Zawody o DPŚ to nic innego tylko Drużynowe Mistrzostwa Świata. 9 lat temu zmieniono nazwę na wniosek Szwedów, którzy zaproponowali, by żużlowcy walczyli o puchar im. Ove Fundina, pięciokrotnego indywidualnego mistrza świata. Fundin mieszka na południu Francji. Pasjonują go podróże. Europę przemierza najczęściej na motocyklu. Dwa lata temu na motorze przyjechał do Leszna. W tym sezonie także planuje wręczyć puchar najlepszej drużynie świata. Fundin wśród faworytów wymienia Polaków. Po cichu liczy na medal swoich rodaków, ale młody szwedzki zespół nie gwarantuje sukcesu. W 9-letniej historii DPŚ jeszcze nigdy nie udało nikomu zdobyć pucharu na własność. Pierwszym właścicielem może zostać tegoroczny triumfator. Zdobędzie go drużyna, która trzy razy stanie na najwyższym podium. Dotychczas aż cztery drużyny (Dania, Szwecja, Australia, Polska) wygrywały dwukrotnie. Jest więc szansa, że w tym roku Ove Fundin przekaże puchar na własność. - Chcielibyśmy powtórzyć wynik sprzed dwóch lat, gdy w Lesznie staliśmy na najwyższym stopniu podium. Mam nadzieję, że z moim udziałem. Czuję się coraz pewniej, co potwierdziłem w meczu przeciwko Toruniowi i w półfinale indywidualnych mistrzostw Polski. Wprowadziliśmy poprawki przy sprzęcie i do tego forma rośnie - mówi Krzysztof Kasprzak z leszczyńskiej Unii. W sukces wierzą również pozostali zawodnicy. Piotr Protasiewicz wrócił do reprezentacji po dwuletniej przerwie. Po wypadku w ligowym meczu w Szwecji nie czuje się na sto procent, ale się nie poddaje. - Tydzień startów w Drużynowym Pucharze Świata jest dla mnie ważniejszy niż eliminacje do Grand Prix i wszystkie inne zawody w tym roku - zapowiada "Pele", lider Falubazu Zielona Góra. Dwa lata temu pierwszy raz w Lesznie rozegrano baraż i finał o Drużynowy Puchar Świata. Biało-czerwoni wówczas sięgnęli po tytuł mistrzowski. Rok temu w Vojens stracili koronę na rzecz Duńczyków. W tym roku najgroźniejszym konkurentem wydaje się Australia. Kangury nie mówią o swoich medalowych aspiracjach. Dla nich tegoroczna batalia może być jedną z ostatnich w tym składzie. O jak najlepsze przygotowanie naszej kadry zadbały Polski Związek Motorowy i Główna Komisja Sportu Żużlowego. Przewodniczący GKSŻ Piotr Szymański zdradził, że oprócz tytułów i medali na zawodników czekają nagrody finansowe. Za zdobycie pierwszego miejsca Polacy otrzymają 70 tys. zł do podziału i drugie tyle mają zagwarantowane ze Światowej Federacji Motocyklowej (FIM). Wszyscy kadrowicze otrzymali na przygotowanie motocykli i koszty przejazdów po 10 tys. zł. Władze zadbały również o stronę wizualną reprezentacji. Zawodnicy prezentują się w biało-czerwonych strojach oraz równych kombinezonach. Mariusz Cwojda