Matka popołudniami, a pracujący na nocki ojciec - do południa. Jan trafił do leszczyńskiego Monaru po tym, jak jego żona znalazła u niego dziesięć woreczków z amfetaminą. - Okazało się, że od trzech lat zażywa. Powód? Nie dawał rady godzić pracy i opieki nad dziećmi, brakowało mu sił. Żona była przerażona, bo przez cały czas pilnowała córki, żeby nie wpadła w narkotyki, a tymczasem mąż brał nałogowo - opowiada Hanna Jędrzejewska, szefowa leszczyńskiego Monaru. Myślą, że kontrolują Takie przykłady można mnożyć. W ostatnich latach do ośrodka trafia coraz więcej uzależnionych dorosłych, którzy sięgają po narkotyk "z racjonalnych" powodów. Są przekonani, że potrafią się kontrolować. Nic bardziej błędnego, bo równie szybko wpadają w sidła nałogu i narażają nie tylko siebie. - Nasz pacjent przyznał, że po pewnym okresie ćpania nie potrafił już dawać dzieciom należytej opieki. Godzinami leżał bezmyślnie na łóżku, nawet posiłków im nie przyrządzał, nie wspominając o wspólnej zabawie czy spacerze - dodaje H. Jędrzejewska. - Kiedy do nas przyszedł, płakał. To był silnie zmotywowany, kochający rodzinę człowiek, więc szanse na wyleczenie były duże. Zupełnie inna jest historia trzydziestolatka, który znaczną część swojego dorosłego życia spędził na prowadzeniu nielegalnych interesów. W końcu zaczął handlować narkotykami na większą skalę. Uważał się za kogoś, relatywnie wyżej postawionego w przestępczej grupie, niż zwykły diler. Sam tylko od czasu do czasu zażywał. Nie dość, że w końcu się uzależnił, to zaczął stosować przemoc wobec najbliższych. Później tłumaczył, że ćpał, bo bał się rozpadu swojego związku, a narkotyki dawały mu złudne poczucie panowania nad sytuacją rodzinną. - Dojrzałym ludziom łatwiej niż młodym wyjść z problemu, ponieważ jest w ich życiu wiele punktów odniesienia: praca, rodzina, stabilizacja finansowa, mieszkanie. Motywacją do podjęcia leczenia jest obawa przed utratą tych elementów - mówi Adam Purczyński, psycholog z leszczyńskiego Monaru. Przyczyn jest wiele Przyczyny sięgania po środki odurzające przez osoby dojrzałe też są na ogół zupełnie odmienne niż u młodych. Przede wszystkim chcą intensywniej pracować, a amfetaminę w ich odczuciu zażywa się "estetycznie i aseptycznie". Działa szybko i długo, a doba przy wyostrzonych zmysłach "wydłuża się" o kilka godzin. W końcu jednak trzeba za nadprogramową aktywność zapłacić. Ogromne koszty ponosi też rodzina, a przede wszystkim partnerzy życiowi, którzy zazwyczaj cierpią na zaburzenia nerwicowe, lęki i depresje. - Narkotyki to nie lek na rozwiązanie własnych słabości, choć każdy z nich miał swój epizod w medycynie. Przykładowo morfinę wymyślono na potrzeby wojny secesyjnej, a heroinę aby wyleczyć morfinistów - przestrzega A. Purczyński. Zioło na fajrant Na uzależnienie od amfetaminy - jak przekonują terapeuci - szczególnie narażone są pewne grupy zawodowe, m.in. zawodowi kierowcy, a na budowach podczas fajrantu coraz popularniejsza jest marihuana. - Przykład z rodzimego podwórka: młody człowiek raz po raz proponował majstrowi marihuanę, w końcu przestał być uczynny i zaczął żądać za nią zapłaty. W innej ekipie ktoś przynosił amfetaminę i było śmiesznie do czasu, aż jedna z osób zaczęła mieć poważne urojenia - relacjonuje terapeutka. 70 proc. wśród dorosłych (25 - 40 lat) pacjentów H. Jędrzejewskiej stanowią mężczyźni. Trudno jednak - jak przekonuje terapeutka - jednoznacznie stwierdzić, że tak duża dysproporcja pomiędzy obiema płciami jest w rzeczywistości. Być może - jak tłumaczy specjalistka - mniej kobiet zgłasza się po pomoc z powodu wstydu i obawy przed np. ograniczeniem praw rodzicielskich. Chciała pokazać, że da radę Dlaczego dojrzałe kobiety sięgają po narkotyki? Jedna z podopiecznych Monaru miała trudności adaptacyjne i większość życia nie pracowała zawodowo. Kiedy w końcu podjęła zatrudnienie, koniecznie chciała udowodnić rodzinie, że jest w stanie na siebie zarabiać. Tymczasem szybko przestała radzić sobie w firmie i sięgnęła po prochy. Inna bardzo wcześnie została matką i dopiero jako trzydziestolatka zaczęła "korzystać z życia": imprez, alkoholu i narkotyków. Leczenie dorosłych trwa minimum dwa lata i nie zawsze wystarczą spotkania w Monarze. Bywa, że najlepszym wyjściem jest wyjazd do specjalistycznego ośrodka i całkowite odcięcie się od środowiska. Warto pamiętać, że w równym stopniu do dorosłych, jak i do nastolatków odnosi się reklama antynarkotykowa z hasłem: "Łatwo zacząć, trudno skończyć". (kab) Czytaj również: Jak przeholujesz zabiera cię matka ziemia Czescy narkomani masowo wykupują leki w Polsce Śmierć narkomana jest bezsensowna Metadon - metoda na głoda