Przesłuchanie mężczyzn miało miejsce w niedzielę, decyzję o ewentualnym areszcie dla zatrzymanych sąd podejmie prawdopodobnie w poniedziałek. Mężczyznom grozi dożywotnie więzienie. - Jeden z mężczyzn przyznał się do stawianego mu zarzutu, dwaj się nie przyznają. Nie możemy podać, jaka jest treść składanych przez nich zeznań - powiedziała w niedzielę Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Jak dodała, cały czas trwają czynności z udziałem podejrzanych, prokuratura nie podaje więc bliższych szczegółów dotyczących sprawy. Zatrzymani w piątek i sobotę mężczyźni w wieku od 30 do 36 lat są mieszkańcami Piły, Wałcza i jednej z podpilskich miejscowości. Policjanci odzyskali też broń i amunicję skradzioną z budynku leśniczówki. Ofiary to leśniczy Zdzisław K. oraz jego żona Aleksandra, katechetka z miejscowej szkoły. Ich zwęglone ciała znaleziono po ugaszeniu pożaru leśniczówki. Śledczy jeszcze tego samego dnia przyjęli, że ludzie ci mogli zostać zabici; pożar wywołano, by zatrzeć ślady zbrodni. Przeprowadzona w piątek sekcja zwłok ujawniła na ciele mężczyzny i kobiety rany kłute, ślady użycia ostrego narzędzia. - Wyniki sekcji zwłok wskazują, że bezpośrednią przyczyną zgonu małżeństwa były obrażenia, które wyniknęły na skutek ran kłutych, ich śmierć nie nastąpiła w wyniku pożaru, czy zaczadzenia - powiedziała Mazur-Prus. Niedługo po zauważeniu pożaru budynku, w pobliżu jeziora Płotki, około 7 km od leśniczówki, znaleziono palący się samochód, który należał do ofiar. Z leśniczówki zginęły trzy sztuki broni myśliwskiej: sztucer i dwie strzelby.