Tragedia w Potrzanowie (gm. Skoki). Artur Sz. sobotnie popołudnie spędzał na reperowaniu swojego auta, srebrnego Renault 19. Podniósł pojazd na lewarku i wczołgał się pod podwozie. Przygniecionego autem znalazł go dopiero wujek, który przypadkiem zaglądnął do garażu. Sąsiedzi próbowali pomóc O godz. 14.35 dyżurny wągrowieckiej straży pożarnej otrzymał wezwanie, że w Potrzanowie samochód przygniótł człowieka. - Jadąc nie wiedzieliśmy nawet co zastaniemy, czy to ciężarówka, czy małe auto - opowiada st. asp. Bogdan Wawrzyniak. Przed wyjazdem dyżurny zawiadomił jeszcze jednostkę Ochotniczej Straży Pożarnej w Skokach. Chwilę po tym na miejsce zdarzenia jechały policja i karetka pogotowia. Gdy po drodze do Potrzanowa pędziły na sygnale służby, pod garażem zbiegli się mieszkańcy wielorodzinnego budynku. - Z ośmiu chłopa było, same rosłe chłopaki. Pomieszczenie było bardzo wąskie, ale wszyscy próbowali unieść auto - opowiada sąsiad pomagający ratować 34-latka. Mężczyźni pomogli sobie drugim lewarkiem i próbowali podnieść pojazd, w tym czasie na miejsce dotarli strażacy, którzy ostrożnie wyjęli mężczyznę spod Renault. Właśnie ich postawa zasługuje na szczególne uznanie. Już po raz kolejny okazało się, że w razie wypadku to sąsiedzi jako pierwsi próbują udzielić pomocy. - Poszkodowany nie miał widocznych uszkodzeń ciała, ale już nie dawał oznak życia - opowiada Tomasz Rzepczyk, strażak OSP Skoki. Natychmiast przystąpiono do ratowania Artura Sz. Reanimacje kontynuował też lekarz pogotowia. - Mieliśmy zmienić ratowników medycznych, ale lekarz ogłosił zgon - dodaje B. Wawrzyniak. Prawdopodobnie źle zabezpieczył auto Policja i straż pożarna przypuszcza, że przyczyną tragedii był niedostateczne zabezpieczenia pojazdu przed wejściem pod podwozie. - Policjanci starają się ustalić, czy auto stało na lewarku i kołku, by wyjaśnić okoliczności śmierci. Sprawdzamy jeszcze czy zaciągnięty był hamulec ręczny - informuje Andrzej Dolata, oficer prasowy wągrowieckiej policji. Z ustaleń policji wynika, że mężczyzna był podczas zdarzenia sam w garażu, mógł też wzywać pomocy. Artura Sz. znalazł po chwili wujek. - Chciał z nim zapalić papierosa, patrzy, a jego auto przygniotło - opowiada sąsiad. Słabo zabezpieczone auto najprawdopodobniej w którymś momencie zsunęło się na mężczyznę. Spod pojazdu wyciągnięto go już nieprzytomnego. Sekcja zwłok wykazała siniaki na klatce piersiowej i obustronne złamania żeber. - Oględziny i sekcja zwłok wykazała, iż przyczyną zgonu było uduszenie, które nastąpiło w wyniku przyduszenia klatki piersiowej - informuje Renata Bocheńska - Bejnarowicz, zastępca prokuratora rejonowego. Barbara Wicher