Święto Świni nie może obyć się bez gwiazdy muzycznej, tak jak nie może obyć się bez parówek, które wyprodukowały okoliczne przetwórnie. Siedlec, wiejska gmina w Wielkopolsce, znana jest z hodowli trzody chlewnej i przetwórstwa mięsnego. Święto Świni wymyślono tu kilka lat temu i nadano mu rangę najważniejszej lokalnej imprezy. Kiedy plotkarskie portale napisały, że w tym roku w Siedlcu wystąpi Natalia Kukulska, internauci nie poskąpili złośliwych uwag. "Jak można koncertować na czymś takim jak Święto Świni?" - zastanawiali się niektórzy. "Czy to zwiastun chudych lat artystki Kukulskiej?" - pytali inni. Sprawa zaczęła żyć swoim życiem, do tego stopnia, że głos w tej sprawie zabrał menedżer piosenkarki. Wydano oficjalne oświadczenie, w którym napisano m. in.: "Dziwi nas cały szum wokół tej sprawy, gdyż impreza odbywa się od wielu lat i występowali już na niej znamienici artyści z naszej i europejskiej sceny (warto wspomnieć choćby M. Rodowicz, M. Ostrowską czy Ingrid). Organizowane wydarzenie ma wieloletnią tradycję i kilkunastotysięczną publiczność. Nazwa "Święto Świni" ma prawo budzić różne emocje, ale ocenianie na tej podstawie jakości imprezy uważamy za brak szacunku zarówno dla organizatorów, jak i licznej publiczności (...)". Ponieważ internauci nie odpuszczali, a drwin i drwinek przybywało, stanowisko zajęła Natalia Kukulska: "Jednym z elementów mojej pracy jest granie otwartych koncertów plenerowych, dostarczanie rozrywki tym, którzy przyszli posłuchać muzyki i dobrze przy tej muzyce się bawić. (...) Nie wyobrażam sobie, żebym mogła zlekceważyć publiczność z powodu obraźliwej, niesmacznej (zdecydowanie bardziej niesmacznej niż nazwa imprezy) publikacji". Krótki żywot supergwiazdy Dziś wiele miasteczek i gmin nie wyobraża sobie swego święta bez gwiazdy estrady. Chociaż koncert kosztuje zwykle kilkadziesiąt tysięcy złotych, samorządowcy nie mają wątpliwości: trzeba się pokazać. Z gwiazdą w tle. Większość artystów też nie przebiera. Czy to Święto Fasoli, czy Święto Truskawki, czy Święto Ziemniaka albo Dzień Konia, chętnie ruszają w Polskę. Dziś nawet zespoły, które na krajowym rynku uchodzą za megagwiazdy, można zobaczyć na koncertach w wiejskich gminach, jeśli tylko samorządy stać na wyłożenie wystarczającej gotówki. Przed laty było to nie do pomyślenia. Wielcy artyści estrady znani byli prowincji jedynie z telewizji, radia i kolorowej prasy. Ale to były całkiem inne czasy. Dziś do głosu doszła komercja, gwałtownie wzrosła konkurencja, poza tym współczesne gwiazdy często mają bardzo krótki żywot, niekiedy trwający dwa, trzy sezony. Trzeba się więc spieszyć... Podczas tegorocznego Sopot Festival znana rzeszowska grupa Pectus, laureat Słowika Publiczności 2008, zdobywca Złotej Płyty, wystąpiła w Operze Leśnej w piątek wieczorem, a już nazajutrz była z koncertem na Święcie Grzyba w Borzęcinie. Monika Paprocka, menedżerka zespołu Pectus, twierdzi, że nie miejsce ani okoliczności decydują o koncertowaniu. - W wielkich miastach odbywa się duża ilość różnorodnych imprez, na które coraz częściej zaprasza się gwiazdy europejskiego formatu - mówi. - Poza tym nie ma takiego podziału, że w dużych miastach jest tylko kulturalna i wyrobiona publiczność, a w miasteczkach i gminach na odwrót. Dla nas najważniejsze są warunki sceniczne, dźwięk, światło. Jeśli organizatorzy potrafią podołać wymaganiom technicznym, jedziemy i gramy. Faktem jest, że jeśli mielibyśmy liczyć tylko na wielkomiejską publiczność, szybko poszlibyśmy, jako zespół, na zasiłek. Nasze wynagrodzenia, w przeliczeniu na czternaście osób, które wyruszają z koncertem, to nie są jakieś wielkie cuda. Przebój tańszy od kiełbaski Monika Paprocka jest zdania, że żadna impreza nie umniejsza zespołowi, choć w przypadku Święta Świni starałaby się wcześniej dociec, co to za impreza, na czym polega i dlaczego ma akurat taką nazwę. Może tylko z czyjejś przekory? - Rynek muzyczny mamy w Polsce zepsuty od kilkunastu lat. Problemem jest wielki wysyp darmowych koncertów w plenerze. Moim zdaniem, teren, na którym miałby się odbyć występ zespołu, powinien być ogrodzony i powinny obowiązywać wejściówki nawet za symboliczną kwotę. Jeśli ludzi stać w czasie imprezy na kiełbaskę z grilla lub kufel piwa, dlaczego mieliby nie zapłacić kilku złotych