Przechadzka po mieście dowodzi czegoś innego - w mieście roi się od groźnych psów, które nie są rejestrowane! Obowiązek rejestrowania psów ras uznanych za niebezpieczne wprowadziło w 2003 r. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Za groźne uznano wówczas 11 ras. Na czarnej liście znalazły się m.in. popularne w naszym kraju amerykański pit bull terier, owczarek kaukaski oraz strażnik wielu polskich domów - rottweiler. Droga do stania się właścicielem takiego zwierzęcia nie jest łatwa. Oficjalnie, aby móc zostać legalnym posiadaczem takiego psa, nie wystarczy go kupić. Należy jeszcze zarejestrować zwierzę w Wydziale Rolnictwa Urzędu Miasta i uzyskać zgodę psychologa na opiekowanie się nim. Trzeba również ubezpieczyć się od ewentualnych szkód, wyrządzonych przez psa oraz odpowiednio go wytresować. Niepodporządkowanie się tym przepisom grozi wysoką grzywną lub nawet karą więzienia. Tyle mówi prawo. Niestety przepis ten jest martwy. - Obecnie w Poznaniu mamy 183 zarejestrowane psy ras uznanych za agresywne - informuje Jan Marek Stachowiak, dyrektor Wydziału Rolnictwa UMP. - W tym roku zgłoszono do nas tylko dwa takie zwierzęta - dodaje. Zdecydowana większość zarejestrowanych psów to rottweilery. Jednak przechadzając się po mieście trudno uwierzyć, że niebezpiecznych jest w Poznaniu tak mało. Widok szarpiącego się na smyczy pit bulla czy strzegącego przydomowego ogródka rottweilera jest u nas przecież codziennością. Dlaczego więc miasto ma "w statystyce" tylko 183 potencjalnie agresywne czworonogi? Jak można dowiedzieć się w Polskim Związku Kynologicznym, poznański oddział nie odnotował ani jednego pit bulla! Za to dane o niebezpiecznych psach, które posiada PZK zgadzają się z tymi, którymi dysponuje Urząd Miasta. Skąd więc tyle niebezpiecznych psów na ulicach? Według pracowników PZK wyjaśnienie jest proste. Groźne psy, które spotykamy na ulicach są zazwyczaj "bezpapierowe", co oznacza, że żadne dokumenty nie potwierdzają ich przynależności do rasy. Często pochodzą z nielegalnych hodowli i kupowane są na bazarach. Pracownicy Związku Kynologicznego uczulają na sztuczki, których często używają nielegalni hodowcy agresywnych psów. - Sprzedawca często tłumaczy brak papierów potwierdzających rodowód psa tym, że był siódmym czy dziesiątym szczeniakiem w miocie. Nie jest to jednak żadna wymówka, ponieważ już od ponad 20 lat każdy nowonarodzony szczeniak dostaje rodowód. Nie jest to zależne od kolejności jego urodzenia - tłumaczą. Innym często stosowanym wybiegiem jest sprzedawanie zbyt dużej ilości szczeniąt. Według obowiązującego wszystkich legalnych hodowców w Polsce regulaminu, rodowodowa suka może mieć rocznie tylko jeden miot szczeniąt. Jeśli ma ich więcej, młode psy nie otrzymują dokumentów i nie powinny być sprzedawane. Jednak takie psy są na sprzedaż, a nikt nie rejestruje ich w urzędzie. Legalnemu hodowcy psów, nawet takiemu, który zajmuje się "niebezpiecznymi" rasami nie opłaca się omijać przepisów i unikać rejestracji psów. - Zarejestrowanie jednego szczeniaka z hodowli kosztuje 30 zł i jest to jednorazowa opłata powiedziano w PZK. - Kary za nieprzestrzeganie tego prawa są dużo wyższe. Ogromna ilość "bezpapierowych" niebezpiecznych psów na naszych ulicach to wina dziurawego prawa. Nie tylko u nielegalnych hodowców, ale także za pośrednictwem internetu każdy może kupić groźnego psa bez dokumentów, a ceny na internetowych giełdach są często o wiele niższe niż w legalnych hodowlach. Nikt też nie sprawdza predyspozycji psychicznych przyszłych właścicieli. Natomiast w legalnych hodowlach testom poddawane są same psy. Sprawdza się, jak reagują na ludzi, inne psy, nietypowe sytuacje, np. odgłos wystrzału. Jeśli pies obleje choćby jeden test, nie przeznacza się go na sprzedaż. - Wypadki z udziałem psów uznanych za niebezpieczne, a pochodzących z zarejestrowanych hodowli praktycznie się nie zdarzają. Hodowcy dbają bowiem o odpowiednie wyszkolenie swoich psów - tłumaczą pracownicy Związku Kynologicznego. W jaki sposób można rozwiązać problem niebezpiecznych psów, pochodzących z nielegalnych hodowli, nie poddawanych testom psychologicznym? Wystarczy nakazać właścicielom noszenie ze sobą "dowodu osobistego" dla psa. Gdyby pit bulle czy rotweillery pochodziły tylko z legalnych, rejestrowanych hodowli, na ulicach nie byłoby psów, i właścicieli, którzy są całkowicie poza prawem. Anna Przybył/red Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl