Niestety instytucje pomocy rodzinie nic o sprawie nie wiedzą. Dzieci, które nagabują przechodniów mają swoje sposoby na wyciągnięcie od nich kilku złotych. Oferują kartki pocztowe z wizerunkami smoków, gwarantując, że pieniądze trafią do poznańskich domów dziecka. - My dostajemy z tego 40 proc. Reszta trafia do rąk domów dziecka, które za te pieniądze wyślą dzieci na wakacje - mówi jeden ze zbieraczy. Chętnych do wspierania potrzebujących dzieci nie brakuje. Wielu "łamie się", bo kwestujący, by osiągnąć swój cel zdolni są przespacerować z "ofiarą" przez cały deptak. - Dziennie sprzedaję około 60 kartek. Zarabiam nawet 160 złotych - mówi portalowi tutej.pl zbieracz datków. Zarobki kształtują się różnie, zależy od kupujących. Bowiem kartka może kosztować dwa złote, a niektórzy dają za nią nawet 10 zł. Dzieci handlujące kartkami mówią, że zatrudnia je agencja, a dyrektor domów dziecka powiedział, że będą dostawać 40 proc. od zarobionej kwoty. - Początkowo dostawaliśmy 20 proc., ale dyrektor powiedział, że też jesteśmy dziećmi i należy nam się więcej - tłumaczy młody chłopak. Jednak mniej niż 60 złotych dziennie, za kilka godzin spacerowania po świeżym powietrzu dzieci nie zarobią. Tylko jaki dyrektor? Tego dzieci już nie wiedzą. Po wykonaniu kilku telefonów do poznańskich domów dziecka, fundacji pomocy samotnej matce i Wydziału Zdrowia i Spraw Społecznych okazało się, że nikt nic nie wie o zbiórce pieniędzy. - To głęboko podejrzane, jeśli te dzieci chodzą same - mówi Agnieszka Kyć z Ośrodka Interwencji Kryzysowej w Poznaniu. - Niepełnoletni nie mogą sami zbierać pieniędzy na ulicy, na żaden cel - powiedziano nam w Straży Miejskiej. dzień w dzień odwiedzają rynkowe ogródki w poszukiwaniu ofiar, które ulegną prośbom i dadzą kilka złotych. Miesięcznie takie dziecko może zarobić nawet 3 tysiące złotych! Policja w okresie wakacyjnym prowadzi na szeroką skalę działania, mające zapobiec żebractwu na ulicach. W tym roku złapano już czterech chłopców zbierających pieniądze w ten sposób. Sprawa dzieci sprzedających kartki dla poznańskich domów dziecka została zgłoszona do Zespołu Profilaktyki Społecznej Miejskiej Komendy Policji w Poznaniu, który obiecał uczulić patrole na ten problem i skontrolować, czy ktokolwiek czuwa nad bezpieczeństwem dzieci, i czy nie są do tego działania przymuszane. - Jeśli dzieci mają zgodę, i potwierdzenie, że zbierają pieniądze na jakieś istniejące stowarzyszenie, to wolno im to robić - mówi asp. Joanna Kęcińska z Zespołu Profilaktyki Społecznej Miejskiej Komendy Policji w Poznaniu. - Jestem jednak zdania, że dzieci powinny mieć wakacje, a nie pracować - dodaje. Elwira Trzcielińska Wiadomość pochodzi z portalu Tutej.pl