W sobotę 10 listopada Rafał Konkol wracał od przyszłego pracodawcy do domu przy ul. Słowiańskiej w Lesznie. Miał przy sobie 400 zł zaliczki. Następnego dnia mieli z żoną obchodzić 13. rocznicę ślubu. Chcieli zrobić zakupy na uroczystą kolację i potem na obiad, bo lodówka była pusta. - Mąż zadzwonił i powiedział, że jedzie już rowerem do domu, że ma pieniądze. Kazał mi zejść przed dom, mieliśmy iść prosto na zakupy - opowiada Izabela Konkol (33 l.), wdowa po rowerzyście. Chwilę później, zamiast dojechać do domu, mężczyzna zginął na pasach przy Al. Jana Pawła II i ul. Leszczyńskich. - Wiedzieliśmy, że Rafał wiózł 400 zł zaliczki, mówił o tym Izie przez telefon. Jego zleceniodawca potwierdził, że zięć schował te pieniądze do kieszeni w rękawie kurtki. Policja szukała ich, w kostnicy pocięli całą kurtkę, ale nic nie znaleźli - opowiada się Mieczysława Stępczak, mama Izy. Policjanci znaleźli jedynie 28 zł, które zmarły mężczyzna miał w tylnej kieszeni spodni. maks