Środa po południu. W siedzibie PiS, przy ulicy Nowogrodzkiej trwa posiedzenie klubu pod przewodnictwem Jarosława Kaczyńskiego. Prezes przekazuje zgromadzonym parlamentarzystom i działaczom, że każdy z nich może zostać lada dzień poproszony o start w wyborach do europarlamentu, jako wzmocnienie list. Odmowy prezes, jak to ujmują nasi rozmówcy, nie przyjmie do wiadomości i każda zostanie zapamiętana. Te słowa to odpowiedź na to, że niektórzy posłowie mieli się migać od kandydowania. W kuluarach posiedzenia klubu miały jednak miejsce dużo ciekawsze rozgrywki. Chodzi o start Jacka Kurskiego w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jak pisaliśmy w Interii na początku marca, Jacek Kurski starał się od początku o start w wyborach europejskich z okręgu, obejmującego województwo podlaskie i warmińsko-mazurskie. Chciał kandydować ze ściany wschodniej, bo jak miał przekonywać "lepiej czuje tę część Polski". Poza tym to stamtąd startował do PE w 2009 roku i zaczął już nawet gromadzić sobie ludzi do prowadzenia kampanii. Opór przeciwko startowi Kurskiego stawiał jednak Karol Karski, który w poprzednich wyborach dostał mandat właśnie z tamtego okręgu. A wiedział, że jak dostanie Kurskiego na listę, to ten zrobi wszystko, by mandat wyszarpać. Zaczęły się więc wzajemne przepychanki. Do tego w samym PiS Jacek Kurski ma całkiem pokaźne grono przeciwników, którzy robili wiele, by całkiem zablokować jego start. Jarosław Kaczyński od lat ma jednak słabość do Kurskiego. Poza tym, jak usłyszeliśmy jakiś czas temu, "woli go mieć zadowolonego w Brukseli niż rozżalonego w kraju". Do tego prezes uważa, że w sytuacji, gdy PiS jest w opozycji, umiejętności Kurskiego mogą się partii przydać. Niewykluczone więc, że Kurski będzie miał wpływ na przebieg kampanii do europarlamentu. - Jak dostanie jedynkę na Podlasiu to znaczy, że prezes chce by pomagał w kampanii centralnej. Jak dostanie trójkę na Mazowszu, to wiadomo, że całą energię będzie musiał włożyć w wyszarpanie swojego mandatu - mówi nam jeden z posłów PiS i jest to dość powszechna opinia w partii. Wybory do Parlamentu Europejskiego. Jacek Kurski jedynką PiS? Co jednak wydarzyło się w czwartek, że Jarosław Kaczyński zmienił zdanie i postanowił przetasować listy? Nałożyło się na to kilka czynników. Po pierwsze, za Kurskim mieli się wstawić Mariusz Błaszczak i Jacek Sasin. Po drugie, obecnością Kurskiego na liście na Mazowszu nie byli zachwyceni Adam Bielan, który ma tam jedynkę, a tym bardziej Maciej Wąsik, który startuje z drugiego miejsca i który miał poważne obawy, czy Kurski nie odbierze mu mandatu (na Mazowszu PiS liczy na dwa mandaty). Po trzecie, Kurski miał też zmobilizować struktury warmińsko-mazurskie i podlaskie oraz tamtejszych parlamentarzystów, których to reprezentacja miała udać się na Nowogrodzką i narzekać na brak działań w regionie Karola Karskiego w ostatnich latach. - Taka klasyczna zagrywka w stylu Kurskiego - śmieje się jeden z polityków PiS. Z naszych informacji wynika, że przywrócenie Kurskiego na listę na Podlasiu nie obyło się bez awantury. Jarosław Kaczyński najpierw miał polecić Kurskiemu, by ten osobiście poinformował Karola Karskiego o swoim powrocie na listę podlaską. - W efekcie obaj, Karski i Kurski, udali się potem do prezesa i siedzieli pod jego gabinetem. Karski, bo chciał wyjaśnień, a Kurski, bo pilnował, by Karski nic nie wskórał - relacjonuje nam jeden z polityków z Nowogrodzkiej. Wybory europejskie 2024. PiS zatwierdza listy Prezes Jarosław Kaczyński swoją decyzję o umieszczeniu Jacka Kurskiego na "jedynce" miał tłumaczyć tym, że wstawienie go na trzecią pozycję na Mazowszu zostałoby odebrane jako kara. - Mówił, że to decyzja polityczna. Stoi za nią przekonanie, że swoich trzeba bronić i nie wolno dać sobie wmówić, że instytucje takie jak Orlen czy TVP za naszych czasów nie działały dobrze. Bo taką narrację próbuje dziś sprzedać Tusk. Dlatego Obajtek czy Kurski muszą mieć biorące miejsca. To samo dotyczy Wąsika i Kamińskiego - mówi nasze źródło z PiS. Przesunięcie Kurskiego z powrotem na podlaską listę skomplikowało nieco układ list w całym kraju. Bo w sytuacji, gdy Kurski miał być "trójką" na Mazowszu, z Podlasia, z pierwszego miejsca miał wystartować prezydencki minister Wojciech Kolarski. Drugi miał być wówczas Karol Karski (który liczył na to, że przeskoczy Kolarskiego). Wzmocnieniem listy dodatkowo miał być popularny poseł Adam Andruszkiewicz (który uzyskał na Podlasiu bardzo dobry wynik w wyborach parlamentarnych) oraz posłanki Olga Semeniuk i Iwona Arent. W sytuacji, gdy Kurski został przywrócony na listę na Podlasiu, Wojciech Kolarski został przeniesiony na pierwsze miejsce w Wielkopolsce. Tam miał pierwotnie startować Jacek Saryusz-Wolski (który cały czas chciał kandydować z Warszawy), więc całą układankę trzeba było ułożyć od nowa. Choć zatwierdzenie list przez komitet polityczny partii powinno kończyć temat układania list i wyboru kandydatów, to w PiS i tak panuje przekonanie, że do zmian może dojść nawet w ostatniej chwili. Jak dowiedziała się Interia PiS chce złożyć listy w PKW w najbliższy wtorek, 30 kwietnia. Termin ich składania mija 2 maja. Dopiero wtedy wszyscy kandydaci PiS będą mogli spać spokojnie. Kamila Baranowska *** Zobacz: Raport specjalny wybory do Parlamentu Europejskiego 2024 Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!