- Starsi domownicy i przyjezdni goście popijali je - zależnie od zamożności - kawą z domieszką cykorii lub zwykłej zbożówki - powiedział dziennikarz i regionalista Dariusz Peśla. Najważniejsze były baby, które - jak przestrzegano młode gospodynie - lubią ciepło i nie znoszą przeciągów. Podczas sąsiedzkich spotkań wymieniano się radami, co zrobić, aby cieszyły one oczy i gardła. - Ciasto musiało być starannie wyrobione, należało je "bić zawzięcie, tak by stało się błyszczące, gładkie i odstawało od donicy i ręki" - wynika z historycznych przekazów. Wielkopolanki pamiętały, że wszystkie produkty do wyrobu bab powinny być ogrzane. Podobnie przygotowując "z młodzi podmłodę", czyli z drożdży rozczyn, należało produkty rozprowadzić w lekko podgrzanym mleku. Potem dodać mąki, a w wolnej chwili wysmarować dwukrotnie tłuszczem formy do pieczenia. Do wypieków gospodynie mogły przystąpić dopiero wtedy, gdy ciasto mocno już urosło i zwiększyło swoją objętość dwukrotnie. Tak przygotowane baby należało piec w sabatniku (piekarniku) kaflowego pieca, ale w niezbyt wysokiej temperaturze. Ciasto było dobrze wypieczone, jeżeli kijek lub igliczka z drutu, włożone do niego, były po wyjęciu suche, a brzegi baby odstawały od formy. Podobne, dobre rady doświadczonych gospodyń, odnosiły się również do wypieku innych ciast "na młodziach", w tym drożdżowych grubych placków z kruszanką nazywanych "kuchem". Za najbardziej udane uważano w Wielkopolsce drożdżowce wyrośnięte wysoko ponad foremkę i przypominające wielką puszystą poduchę. Do świątecznej kawy smakowały najlepiej. Najważniejsze w święta były jednak różnego rodzaju baby, niezależnie, czy były to chłopskie święta, czy na dworze księcia Antoniego Radziwiłła w Pałacu Myśliwskim w Antoninie.