- Pech chciał, że dwie ważne mistrzowskie imprezy praktycznie pokrywały się w czasie. Rozpoczęło się od Mistrzostw Świata Juniorek U-19 w Hadze. Prowadzona przeze mnie para Paszek - Gałek spisała się bardzo dobrze - relacjonuje trener Bakoś. - W silnej konkurencji uplasowały się na czwartym miejscu. Zaledwie kilka godzin po zawodach siedziałam w samolocie zmierzającym do Włoch. Tam już rozgrywano europejski czempionat zawodniczek o rok starszych. Gdy dotarłam do San Salvo, para Brzostek - Eska miała na koncie jedna porażkę i bliska była odpadnięcia z turnieju. Uciekła jednak z pod noża, z każdym meczem grała lepiej, a w ścisłym finale spotkała się z Rosjankami, które we wcześniejszej fazie turnieju już pokonała. Niestety, Eska w półfinale doznała kontuzji. Zszedł jej paznokieć z palca stopy. Oczywiście zagrała dalej, ale ból wyciskał łzy z oczu. Skończyło się na srebrze, co i tak jest wielkim sukcesem. Może wreszcie pozbędę się przydomku Wiola IV, który nadali mi trenerzy z innych państw. To z powodu kilku kolejnych czwartych miejsc moich podopiecznych - kończy rozmowę pani trener. Gratulujemy sukcesu. Ostatecznie wrzesińscy trenerzy znacznie rzadziej niż zawodnicy potrafili zaistnieć na międzynarodowych arenach. Karierę szkoleniową wrześnianki obserwować będziemy z dużą uwagą. Co ciekawe, pani trener była swego czasu uznaną... płotkarką! Zdobyła nawet złoty medal mistrzostw Polski w kategorii juniorek młodszych na dystansie 200 m przez płotki. Ot, przewrotne sportowe życie...