Terapia, którą obecnie przechodzi, jest wielką szansą na nowe życie. Filip ma 21 lat, mieszka w Krotoszynie. Od dziecka uchodził za osobę małomówną i mało sympatyczną. Nikomu nie mówił dzień dobry. W szkole traktowano go trochę jak bezmyślnego dzikusa. - Jąkający się chce za wszelką cenę to ukryć - wyznaje chłopak. Mimo problemów w nauce Filip podjął studia. Tam jednak było mu jeszcze ciężej, bo jąkanie wiąże się niestety z niemożnością wyrażania swoich myśli. A jak w tej sytuacji zdać egzamin ustny? Jeszcze kilka miesięcy temu jego życie było jak koszmar - budził się rano, ale tak naprawdę wcale nie chciało mu się wstać. Bał się najprostszych codziennych czynności, takich jak rozmowa czy robienie zakupów. Sprawiały wrażenie wręcz niemożliwych do wykonania. Dnie mijały w dużym napięciu emocjonalnym. - Kombinowałem, co zrobić, by nikt mnie o nic nie zapytał - opowiada. Terapia w Mikołowie W pewnym momencie podjął bardzo ważne postanowienie. - Już nie wytrzymywałem z tym jąkaniem, chciałem zrezygnować z kształcenia. Tak nie dało się normalnie żyć - mówi. Rozpoczął poszukiwania sposobów leczenia jąkania. Niezwykle pomocny okazał się internet. Tam znalazł filmy z osobami, które przeszły całą terapię w Centrum Terapii Jąkania w Mikołowie koło Katowic. - W programach telewizyjnych emitowanych na żywo rozmawiali z sobą całkowicie normalnie, bez zacinania się. Postanowiłem spróbować. Podjąłem walkę - mówi Filip. Uczył się mówić W końcu trafił do wspomnianego ośrodka terapeutycznego. Podjął leczenie. Pierwszego dnia zajęć każdemu uczestnikowi kazano wypowiedzieć imię i nazwisko oraz miejscowość, z której pochodzi. Wszystko nagrywano kamerą, a następnie pokazywano zainteresowanym. - Nie mogłem wydukać paru słów. a kiedy zobaczyłem, jak przy tym nerwowo poruszam głową, przeraziłem się - wyjaśnia Filip. To kolejny impuls, który dał mu energię do dalszej intensywnej pracy nad własną słabością. Ćwiczenia zaczęły się od nauki prawidłowego wdychania i wydychania powietrza, wymawiania sylab i wyrazów. Praktycznie uczył się mówić od podstaw. - Tłumaczono nam, że to jak z nauką języka obcego. Chodzi o to, by używać nowej mowy, zastępując nią tę starą - ułomną - mówi młody mężczyzna. Po pięciu dniach intensywnych ćwiczeń przyszły pierwsze efekty. W pierwszym etapie, który trwał miesiąc, kazano mu mówić bardzo wolno, co brzmiało jak nagranie na zwolnionych obrotach. Po miesiącu przeszedł na drugi etap. Mówi troszkę szybciej. Przełamał wstyd Realizowanie programu wymaga od niego dużego zaangażowania czasowego - codziennie ćwiczenia pochłaniają mu osiem godzin. Bardzo istotne są kontakty interpersonalne. Oprócz rozmów w sklepach, urzędach, czy zakładach pracy Filip musi codziennie przeprowadzić około 20 rozmów z przypadkowo spotkanymi osobami. - Zdarzyło się, że zaczepiłem policjanta na ulicy, by zapytać, jak dojść do urzędu. Po pierwszych moich słowach powiedział, że nie rozmawia z nienormalnymi - opowiada bohater publikacji. Jedni reagują śmiechem, inni kpią lub po prostu odchodzą, nawet się nie zatrzymując. - Bardzo trudno było mi się przełamać w Krotoszynie. Wstydziłem się. Oprócz wywiadów i krótkich pogawędek uczestnik terapii musi występować w szkołach. Na początku w podstawówkach. Pomiędzy etapami (jest ich razem sześć) powinny być dwa takie wystąpienia. Skrajnym przypadkiem było wyproszenie Filipa ze sklepu spożywczego, co zdarzyło mu się w Kaliszu, gdy chciał kupić baton. Wolne tempo mówienia wywołało u ekspedientki nerwową reakcję - wyprosiła, nie dając szans wytłumaczenia, dlaczego chłopak mówi tak, a nie inaczej. Zdarzają się także milsze rozmowy, na przykład te w Urzędzie Miejskim w Krotoszynie, gdzie przyjęto go bardzo mile. - Porozmawiałem z paroma osobami. Obiecano mi spotkanie z samym burmistrzem - mówi Filip. Ręka pomaga Ważnym elementem przyswajania nowej mowy jest... ręka. Podczas wypowiadania każdego słowa Filip trzyma ją na udzie, przesuwając kciuk oraz palec środkowy. Badania dowodzą, że ręka potrafi rozluźnić całe ciało w kilka sekund, niejako załącza program nowej mowy, steruje jej tempem. Dzięki temu można panować nad głosem i nad własnym zachowaniem. To w przypadku bohatera publikacji sprawdza się idealnie. - Ten nawyk wchodzi w krew tak bardzo, że podczas mówienia odruch włącza się automatycznie - opowiada krotoszynianin. Koniec udawania! Terapia kosztuje 7 tys. zł. Do tego dochodzą koszty dojazdu na Śląsk oraz utrzymanie podczas kilkudniowego pobytu na comiesięcznych spotkaniach. - Rodzina sfinansowała moje leczenie, bardzo mnie wspiera - podkreśla Filip. Dwa ostatnie miesiące diametralnie zmieniły jego życie. Jest człowiekiem weselszym, pewniejszym siebie, nie unika ludzi. - Jedni marzą o nowym samochodzie, a ja marzę, żeby mówić normalnie. Zrobię wszystko, żeby tak było. Na dzień dzisiejszy nic innego mnie nie obchodzi. Straciłem ponad 20 lat swojego życia. Cały czas udawałem przed wszystkimi kogoś, kim nie jestem - wyznaje. Trzymamy kciuki! Sebastian Pośpiech