Nasze spotkanie było przypadkowe. Powiedz mi, jak się nazywasz, bo wszyscy mówią na Ciebie Goebbels? - Mam to gdzieś - odpowiada. - Ok, mówię, ale jak się nazywasz, jak mam do Ciebie mówić? Ile ja naprzynoszę - Rafał jestem, Rafał Ratajczak. Wyraża chęć na rozmowę i zaprasza mnie do środka. Nigdy nie byłam w podobnym mieszkaniu, a zdjęcie nie odzwierciedla tego, co zobaczyłam. A jednak można tak żyć. W pokoju, do którego weszliśmy, nie było bezpośredniego dostępu światła, okno znajduje się w następnym pomieszczeniu, zamkniętym drzwiami. - Tu Ci nie otwore, bo nie mom klucza, brachol wyjechoł na Śląsk. Tu sobie siedzimy, gadamy, pijemy..., kuchnie tutaj momy. - I tu gotujecie obiady? - pytam. - Co ty, ni ma na czym. - Ale herbatę pijesz czasem - nie daję za wygraną. - Jaką herbate - odpowiada. - Ja tylko tum herbate, wiesz jakum, ekspresowum, a chciołbym właśnie iść na piwko - mówi śmiejąc się. - Szczerze Ci powiem prosto w oczy, wiesz, ile jo naprzynosze, wiesz, o który jo wstaje, o wpół do czwarty. Idę co dzień na "złoty róg" dostaje chleb... Matka poszła na obchód Cała rozmowa odbywa się na stojąco, w pokoju nie ma ani stołu, ani krzesła. Jest natomiast wzdłuż ściany długi ciąg łóżek, na jednym z nich siedzi jego ojciec. Wychudzony, wygląda biednie, jakby był po jakiejś chorobie. Przysłuchuje się naszej rozmowie i czasem coś wtrąca. Na przykład pokazuje na palcach, pod którym numerem kiedyś mieszkali przy ulicy Koźmińskiej. W pomieszczeniu Goebbelsa oprócz łóżek są jeszcze szafy i piec kaflowy, a na ścianach kilkanaście obrazów z postaciami świętych. - Ilu Was tu mieszka? - pytam. - Jo z rodzicami i trzech braci. - A gdzie teraz jest Twoja mama? - Matka, poszła na obchód - rzuca. - Na jaki obchód - dopytuję. - Puszki mi zbiero. Pytam Rafała, ile jest w stanie zarobić na złomie. - Zależy, jak leży - odpowiada - jo mum swoich ludzi, tak 40-50 zł na dzień. - Podatek od tego odprowadzasz? - żartuję. - Jo sam jak podatek wyglundum. Tata ma coś pieniędzy, pracowoł w ZGM. Jo gu, kurde, paskuda zawsze szanuje - mówiąc to, ściska ojca. Na ich twarzach widzę radość. - A tu jest najfajniej, nie trzeba po schodach chodzić, tu mi się podobo - mówi Goebbels. Nie chce innego życia Powiedz mi, Rafał, jakie jest Twoje życie, wesołe? - No, a jak pewnie, że wesołe. - A chciałbyś inne? - Nie, w życiu, nie! - pada odpowiedź. Mówię mu, że ludzie czasami się z niego śmieją, zdarzy się, że oszukają albo przegonią? - Ile razy, niech się śmiejo, ale tak czasami w pape tyż dustane. Tero niedawno bułym pod kościołym i słyszę "Niech się pan odsunie", a czasym dustane kase albo połówke. Zimą poodśnieżum, to tysz troche wleci. W pokoju nie widzę telewizora. - A po co mi telewizor, jak się ino dotkne do poduszki to zaro śpie. - Ale o ojca dbasz? - pytam. - No, spoko, kocham Cie, a kochanie moje... - śpiewa do niego, gdy robię zdjęcie. Prosi przy tym, żebym mu je przysłała. - Masz jakąś dziewczynę? - Jo sam jak dziewczyna - odpowiada. - No masz, czy nie? - Ni mum, kiedyś miołym, zraziuła mnie. Na pytanie, jakie ma marzenia, odpowiada: - Powiedzieć Ci, że ja wszystkie kobiety lubie i kochom, czasem powiem coś jakiejś, ale sum złe na mnie. Ma padaczkę alkoholową Na koniec rozmowy dodaje: - Tabletki byde potrzebowoł na padaczkę alkoholowum. - Powinieneś iść do lekarza - mówię. - Bułem, ale mi powiedzieli, że do jakieguś neurologa czy gdzieś, jak mi się kuńczum to już jest pozamiatane, jak nie biore to mom atak, to jest wtedy pozamiatane - powtarza. Bożena Maćkowiak