za koncert? Wiadomo od dawna, że jeśli odbiorcy za coś płacą, choćby złotówkę, to potem to coś bardziej cenią. W Borzęcinie tak właśnie było. Za całodzienną rozrywkę chętni płacili 5 złotych. Na Święcie Grzyba wystąpiła jeszcze Patrycja Markowska. Ona i Pectus otrzymali razem gażę w wysokości ponad 50 tys. zł. - Nie mamy problemów ze zdobyciem pieniędzy od sponsorów - mówi Piotr Kania, dyrektor GOK w Borzęcinie. - Do występów gwiazd dokładają się nawet ci przedsiębiorcy, którzy swoje siedziby mają w Tarnowie i pod Dębicą. Jeśli uzyskują gwarancję, że będzie dobra rozrywka, chętnie się zaangażują. Nam chodzi o promocję gminy. Gmina, o której jest głośno, która potrafi się przebić, zyskuje na wizerunku, zyskuje także w oczach inwestorów. Dziś marka ma swoją cenę. Na borzęcińskiej imprezie zjawiło się ok. 15 tys. ludzi, niewiele mniej niż ma mieszkańców stolica powiatu - Brzesko. Nikt nie pytał samorządowców, czy tych 50 tys. zł nie lepiej byłoby wydać na dożywanie dzieci w szkole, załatanie kilku dziur w drogach lub pomoc społeczną. - Ludzie chcą się rozerwać i doceniają to, że dbamy o poziom rozrywki. W gminie zawsze jest ogrom potrzeb, lecz nigdy nie robimy u nas wielkich imprez kosztem czegoś ważnego - zapewnia dyrektor Kania. O sens wydawania kilkudziesięciu tys. zł na gwiazdy muzyki zostały zapytane władze samorządowe Tarnowa Podgórnego, bogatej, mocno uprzemysłowionej gminy w woj. wielkopolskim. Stało się to po ubiegłorocznym występie Maryli Rodowicz. Niektórzy mieszkańcy chcieli się dowiedzieć koniecznie, ile wynosiła artystyczna gaża sławnej piosenkarki, ale władze zasłoniły się tajemnicą handlową. Oponenci ripostowali, że chodzi przecież o publiczne środki i niczego nie wolno ukrywać. - Uważaliśmy wówczas, że nie można ujawniać tajemnicy, która została zagwarantowana w umowie z piosenkarką - mówi Tadeusz Zimny, zastępca wójta gminy. - Ale ponieważ spór, który wyniknął z tego powodu, został rozstrzygnięty z korzyścią dla interesu publicznego, wysokość honorarium artystki została ujawniona. Każdy może mieć swój pogląd w kwestii, czy warto zapraszać gwiazdy na Dni Gminy, czy nie. Naszym zdaniem, powinno się to robić, aby nadać imprezie odpowiedni charakter i prestiż. Na wielu innych gminnych imprezach produkują się wyłącznie zespoły lokalne, a tu proszę... Rok temu Maryla Rodowicz za koncert w czasie Dni Gminy Tarnowo Podgórne wzięła 60 tys. zł. Podczas tegorocznych Dni wystąpił Perfect za kwotę niemal o połowę mniejszą. Sobowtór Maryli Różne opinie ma, oczywiście, publiczność internetowa. Gość III: - Ingrid to rzeczywiście wielka artystka! Byłam na jej "koncercie" w Trzebnicy - to było żałosne. Scena zbita z desek, ona śpiewająca z playback'u, później zaczęła z jakimś facetem tańczyć z publiczności - strąciła mu okulary i tutaj coś do faceta zaczęła gadać, muza gra dalej, no i oczywiście ona śpiewa w tym momencie dalej...". Gminy sięgają po gwiazdy większego i mniejszego formatu. Istnieje rynek wokalistów i zespołów, o których było głośno kilka lub kilkanaście lat temu, ale już za dość skromną gażę skłonne są zagrać wszędzie. Na rynku funkcjonuje jeszcze Boney M., światowej sławy zespół dyskotekowy, założony w 1975 roku w RFN. Dziś sławna pozostała wyłącznie nazwa kapeli, która, po podziale, od lat 90. w różnych składach umila wszelkie imprezy lokalne - również w Polsce! W ostatnim czasie w Zakliczynie wystąpiła Etna, gwiazda discopolo, w Wojniczu Zbigniew Wodecki, w Czchowie Brathanki, a w Rzezawie, podczas Dni Gminy, było dużo skromniej. Nie było gwiazd. - Nie potrafiliśmy uzbierać od sponsorów kilkudziesięciu tysięcy złotych na koncert, a jesteśmy zbyt biedni, żeby dokładać ze swoich środków - oznajmia Józef Słonina, wójt gminy Rzezawa. - Gmina ma na promocję 40 tys. zł rocznie. Mielibyśmy wydać wszystko na jedną imprezę? Myślę, że święto lokalne powinno służyć prezentacji i promocji przede wszystkim lokalnej twórczości i wykonawców, a ludzie umieją się dobrze bawić nie tylko w obecności wielkich gwiazd. Gmina Czerwonak w powiecie poznańskim wybrała jeszcze inne wyjście. Podczas swoich Dni zaproponowała publiczności występ Drugiej Maryli, upodobnionej do słynnej artystki. Samorządu nie było stać na sprowadzenie drogiej piosenkarki, więc sprowadzono sobowtóra. Wiesław Ziobro