- Większość osób sama się zwolniła. Niektórzy otrzymali też wypowiedzenia - zaznaczają najwytrwalsi. Pracownicy firmy Hagrokol z dnia na dzień stracili pracę. Po świętach wielkanocnych przyszli do firmy i... zastali zamknięte drzwi. Właściciel poinformował ich, że zakład sprzedał i za nic już nie odpowiada. Po medialnej burzy, jaka rozpętała się wokół sprawy, z załogą skontaktował się nowy pracodawca, który zgodził się - na dość korzystnych dla pracowników warunkach - rozwiązać z nimi umowy o pracę. Słowa nie dotrzymał. - Dziś nie mamy z nim żadnego kontaktu - mówią rozżaleni. Załoga pod koniec maja złożyła do prokuratury donos, aby ta wszczęła śledztwo w całej sprawie. Prokuratura nie dopatrzyła się jednak łamania praw pracowników i odmówiła wszczęcia działań: "Nie można stwierdzić (ze strony pracodawcy - przyp. red.) złośliwości i sprawiania pracownikom trudności" - czytamy w uzasadnieniu. KUL